GwiazdyPatricia Kazadi o rasizmie. W Warszawie robi się niebezpiecznie

Patricia Kazadi o rasizmie. W Warszawie robi się niebezpiecznie

Choć do części społeczeństwa wciąż to nie dociera, to można być czarnoskórą Polką i uważać Polskę za swoją jedyną ojczyznę. W show-biznesie figurują co najmniej trzy takie kobiety: Aleksandra Szwed, Omenaa Mensah i Patricia Kazadi. Ta ostatnia właśnie udzieliła "Vivie!" wspólnego wywiadu ze swoją mamą, w którym rozmawiały m.in. o rasizmie.

Patricia Kazadi o rasizmie. W Warszawie robi się niebezpiecznie
Źródło zdjęć: © Instagram.com
Katarzyna Chudzik

18.03.2018 | aktual.: 18.03.2018 13:04

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Patricia jest owocem wielkiej miłości między blondwłosą i niebieskooką Barbarą, a Jofim – finansistą z Kongo. Mimo że celebrytka urodziła się w Warszawie, to wczesne dzieciństwo spędziła w niewielkim Łukowie, gdzie budziła spore zainteresowanie.

"Naturalnie wiedziałam, że dziecko będzie wyróżniało się na tle innych. Ale to było dla mnie tak oczywiste, że się dziwiłam, idąc z małą Patricią na spacer, że w ogóle ktoś zwraca uwagę na jej wygląd" – opowiada w wywiadzie jej mama. I przytacza, że ludzka ciekawość potrafiła być przykra. Kiedy przypadkowa kobieta skomplementowała oczy i włosy małej Patricii i zapytała "dlaczego jest taką cyganichą", dziewczynka nie wytrzymała i kopnęła ciekawską panią swoją małą nóżką.

"Nigdy nie doświadczyłam skrajnego rasizmu. Nikt mnie nie pobił, nie wyzwał od 'czarnuchów', choć wiem, że takie rzeczy się zdarzały na ulicach" – mówi Patricia. Wielokrotnie natomiast zdarzało się jej, że rodzice znajomych mówili o sobie, że są rasistami, ale ją akurat lubią. Zdaniem aktorki i wokalistki nie były to zatem uprzedzenia, lecz zwykły strach przed odmiennością; gdyby było to bowiem uznanie wyższości jednej rasy nad drugą, uważaliby ją za gorszą, a nie równą sobie.

Barbara Kazadi, mimo braku niebezpiecznych sytuacji, bała się o córkę. W efekcie, razem z ojcem, wozili ją wszędzie samochodem. "Chciałam uchronić cię przed zaczepkami, atakami. Gdy miałaś wrócić wieczorem, wolałam odebrać cię nawet o północy, bylebyś tylko nie jechała sama. Naprawdę bywa niebezpiecznie, a zwłaszcza gdy ktoś zwraca na siebie uwagę, tak jak ty" – zwraca się do córki blondwłosa mama. W konsekwencji, kiedy nastoletnia Patricia umówiła się ze znajomymi pod Rotundą (jednym z najbardziej charakterystycznych budynków w centrum Warszawy – red.), zabłądziła. I wielokrotnie kłóciła się z rodzicami, wymuszając swoje prawo do samotnego poruszania się po mieście.

I choć wydawać by się mogło, że skoro kilkanaście lat temu - kiedy Warszawa była bardziej jednolita niż teraz - Patricia nie doświadczyła zbyt wielu nieprzyjemności związanych z jej kolorem skóry, to dzisiaj tym bardziej nie powinien stanowić on problemu. Niestety bywa inaczej. Jakiś czas temu w Cafe Kulturalna – przytulnej kawiarni w Pałacu Kultury i Nauki - zatrudniono Rajel – dwudziestosiedmioletnią ciemnoskórą Polkę, która przyjechała do Warszawy z Krakowa.

"Pół miesiąca wyzwisk w tramwajach i na ulicy, splunięć i wyzywania od 'ciapatych' wystarczyło. Zwolniła się i wyjeżdża. Ludzie, ta fala podchodzi nam już pod drzwi" – napisała na Facebooku właścicielka kawiarni, Agnieszka Łabuszewska. W rozmowie z portalem tokfm.pl 27-letnia Rajel powiedziała, że jest Polką w czarnej skórze i nie zna innej ojczyzny. Zamierza wrócić do Krakowa.

Komentarze (62)