"Park był pełen ludzi, krzyczałyśmy o pomoc". Amstaff miał się rzucić na kobietę na placu zabaw
Plac zabaw, Legionowo. Matka z córką zauważyły obok huśtawek i zjeżdżalni biegającego amstaffa. Pies nie miał kagańca ani obroży, a właściciela nie było widać w pobliżu.
Jak twierdzi nastolatka, zwierzę rzuciło się na jej matkę, wyrwało jej małego psa z ramion i zagryzło.
– To wszystko działo się tak szybko. Park był pełen ludzi, krzyczałyśmy o pomoc. Nasz maluch nie zdążył nawet zapiszczeć. Mamie udało się przerzucić drugiego psa przez ogrodzenie placu zabaw – pisze dziewczyna na swoim profilu w mediach społecznościowych.
– Wezwaliśmy pomoc, zapłakana zadzwoniłam do taty, który przybiegł i dopiero on dał radę odgonić psa od naszego malucha. Amstaff próbował potem przez ogrodzenie atakować drugiego pieska, o czym świadczy wygięte ogrodzenie. Właścicielka psa pojawiła się po około 15 minutach, ze smyczą i obrożą. Bez kagańca. Śmiała nam się w twarz. Gdybyśmy nie odeszły od tej ławki, pies prawdopodobnie zaatakowałby dzieci – dodaje.
Opinie dotyczące amstaffów są podzielone. W niektórych krajach Europy uznawane są za niezwykle groźne stworzenia, na posiadanie których trzeba mieć pozwolenie. W innych traktuje się je jako "psy niańki". Jeśli amstaff zostanie dobrze wychowany, nie powinien sprawiać kłopotów – jednak jeśli właściciel o niego nie zadba, może się to skończyć nieszczęśliwym wypadkiem.
"Proszę, pilnujcie swoich zwierzaków" – pisze dziewczyna. "Jeśli są na podwórkach, to dobrze je zabezpieczajcie, a na spacery wychodźcie ze smyczą i kagańcem. Jeśli rozważacie przygarnięcie większego psa, rasy uznanej za agresywną, to błagam, zastanówcie się kilka razy, czy jesteście w stanie go dopilnować i odpowiednio wychować, bo może dojść do tragedii. Nawet w piękny biały dzień" – zaapelowała nastolatka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl