Paulina Kosiniak-Kamysz o pamiętnym wystąpieniu: "Czułam się jak wtedy, gdy po raz pierwszy miałam skoczyć ze spadochronem"
Paulina Kosiniak-Kamysz jest żoną Władysława Kosiniaka-Kamysza, kandydata na prezydenta z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego. W wywiadzie dla "Wysokich Obcasów" wspomina słynne już wystąpienie na konwencji wyborczej męża.
Paulina Kosiniak-Kamysz na konwencji wyborczej męża, Władysława Kosiniaka-Kamysza z PSL, skradła całe show, niemal zupełnie przyćmiewając męża. Sympatyczna blondynka w stroju przypominającym Carrie Bradshaw z kultowego "Seksu w Wielkim Mieście" tryskała energią i pewnością siebie, zapowiadając, że będzie aktywną Pierwszą Dama i "nie da się zamknąć pod kryształowym żyrandolem", kierując tym mały przytyk w stronę niektórych poprzedniczek.
Podczas wystąpienia nie tylko wypowiedziała się o mężu, jak żony kandydatów mają w zwyczaju, ale zapowiedziała też konkretnie działania, jakie ma zamiar podjąć jako Pierwsza Dama. "Będę krzyczeć, będę przypominać o nas – o kobietach, o słabszych, niepełnosprawnych, o wartościach, które są dla nas najważniejsze" – mówiła wtedy, spotykając się z wielkim aplauzem.
Paulina Kosiniak-Kamysz - wywiad
W wywiadzie dla "Wysokich Obcasów" wspomina pamiętne już wystąpienie, porównując je do skoku ze spadochronem. Z wykształcenia Kosiniak-Kamysz jest dentystką i publiczne przemówienie było dla niej wielkim wyzwaniem. "Czułam się jak wtedy, gdy po raz pierwszy miałam skoczyć ze spadochronem. Dostałam taki skok w prezencie od rodziny na 27. urodziny. Długo nie mogłam się przełamać, zwlekałam kilka miesięcy. Aż w końcu pokonałam strach. Zrzucił mnie brat, który jest pilotem. Trzeba mierzyć się z wyzwaniami" – wyznała szczerze.
"Przemówienia na konwencję nikt mi nie pisał. Nawet mąż do końca nie wiedział, co powiem. Prosił tylko, bym nie wypowiadała się o nim zbyt cukierkowo. Nie wiedział, że zapowiem go słowami: 'Chodź, tygrysie, scena jest twoja'. Zwróciłam się tak do niego, bo nazywają go tak przyjaciele" – powiedziała też, wyraźnie podkreślając, że przemowę napisała sama, bez nacisków ze strony męża.
Ponownie odniosła się do działań, jakie chciałaby podjąć, jako Pierwsza Dama. Podczas konwencji mówiła o stworzeniu gabinetów stomatologicznych w szkołach i zapewnieniu opieki dentystycznej dzieciom z biednych rodzin, czy walce z zanieczyszczeniem powietrza.
Teraz zaznaczyła jednak, że w rzeczywistości to "czas dyktuje tematy". "Teraz mamy problem koronawirusa. Na pewno chciałabym działać charytatywnie, zawsze najbardziej na sercu leży mi dobro dzieci, ale też prawa kobiet – wciąż zarabiają mniej niż mężczyźni na tych samych stanowiskach, wciąż mniej ich na listach wyborczych czy w programach telewizyjnych, gdzie standardem jest to, że o aborcji rozmawiają sami mężczyźni" – zaznaczyła.
Opowiedziała też, o tym jak poznała swojego męża, którego przed laty przedstawił jej ojciec. Wtedy jednak była zbyt zajętą nauką i zapamiętała go tylko jako "postać w białej koszuli i garniturze". Dopiero po latach, kiedy stał się jej pacjentem w gabinecie stomatologicznym, znajomość przerodziła się w coś więcej. Odniosła się także do wychowywania córki. Para doczekała się bowiem córeczki Zosi, która ma już osiem miesięcy.
"Pamiętam, że jak Zosi jeszcze nie było na świecie, Władek powiedział: 'My Zosię nauczymy wierzyć. Nie chodzić do kościoła, ale wierzyć'. I dla męża, i dla mnie bardzo ważna jest religia. Powiedział, że Zosię nauczymy wierzyć, pokażemy jej świat, ale absolutnie do niczego nie będziemy jej zmuszać. Będzie w życiu robić, co będzie chciała" – wyjawiła.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl