Pępkowe? Ona go nie uznaje. "Po porodzie miejsce ojca jest przy dziecku, a nie przy wódce"
21.01.2020 18:06, aktual.: 21.01.2020 21:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– Mój ojczym chodził na pępkowe i jeden jego kolega przez trzy dni opijał dziecko. To jest chore – mówi 23-letnia Paula. Nie wyobraża sobie, żeby jej partner mógł się tak zachować. Cały czas po porodzie był przy niej. Patrycja i Oktawia są zupełnie innego zdania.
23-letnia Paula nie jest w stanie zrozumieć tradycji organizowania pępkowego. Jej mąż nie świętował narodzin dziecka. – Według mnie to głupota i nie mam pojęcia, dlaczego jest to w jakimkolwiek stopniu powielane – mówi Paula. Uważa, że po porodzie miejsce ojca jest przy dziecku, a nie przy kieliszku wódki.
Wsparcie młodej mamy ponad wszystko
Pępkowe nazywa "niepotrzebną tradycją". – To jest trochę śmieszne, że po porodzie mężczyzna chodzi pić. To tak samo my po porodzie, jako kobiety, mamy zostawić to dziecko i pójść się bawić? – pyta. – Mój ojczym chodził na pępkowe kolegów i raz jeden tatuś przez trzy dni opijał dziecko. To jest trochę chore – mówi 23-latka.
Były też inne historie, które zniechęcały ją do opijania narodzin. – Mojej znajomej urodziła się córka pół roku temu. Jej partner po porodzie pił z kolegami dwa dni, non-stop. Nie wyobrażam sobie, żeby ojciec mojego dziecka wyszedł sobie na tyle czasu, żeby pić, zamiast siedzieć przy dziecku w pierwszych dniach jego życia – mówi kobieta.
Cieszy się, że jej mąż jest takiego samego zdania. – Stwierdził, że nie jest to mu potrzebne. Uznał, że jak zechce, to kiedy indziej napije się z kolegami. Tym bardziej że dziecka się nie rodzi po to, żeby to opijać albo jakkolwiek świętować – zaznacza Paula. – Mąż bardzo mnie wspierał od samego początku. Tak naprawdę odkąd wody mi odeszły, cały czas był ze mną. Po porodzie siedział z nami, potem wrócił do domu, do starszego syna – opowiada 23-latka.
Z jej poprzednim partnerem, z którym ma pierwsze dziecko, było zupełnie inaczej. – Pierwszy poród ciężko przechodziłam. Miałam zakażenie poporodowe. Brałam silne antybiotyki i przez dwa tygodnie nie mogłam się podnieść z łóżka. Mój były partner miał nas gdzieś, przyszedł dosłownie na 10 minut i poszedł pić. Byłam sama z tym wszystkim. Nie wyobrażam sobie powtórki z rozrywki – wyznaje 23-latka.
Pępkowe – jak to było kiedyś
Socjolog dr Tomasz Sobierajski mówi w rozmowie z WP Kobieta, że świętowanie narodzin przez mężczyzn to odpowiedź na popularne wśród kobiet baby shower. Jednak, jak zaznacza, te dwie imprezy są odmiennie nacechowane. – Baby shower jest kojarzone ze spokojnym spotkaniem i rozmowami na temat dzieci. Natomiast pępkowe – z piciem do upadłego – tłumaczy.
Sobierajski mówi, że nie ma żadnej konkretnej genezy "pępkowego" opartej na religii czy przesądach. – To po prostu element zabawy, który właściwie przez wiele lat był zapomniany. Wcześniej to nawet nie było nazywane "pępkowym". Kiedy rodziło się dziecko, po prostu zapraszało się kolegów i świętowało się jego przyjście na świat. Szczególnie, jeśli przeżywało się to po raz pierwszy – mówi.
Pępkowe nie ma długiej historii, to raczej świeża sprawa, przypisana do XX wieku. – Wcześniej często nie przywiązywano szczególnej uwagi do narodzin dzieci, ponieważ często się zdarzało, że umierały tuż po urodzeniu. Oczywiście w bogatszych domach można było urządzać przyjęcia. Natomiast w większości społeczeństwa dzieci się rodziły często pomiędzy pracą w polu. Można było zaprosić sąsiadów, żeby z nimi wypić gorzałkę z tej okazji, ale nie przywiązywano do tego szczególnej wagi. Nie świętowano tego – zaznacza socjolog.
Nie jedno, a aż trzy pępkowe
28-letnia Oktawia ma zupełnie inne podejście do świętowania narodzin niż Paula. Nie miała nic przeciwko. – To jest dla facetów radość nie do opisania. Są bardzo przejęci tym, że właśnie urodziło im się dziecko – mówi.
Jej partner, Piotr, nie miał jednego, a aż trzy pępkowe. 28-latka postawiła jednak warunek: podczas zabawy ma być też dziewczyna jej brata. Miała pilnować świeżo upieczonego ojca i jego kolegów. Na bieżąco relacjonowała, co się dzieje.
Podczas gdy Oktawia spędzała po porodzie noce w szpitalu, jej chłopak i jego koledzy stukali się kieliszkami w słusznej sprawie. – Całą noc wznosili toasty, za wszystko. Za to, że się urodził syn. Za jego wagę, wzrost. Za to, że jest zdrowy – opowiada. Ale po każdej imprezie, gdy tylko doszedł do siebie, przychodził do szpitala. – Zawsze rano był u mnie z jedzeniem, owocami. Służył pomocą – mówi 28-latka.
Utarło się, że pępkowe to impreza ściśle zarezerwowana dla mężczyzn. Ale nikt nie powiedział, że kobiety nie mogą też świętować narodzin dziecka. Oktawia mówi, że sama też miała "imprezę poporodową" dwa miesiące po porodzie. Towarzyszyły jej przyjaciółki, które rodziły w podobnym czasie. – Umówiłyśmy się i poszłyśmy na miasto. Potańczyć trochę w pubie, porozmawiać – opowiada.
Nie ma to jak wziąć sprawy w swoje ręce
25-letnia Patrycja sama namawiała swojego narzeczonego, żeby zrobił pępkowe. To także z jej inicjatywy impreza odbyła się w ich mieszkaniu. – Przy porodzie pierwszego dziecka wszystkiego się uczyliśmy i wszystko było dla nas nowe, więc nawet sam Mariusz nie chciał robić pępkowego. Gdy byłam w drugiej ciąży, powiedziałam, że może warto byłoby to uczcić – mówi. Jednak stało się to dopiero dwa tygodnie po narodzinach ich córki, kiedy już doszła do siebie.
Gości nie było dużo: brat, najbliżsi przyjaciele, wujek Patrycji i sąsiad. Patrycja lubi mieć wszystko pod kontrolą, dlatego najpierw pojechała z narzeczonym na zakupy, a potem sama przygotowała przekąski. – Dobrze wiem, że na tego typu imprezach mężczyźni raczej nie myślą o jedzeniu, a później różnie bywa z przyswajaniem alkoholu – tłumaczy 25-latka.
Zarówno jedna, jak i druga córka były spokojne, dużo spały. Patrycja miała też wsparcie u rodziców. Dlatego, jak mówi, mogła sobie pozwolić na zajęcie się organizacją imprezy. Na gotowaniu się nie skończyło. – Kazałam narzeczonemu kupić czekolady i przejść się po sąsiadach z informacją o całym zdarzeniu – mówi. Gdy jej rola się skończyła, zabrała dzieci i pojechała do rodziców. To nie oznacza jednak, że nie znała przebiegu pępkowego.
Zobacz także
Każdy świętuje na swój sposób
– Z tego, co wiem, to pępkowe zaczęło się już o godz. 15, a skończyło się o 4. Pili wódkę, jedli, gadali – o polityce, pracy, dzieciach – relacjonuje Patrycja.
– Po kilku godzinach narzeczonemu urwał się film. Jego koledzy dalej balowali, a on obudził się po godzinie i kontynuował świętowanie – opowiada Patrycja. – Następnego dnia Mariusz przyjechał do mnie i pomagał mi przy dziecku, więc nie byłam na niego zła – dodaje. Pytam Patrycję, co będzie, jeśli urodzi się trzecie dziecko – czy znów namówi narzeczonego do zorganizowania pępkowego. – Oczywiście, niech robi, niech świętuje – przekonuje.
Patrycja podkreśla, że każdy może świętować na swój sposób. – Akurat mój narzeczony wybrał alkohol, ale równie dobrze można zorganizować pępkowe bez niego. Na przykład zrobić wypad chłopakami na mecz albo w góry. To jest też ich czas – przekonuje Patrycja. – Mój tata też świętował moje narodziny. Dla mnie to dużo znaczy, że cieszył się z tego, że się urodziłam i chciał to jakoś przypieczętować – podkreśla.
– Jeśli pępkowe to okazja do wspólnego spotkania, zabawy i nie robi się nikomu krzywdy, to nie ma w nim nic złego. Gorzej, jeśli na przykład tatuś zorganizuje pępkowe i w szale zabawy zapomni odebrać swoją partnerkę z dzieckiem ze szpitala. Takie sytuacje się zdarzają i to wcale nierzadko – mówi socjolog dr Tomasz Sobierajski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl