Blisko ludziPan Marek rok temu stracił wnuka. Teraz sam walczy o życie

Pan Marek rok temu stracił wnuka. Teraz sam walczy o życie

Pan Marek diagnozę rak płuc drobnokomórkowy usłyszał po raz pierwszy w 2012. Choć wówczas dawano mu trzy miesiące życia, pokonał chorobę. Niestety tuż po pogrzebie wnuka Adriana, rak znów dał o sobie znać. - Nie wiem nawet, jak przeżyjemy kolejną stratę. Rana na sercu po śmierci Adusia nawet się nie zagoiła… - pisze Maja Mista – córka chorego.

Pan Marek Mista z córką
Pan Marek Mista z córką
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Katarzyna Pawlicka

Nawrót choroby pojawił się u pana Marka w 2020 roku, tuż po pogrzebie wnuka. Dwuletni Adrian cierpiał na bardzo rzadką - autosomalną recesywną niemowlęcą kardioencefalomiopatię. Uszkodzony gen SCO2 niszczył mózg, serce i płuca chłopca. Niestety, mimo starań całej rodziny, chłopca nie udało się uratować.

"Nie należy mu się szansa na życie"

- Po pogrzebie Adusia okazało się, że taka kolejny raz stanie oko w oko ze śmiercią… Wiek mojego taty sprawia, że nie dano mu szansy. Jemu, całe życie uczciwie pracującemu, płacącemu składki, nie należy się szansa na życie… - pisze pani Maja.

Niestety, lekarze uznali, że w przypadku pana Marka tradycyjne leczenie nie ma szans na powodzenie. 69-letni mężczyzna nie został również zakwalifikowany w kraju do innowacyjnych programów lekowych, które są przeznaczone dla najlepiej rokujących pacjentów. Rodzina nie chce się jednak poddawać, dlatego zbiera pieniądze na innowacyjny lek, który należy podawać co 6 tygodni w niemieckiej klinice. Koszt jednorazowego podania to aż 11,5 tys. euro.

Pan Marek w szpitalu i na grobie wnuka
Pan Marek w szpitalu i na grobie wnuka© Archiwum prywatne

- Minęło już 1,5 roku odkąd zbieramy środki i walczymy z rakiem płuc. Tylko stałe leczenie zatrzymuje postęp choroby, o czym przekonaliśmy się jakiś czas temu, obserwując poprawę. Niestety ostatnie wyniki wykazują progresję, a tata czuje się gorzej. Wciąż jeździmy po klinikach, musimy wykonać nowe badania molekularne, ponieważ w Niemczech jest to bardzo drogie. Z Drezna przyjechaliśmy do Warszawy, cały czas na walizkach, wciąż szukając najlepszych dróg. Tata jest bardzo osłabiony. Ten okropny kaszel powoduje duszności... – pisze pani Maja

- To najgorszy rok w życiu naszej rodziny. Ciąży nad nami fatum śmierci. Gdy odwiedziliśmy niedawno Adusia na cmentarzu, powiedzieliśmy, że dziadek przyjdzie, ale jeszcze nie teraz. Jeszcze nie jego czas... – dodaje zrozpaczona kobieta.

"Wierzymy, że teraz to dobro do niego wróci"

Pan Marek Mista jest absolwentem Technikum Leśnego w Starościnie. Tam też zaraz po ukończeniu studiów wiele lat nauczał i był kierownikiem praktyk w Technikum Leśnym w Starościnie. Od kilkunastu lat jest już na emeryturze.

- Tata zawsze był bardzo ceniony przez ludzi i też zawsze każdemu okazywał pomoc. Dlatego wierzymy, że teraz to dobro do niego wróci – zapewnia jego córka.

Jeśli chcesz pomóc panu Markowi w pokonaniu nowotworu, link do zbiórki znajdziesz TUTAJ.

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (13)