Patrzę w lustro i widzę potwora
Ma długie blond włosy, jasną twarz i błękitne oczy, otoczone firanką ciemnych rzęs. Do tego ślicznie wykrojone usta, zgrabny nos. Jest bardzo ładna i fotogeniczna. Na zdjęciach wypada pięknie, wrażenie robią zwłaszcza portrety z dużym zbliżeniem na twarz. Ich autor, brytyjski fotograf gwiazd, Rankin, jest z tej sesji bardzo zadowolony. Dziewczyna nie podziela jego zachwytów, zerka na zdjęcia niechętnie, widać, że ma opory. Kilka razy mówi z niedowierzaniem: „To nie ja”.
"Jestem taka brzydka"
20-letnia Alanah Bagwell nie może uwierzyć w to, że tak pięknie wygląda na fotografiach. W głowie ma zupełnie inny obraz siebie samej.
- Nie mogę patrzeć na odbicie w lustrze, jestem potworem. Moja twarz jest pełna blizn i opuchnięta. Oczy takie małe, za to nos długi i haczykowaty. Nie znoszę, gdy ktoś robi mi zdjęcia.
Młoda Brytyjka nie jest wcale zakompleksiona, tylko chora. Cierpi na dysmorfofobię (BDD, czyli Body Dysmorphic Disorder). To zaburzenie psychiczne związane ze zniekształconym postrzeganiem własnego ciała. Osoby, które na to chorują, są przekonane, że mają jakiś koszmarny defekt, myśl o tym nie pozwala im normalnie funkcjonować. Najczęściej skupiają się na twarzy, włosach, ale też skórze, całej sylwetce.
- Ta choroba jest przekleństwem – mówi dziewczyna . Każdego dnia spędza po kilka godzin robiąc sobie makijaż. Nie próbuje upiększać twarzy, ale ją maskuje, nakładając kolejne warstwy podkładu, korektora i pudru. Poprawia i poprawia, ale nie daje jej to satysfakcji.
Niechęć do siebie
Szacuje się, że w Wielkiej Brytanii na dysmorfofobię cierpi co setna osoba. W Stanach Zjednoczonych – od 1 do 2 proc. dorosłej populacji. To mniej więcej tyle, ile choruje na schizofrenię czy chorobę afektywną dwubiegunową.
Pierwsze objawy BDD pojawiają się najczęściej między 13 a 16 rokiem życia. Narastają zwykle stopniowo, u co piątej osoby początek jest nagły, wynikający z jakiegoś traumatycznego zdarzenia lub negatywnego komentarza na temat wyglądu. Chorują obie płcie, choć kobiety nieznacznie częściej. One ubolewają zwykle nad zbyt dużymi biodrami i grubymi udami, mężczyźni częściej przejmują się tym, że ich ciało jest zbyt chude lub za mało umięśnione. Obie płcie przejmują się włosami, panowie bardziej boją się łysienia. Kobiety częściej niż mężczyźni sięgają po maskujące kosmetyki.
Osoby z BDD miewają różne dni, czasem czują się całkiem nieźle, ale potem przychodzi faza załamania i odrzucenia siebie oraz zamknięcia na innych. Skupienie się na własnych wyolbrzymionych mankamentach staje się prawdziwą obsesją. Wyjście z domu i spotkanie innych ludzi wydaje się torturą, więc podjęcie pracy czy nauki jest niezwykle trudne. Do tego jeszcze natrętne czynności powtarzane po wielokroć: godziny spędzone na myciu, czesaniu, drapaniu skóry. Niektórzy chorzy na BDD robią sobie dziesiątki, a nawet setki zdjęć, które następnie niszczą. Dysmorfofobii często towarzyszy depresja i stany lękowe.
Zniszczenie lustra
Tak naprawdę mało jest osób, które są zawsze zadowolone ze swojego wyglądu. Większość z nas czuje, że mogłaby coś w sobie poprawić. Marzymy, by mieć nieskazitelną twarz i super zgrabną sylwetkę. Jednak co innego realistycznie oceniać swoją aparycję i fantazjować o byciu Miss Universe, a co innego ukrywać się przed światem w przekonaniu, że ma się zdeformowaną twarz.
Alanah wie już, że cierpi na BDD, bo została zdiagnozowana przez lekarzy. Jednak jeszcze kilka lat temu nie miała o tym pojęcia. Coś złego zaczęło się dziać, gdy skończyła 14 lat. Nie rozumiała, skąd tak wielka niechęć do patrzenia na siebie i do bycia oglądaną przez innych. Przestała chodzić do szkoły, najchętniej spędzała całe dnie w łóżku, przed telewizorem, rodzina musiała przynosić jej jedzenie do pokoju. Jeszcze przed 16 urodzinami dziewczyna próbowała odebrać sobie życie, przedawkowując środki przeciwbólowe. Uratowali ją najbliżsi. Gdy wpisali w wyszukiwarkę hasło „Jestem tak brzydka, że chcę umrzeć”, natrafiła na link do poradni leczącej dysmorfofobię.
Trudna terapia
Choć na świecie dysmorfofobia została już zbadana i drobiazgowo opisana, to w Polsce nawet lekarze nie wiedzą o niej zbyt wiele. Osobę cierpiącą na to schorzenie bardzo trudno jest przekonać do kontaktu ze specjalistą, niezwykle utrudniona jest też współpraca podczas terapii. Jednak warto się tego podjąć, bo – jak dowodzą badania – można uzyskać znaczącą poprawę, czyli zmniejszenie objawów BDD , a co za tym idzie, poprawić jakość życia.
Ważne jednak, by odpowiednio wcześnie postawić trafną diagnozę. Z tym jest jednak kiepsko, bo schorzenie bywa lekceważone i wyśmiewane. Tymczasem jest to poważne schorzenie, które może zatruć życie. Stan ten można pokonać tylko z pomocą psychoterapii, połączonej ewentualnie z farmakologią (leki przeciwdepresyjne). Co ciekawe, BDD można zaobserwować na rezonansie magnetycznym – osoby z tym schorzeniem mają podobne zaburzenia procesów odtwarzania obrazów w mózgu jak cierpiący na anoreksję.
Na dysmorfofobię chorowali także sławni ludzie, m.in. Andy Warhol, Sylvia Plath czy Michael Jackson – wszyscy oni mieli obsesję na punkcie wyglądu, szczególnie niektórych jego elementów. Żyjemy w czasach, gdy wygląd zewnętrzny bywa przeceniany. Jest ważny szczególnie dla młodych osób, które obsesyjnie przeglądają się w lustrze i porównują do innych (np. modelek w kolorowych magazynach czy na wybiegach). To może potęgować uczucie alienacji i pogłębić objawy BDD.