Blisko ludziPanie sprzątające. Mówią, jak wygląda ich praca w obliczu pandemii koronawirusa

Panie sprzątające. Mówią, jak wygląda ich praca w obliczu pandemii koronawirusa

Panie sprzątające. Mówią, jak wygląda ich praca w obliczu pandemii koronawirusa
Źródło zdjęć: © archwium prywatne
Dominika Czerniszewska
24.03.2020 17:33, aktualizacja: 24.03.2020 20:16

Trzy kobiety. Trzy perspektywy. Jeden wspólny mianownik: sposób zarabiania na życie. Sprawdzamy, jak w obliczu pandemii koronawirusa radzą sobie panie sprzątające. Czy zleceń jest więcej, bo ludzie chcą się pozbyć wszelkich zarazków, a może wręcz przeciwnie – Polacy w ramach akcji #ZostańWDomu sami zabrali się za wiosenne porządki?

Pani Renata w jednej z grup w mediach społecznościowych opublikowała post, w którym apeluje, by ludzie zaczęli doceniać pracę personelu sprzątającego. Zwłaszcza teraz, w dobie pandemii koronawirusa.

"Niektórzy zapominają, co to kosz na śmieci, bo lepiej obok rzucić. Zapominają, do czego służą spłuczka i szczotka do WC, zapominają, że podłoga to nie wysypisko odpadów. Po co o to dbać, skoro jest sprzątaczka? A to właśnie osoby sprzątające muszą dezynfekować wszystko, z czym miały kontakt wasze ręce. Robią to dla waszego bezpieczeństwa. To do ich płuc dostają się opary środków do dezynfekcji i innych detergentów. Też mają rodziny i bliskich. Drżą, aby czegoś nie przynieść z pracy" – tłumaczy autorka wpisu.

Skontaktowaliśmy się z panią Renatą, by opowiedziała o kulisach swojej pracy. Jest koordynatorem zespołu sprzątającego w Zielonej Górze. Razem z pozostałymi pracownikami codziennie wykonuje ciężką pracę fizyczną. W obliczu pandemii koronawirusa jest jej o wiele więcej, ponieważ dochodzą szczególne środki ostrożności i dezynfekcja. Teraz osoby sprzątające muszą być odpowiedzialne zarówno za siebie, jak i za innych.

– Każdy z nas boi się o siebie i o ludzi, których mija w pracy. Niektórzy muszą korzystać z transportu miejskiego, więc dochodzą dodatkowe obawy. Wśród nas są matki, babcie, córki, ojcowie i synowie. Pracować musimy. Ludzie jak to ludzie, jedni rozumieją, drudzy nie – wyjaśnia pani Renata.

Podkreśla, że zawód sprzątaczki był zawsze traktowany jako "coś gorszego". Niektórzy nie potrafią doceniać usług personelu sprzątającego. – Nie rozumieją, że każdy powinien dbać o czystość i higienę, tak w domu, jak i poza nim. Może teraz będzie z tym lepiej. Smutne tylko, że to pandemia, a nie kultura osobista wywołuje zmiany w podejściu i w zachowaniu ludzi – stwierdza.

Opowiada jeszcze anegdotkę – kiedyś za pomoc sąsiedzką czy załatwienie drobnej przysługi dostawało się bombonierkę lub kawę. Wczoraj pani Renata od starszej pani dostała maseczkę, którą jeszcze kilka tygodni temu można było kupić w aptece za grosze, a dziś jest na wagę złota.

Sprzątanie w dobie pandemii koronawirusa

Anna już prawie 6 lat pracuje jako pani sprzątająca. Ogłoszony stan pandemii koronawirusa w żaden sposób nie wpłynął na jej pracę. Ma stałą bazę klientów, którzy darzą ją zaufaniem. Na co dzień stara się ograniczyć kontakt z drugim człowiekiem, ale do pracy pójść musi. Póki co sprzątania zdalnego jeszcze nikt nie opracował.

– Tydzień temu sama zdecydowałam, że zostanę w domu, aby każdy z nas mógł "poobserwować siebie". U nikogo nic się nie dzieje, więc wróciłam do pracy. Ludzie mi ufają. Nie dostałam szczególnych wytycznych. Nikt mi nie każe sprzątać w maseczce – tłumaczy pani Ania.

Kobieta z własnej inicjatywy w każdym domu używa alkoholu izopropylowego do mycia okien i tym samym środkiem przeciera klamki. Dzięki stałym usługobiorcom nie musi martwić się o brak dochodu. Nowych zleceń nie bierze, bo kalendarz ma zapełniony.

– Mam jeden dom, w którym pani nie pracuje. Jest tam dwoje dzieci, a jej mąż obecnie pracuje zdalnie. Mimo to nadal nalegają na mój przyjazd. Reszta domów jest bardzo podobna. Kobiety przyzwyczaiły się, że przyjdę i wszystko za nie zrobię. Jak widać, wygoda wygrywa ze zdrowym podejściem do sytuacji – kwituje pani Anna.

Pani Magda szuka pracy

Sytuacja Magdy jest inna – w dobie epidemii każde zlecenie jest dla niej na wagę złota. Jako pani sprzątająca pracuje od ponad roku. Ma ukończone dwa kierunki studiów, wcześniej pracowała na kierowniczych stanowiskach. Do tej pory nie narzekała na zarobki.

– Początkowo zarabiałam 1800-2000 zł miesięcznie. Gdy córka poszła już do żłobka, wyciągałam nawet 4000 zł. Za 3 godziny pracy wychodzi 150 zł. Po dwóch zleceniach z myciem okien dostawałam 400 zł dniówki. To był wtedy naprawdę dobry dzień – oznajmia.

Pani Magda sama wychowuje córkę. Ojciec dziewczynki nie płaci alimentów. Dodatkowo mama kobiety jest w trakcie chemioterapii, więc Magda tym bardziej przestrzega wszelkich form ochrony. Obecnie nie ma żadnego dochodu. Powód? Ogłoszony stan pandemii.

– Od 1,5 tygodnia wszystkie zlecenia mam zawieszone. Okres przedświąteczny zawsze był gorący, więc kilka miesięcy temu zainwestowałam w myjkę parową do okien. Póki co zdążyłam jej użyć tylko dwa razy – mówi pani Magda.

Po ogłoszeniu stanu epidemicznego, a później epidemii, klienci zaczęli rezygnować z jej usług. Magda po kolei przytacza wiadomości, które dostała. Wszystkie brzmią podobnie: "ze względu na obecną sytuację dla wszystkich będzie bezpieczniej, jeśli przełożymy sprzątanie na późniejszy termin", "na razie zmuszona jestem wstrzymać sprzątanie. Zobaczymy, jak sytuacja się rozwinie".

Pani Magda jest przerażona obecną sytuacją. Zawsze w najmniejszym detalu dbała o bezpieczeństwo, głównie ze względu na córkę. – Sprzątałam w rękawiczkach, po pracy od razu się kąpałam, ubrania, w których byłam, wrzucałam do prania. Dopiero potem miałam kontakt z domownikiem – oznajmia.

Ostatnio pani Magda opublikowała ogłoszenie – napisała, że chętnie posprząta i oferuje własne środki dezynfekujące. Odpowiedzi brak. Za to pod anonsem znalazł się nieprzychylny komentarz internautki. "Na d..ie siedzieć, a nie pracować" – napisała.

– Naprawdę zazdroszczę tej kobiecie, że ją na to stać. Gdybym miała taki komfort, też nie chciałabym do tej pracy iść. Martwię się więc całą tą swoją sytuacją. Obecnie w tej branży naprawdę nie jest łatwo. Nie wiem, w jakim stopniu chodzi tu o bezpieczeństwo, a na ile Polacy mają w końcu czas, by sprzątać sami – zauważa pani Magda.

Żłobek, do którego chodzi jej córka, jest zamknięty – podobnie jak inne placówki edukacyjne. Mimo to kobieta musi go opłacić. – Jeśli nie pozyskam zlecenia, a wszystko na to wskazuje, pewnie będę musiała się zapożyczyć. No bo co zrobię? – pyta.

Obecnie znalezienie pracy graniczy z cudem. Większość rozmów rekrutacyjnych jest przełożona lub odbywa się w formie zdalnej. Pań sprzątających to nie dotyczy. Jeszcze nikt nie opatentował sprzątania przez kamerkę internetową. Dlatego teraz tym bardziej doceniajmy ich pracę.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (119)
Zobacz także