Blisko ludziPanny młode plus size. Gdzie szukają sukni ślubnej i dlaczego w internecie?

Panny młode plus size. Gdzie szukają sukni ślubnej i dlaczego w internecie?

Atelier Patrycji Kujawy, odpowiedzialne za uszycie sukni ślubnej Dody, szyje kreacje dla panien młodych, których rozmiar jest nie większy niż 38. Dla jednych – oburzające, dla panien młodych plus size – nic zaskakującego. Przyzwyczaiły się, że ich potrzeby traktuje się po macoszemu, a większość sukien ślubnych w większych rozmiarach jest po prostu brzydka. Izabela Janachowska przekonuje, że nie musi tak być.

Sesja ślubna Krystyny, bohaterki artykułu
Sesja ślubna Krystyny, bohaterki artykułu
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne

22.09.2020 19:17

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W ostatnim czasie w internecie rozgorzała dyskusja na temat tego, czy to, że salon sukien ślubnych, który oferuje kreacje maksymalnie w rozmiarze 38, postępuje fair wobec kobiet plus size. Zdania były podzielone. Jedni pisali "taka polityka firmy i już", drudzy – "dyskryminacja w biały dzień".

Jak wyjaśniła w rozmowie z WP Kobieta Patrycja Kujawa, właścicielka atelier, "rozmiary wynikają z charakteru sukni", a ona sama "nie zamierza prowadzić miejsca, w którym na pierwszym miejscu stawia się liczbę sprzedanych sztuk". Co na to wszystko panie plus size, które ten najważniejszy dzień w życiu kobiety mają już za sobą? W czym poszły do ślubu i gdzie znalazły swoje kreacje?

Internet – ulubiony salon sukien ślubnych dziewczyn plus size

Krystyna zdecydowała się na internetowe poszukiwania. Postawiła na suknię z drugiej ręki, bo na wizytę w salonie nie miała nawet ochoty. – Suknię znalazłam przez internet na jednej z grup ślubnych. Stwierdziłam, że w salonie może i kupię piękną sukienkę, ale niekoniecznie taką, jakiej szukam. Nie wszystkie modele są dostępne, a ceny są według mnie za wysokie – przyznaje z przekonaniem rozmówczyni WP Kobieta i potwierdza, że choć poszła do ślubu w wymarzonej sukni, to nie obyło się bez przeszkód.

– Długo się nad nią zastanawiałam, ale nie byłam przekonana. Po kilku tygodniach ponownie znalazłam ogłoszenie z tą samą suknią i napisałam do pani z prośbą o dokładne wymiary. Trzy razy mierzyłam siebie i swoją garderobę, wszystko miało pasować. Gdy dostałam i przymierzyłam suknię, byłam w 7 miesiącu ciąży. Stwierdziłam, że po porodzie będzie pasować. Niestety, później zorientowałam się, że wymiary, które podał sprzedawca, były przekłamane i wcale nie chodziło o to, że nie schudłam po ciąży – opowiada Krystyna.

– Suknia była dużo mniejsza, niż podano w ogłoszeniu. Pojawił się lament, problem i panika – wspomina. Problem rozwiązała dopiero krawcowa z okolicy. – Znalazłam czarodziejkę od sukien ślubnych. Spisała się na medal, nie było widać żadnej przeróbki.

Krystyna podczas ceremonii
Krystyna podczas ceremonii © Archiwum prywatne

Ania z Kielc po wizycie w salonie również zdecydowała się na internetowe zakupy. – Kupiłam suknię w internecie, bo odwiedziłam jeden salon w okolicy i się zraziłam. Wydawało mi się, że wcale nie jestem jakaś super plus size, bo noszę rozmiar 44, ale okazało, że jednak jestem. W salonie były całe cztery suknie w moim rozmiarze, chociaż dla mnie były dwie, pozostałe od razu odpadły. Przymierzyłam, bo w końcu po to przyszłam. Wyglądałam tak, jak się spodziewałam, czyli kiepsko, więc stamtąd wyszłam – wspomina Ania. – Podobała mi się moja suknia, ale marzyłam o innej. Nie podzielę się zdjęciem, bo sama rzadko je oglądam – dodaje kielczanka na pytanie, czy pokaże kreację, w której powiedziała "tak".

O to, dlaczego panie plus size wolą internetowe poszukiwania od tych klasycznych, zapytałam ekspertkę ślubną Izabelę Janachowską-Jabłońską. Czy to możliwe, że po prostu wstydzą się pójść do salonu?

– Tak, i to jest przykre. Ja w swoich programach mam do czynienia z paniami plus size i wiem, w czym jest problem – przyznaje ekspertka.

– Po pierwsze, mówią mi o tym, że tak naprawdę w salonie nie mają co przymierzyć, bo dostępne rozmiary to zazwyczaj 38, maksymalnie 40. Ich wizyta w salonie najprawdopodobniej będzie wyglądała tak, że do swojej figury będą mogły co najwyżej przyłożyć suknię i wyobrazić sobie, jak będą w niej wyglądały – tłumaczy Janachowska-Jabłońska. – Po drugie, boją się po prostu upokorzeń. Większość z nich spotkała się wcześniej z nieeleganckim, nieprofesjonalnym podejściem pań konsultantek czy doradców sprzedaży – wylicza.

– Niestety, wciąż jest tak mało miejsc w Polsce, które są w stanie obsłużyć dziewczyny plus size. I właśnie z tych obaw przed kolejnym upokorzeniem wolą często zamówić suknię online i przymierzyć ją w domowym zaciszu, niż wystawiać się na cios – dodaje ekspertka.

Klaudia Fafińska, wiedząc, jak wygląda sytuacja ze znalezieniem sukni w tradycyjnym salonie, zdecydowała się na zakup w miejscu tworzącym kreacje wyłącznie dla pań plus size. Dokładnie w tym samym, w którym swoją suknię ślubną znalazła aktorka Dominika Gwit-Dunaszewska – iDEO DESIGN.

– Niestety, prawda jest taka, że ten salon jest chyba jedynym specjalizującym się tylko w dużych rozmiarach. Przyjeżdżają tu dziewczyny z całej Polski. Wiec tak, ten salon był moim pierwszym i jedynym salonem sukien ślubnych – przyznaje z przekonaniem.

"Suknie, które są gotowe do przymierzenia, występują w rozm. 46-60, ale nie ma górnej granicy wymiarów, na które szyjemy" – czytamy na oficjalnej stronie salonu. Jednocześnie jego właścicielka zapewnia, że robi wszystko, by w jej projektach każda kobieta czuła się komfortowo – niezależnie od rozmiaru.

– Szczerze mówiąc, miałam obawy. To było wyzwanie, żeby znaleźć suknię idealną. Moją suknią okazała się ta, której na początku nie brałam pod uwagę. Przekonały mnie do niej panie z salonu i to był strzał w dziesiątkę. Przyznam, że czułam się tam rewelacyjnie! Panie były przemiłe – wspomina Klaudia.

Izabela Janachowska-Jabłońska, która sama projektuje suknie ślubne – również plus size – zauważa, że potrzebę znalezienia ślubnej kreacji w odpowiednim rozmiarze mają nie tylko panny młode, ale również ich przyszli mężowie czy dojrzałe kobiety, które wybierają się na ślub dzieci czy wnuków.

W przeciwieństwie do atelier Patrycji Kujawy w salonie Janachowskiej-Jabłońskiej można znaleźć sukienki nawet w rozmiarze 60. – Dla mnie priorytetem jest to, aby każda panna młoda – bo to w końcu o niej najbardziej myślimy – która przychodzi do mnie, poczuła się wspaniale, wyjątkowo, idealnie obsłużona. Żeby nie musiała przeżywać stresu, że w nic się nie mieści – dodaje.

Jak przekonuje ekspertka, coraz częściej odchodzimy od stereotypu, że sukienka w większym rozmiarze jest "wielką i ciężką zbroją", która ukrywa ciało i w której nie można się czuć komfortowo.

– Projektanci mają coraz większą świadomość, ze marzeniem panny młodej w większym rozmiarze nie jest tylko chęć zmieszczenia się w suknię, ale również piękny, olśniewający wygląd. Modeli plus size jest coraz więcej – są lepiej szyte, bardziej komfortowe, ukrywają to, co powinny ukrywać i wspaniale eksponują atuty panien młodych – zauważa Janachowska-Jabłońska.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (265)