Blisko ludziPierwsza spowiedź: doniosłe wydarzenie czy ogromny stres? A może jedno i drugie?

Pierwsza spowiedź: doniosłe wydarzenie czy ogromny stres? A może jedno i drugie?

Dla wielu dzieci spowiedź, która poprzedza pierwszą komunię, jest stresującym wdarzeniem
Dla wielu dzieci spowiedź, która poprzedza pierwszą komunię, jest stresującym wdarzeniem
Źródło zdjęć: © Agencja Forum | Daniel Dmitriew
Iwona Wcisło
20.05.2022 16:20, aktualizacja: 21.05.2022 16:36

Dziewięcioletnie dzieci, zanim przystąpią do pierwszej komunii, muszą odbyć spowiedź. Dla wielu z nich jest to stresujące przeżycie, a jeśli będą miały pecha i trafią na mniej wrażliwego księdza, może to skończyć się traumą. Nie pomagają też rodzice, którzy czasami zamiast tonować emocje i wspierać dzieci, wywierają na nich niezdrową presję. Czy pierwsza spowiedź rzeczywiście musi być tak stresująca?

Pierwsza komunia jest doniosłym wydarzeniem dla każdej katolickiej rodziny. Jednym z ważnych jej elementów jest pierwsza spowiedź. Jednak w niemal każdej historii związanej z tym sakramentem powtarza się jedno słowo: "stres". A do niektórych zakradło się też inne: "trauma".

- Szłam do pierwszej spowiedzi, jak na skazanie. Ociągałam się, jak tylko mogłam. Myślałam, że umrę. Stresowałam się, że zapomnę czegoś powiedzieć, że się pomylę. To kosztuje te biedne dzieci więcej stresu niż cokolwiek innego w tym wieku. Koszmar - tak wspomina swoją pierwszą spowiedź Joanna.

Na usta ciśnie się zatem pytanie, czy powinniśmy fundować naszym dzieciom takie przeżycia? A może wystarczy zadbać, by pierwsza spowiedź odbyła się w jak najbardziej komfortowych warunkach? Zapytaliśmy o to psycholożkę dziecięcą dr Aleksandrę Piotrowską oraz katechetę - ks. Damiana Wyżkiewicza CM.

"Mamo, dobrze mówię?"

- Syn najbardziej stresował się tym, że pomyli formułę, którą trzeba powiedzieć podczas spowiedzi. Ale po wszystkim stwierdził, że nie było tak źle, choć niełatwo jest mu żyć bez grzechu. Ksiądz był bardzo pomocny - w skupieniu, cierpliwie słuchał spowiedzi dzieci - mówi Sylwia Potrykus, której dziecko przystąpiło do komunii na początku maja tego roku.

Podobne doświadczenia ma Justyna Chochorowska. Jej syn również najbardziej przeżywał fakt, że może zapomnieć treść formuły spowiedzi, dlatego w kółko ją powtarzał.

- Syn stresował się spowiedzią. Cały czas powtarzał formułę i pytał: "Mamo, dobrze mówię?". A gdy wspomniałam, że trzeba też wymienić swoje grzechy, to nawet nie wiedział, jakie ma. Powiedziałam wtedy, że np. gdy kłóci się z bratem lub zdarza mu się nie pójść na mszę w niedzielę. Pomogło, a potem było już z górki i podczas samej komunii w ogóle się nie stresował - wspomina kobieta.

Mariola była świadkiem o wiele bardziej stresującej spowiedzi. W zeszłym tygodniu wzięła udział w komunii swojego chrześniaka, która odbyła się w małej wsi w województwie wielkopolskim. Dzieci zostały poinformowane, że spowiedź odbędzie się nie w kościele, a w domu księdza proboszcza - dzień przed wyznaczonym terminem.

- Ksiądz tłumaczył rodzicom, że dzięki temu będą się mniej stresować, ale efekt był odwrotny. Sama spowiedź trwała krótko - mój chrześniak spowiadał się tylko dwie minuty, natomiast odbywało się to w prywatnym pokoju księdza, za zamkniętymi drzwiami. Rodzice czekali przed budynkiem. Ich zdaniem pomysł księdza był nietrafiony, generował dodatkowy stres. Ponadto rodziły się obawy, że ksiądz jest z dzieckiem sam na sam. Mówili też, że kolejna spowiedź znów będzie stresem, bo odbędzie się w konfesjonale, z którym dzieci się nie oswoiły, więc ponownie będą przeżywać - opowiada Mariola.

- Maciek był bardzo zestresowany. Zarówno samą spowiedzią - gdy jechał do księdza, bardzo bolał go brzuch, jak i radą, którą usłyszał od katechetki. Ta doradziła dzieciom, by zjadły lekkie śniadanie, żeby nie mieć odruchu wymiotnego podczas przyjmowania komunii. Chrześniak nie wiedział do końca, co to jest to lekkie śniadanie i dopytywał nas, czy jak zje samą parówkę, bez bułki, to będzie ok - dodaje.

"To okropne uczucie, że jestem złym dzieckiem"

Wielu dorosłych do dziś doskonale pamięta dzień swojej pierwszej spowiedzi. Niestety, często ze względu na towarzyszące jej nieprzyjemne emocje. Do wielu przyczyniło się nieodpowiednie zachowanie księdza.

- Źle wspominam swoją pierwszą spowiedź. Ksiądz, gdy usłyszał, że opuściłam jedną mszę świętą z powodu rodzinnego wyjazdu, zaczął na mnie krzyczeć. Pytał, czy u ciotki i wujka nie ma kościoła? Mówił, że powinniśmy całą rodziną tam pójść na mszę. A ja, jako przerażona ośmiolatka, nie wiedziałam, czy mam zacząć płakać, czy uciekać - opowiada Katarzyna Kulig.

Z niedelikatnym zachowaniem księdza spotkała się również Aneta, która szła do spowiedzi z myślą, że ma do wyznania "straszny grzech". 10-latka pocałowała swojego chłopaka.

- Było to zwykłe cmoknięcie w usta, a ja cały miesiąc się stresowałam, jak to wyznam na spowiedzi, przecież za coś takiego na pewno pójdę do piekła. Ksiądz, zamiast powiedzieć, że to nie jest grzech i żebym w ogóle się nie przejmowała, palnął mi wykład. Kazał mi się zastanowić, co ja w takim razie dam swojemu przyszłemu mężowi. To było okropne, bo nie zrozumiałam, o co mu chodzi, ale poczułam się, jakbym zrobiła coś bardzo złego - nie kryje oburzenia Aneta.

Więcej szczęścia miała Magda, która kilkadziesiąt lat temu wyznała księdzu bardzo podobny "grzech". Jednak jego reakcja była zupełnie inna i dopasowana do możliwości percepcyjnych dziecka.

- Zapytał mnie, czy kocham tego chłopaka, a gdy odpowiedziałam, że nie, powiedział, że dobrze, gdy pocałunki zostawiamy dla osób, które darzymy miłością. Poczułam wtedy ulgę, że mój grzech nie był tak ciężki, jak mi się wcześniej wydawało - przyznaje Magda.

Już sama spowiedź budzi u niektórych kontrowersje. Tak jak u Iwony, która do dziś ma żal do matki, że zmuszała ją do chodzenia do kościoła i spowiadania się ludziom, których nie znała.

- Żenujące było dla mnie mówienie o tym, co robiłam, obcemu mężczyźnie. Bałam się obcych mężczyzn, a tu musiałam jednemu z nich w "tajemnicy" opowiadać o swoim zachowaniu. I to okropne uczucie, że jestem złym dzieckiem, bo zrobiłam to czy tamto. Na szczęście nic mnie już z Kościołem nie łączy - opowiada.

Katecheta katechecie nierówny

Ks. Damian Wyżkiewicz CM nie ma wątpliwości, że nie każdy nadaje się do pracy z dziećmi, a dobór odpowiedniej osoby, która je przygotuje do sakramentu komunii i spowiedzi jest kluczowy.

- Ważne, by do pracy katechetycznej z małymi dziećmi, proboszcz delegował osoby kompetentne. Czyli takie, które będą miały dobre relacje i z rodzicami, i z dziećmi na lekcjach religii. Dobry katecheta powinien znać psychologię rozwojową i korzystać z tej wiedzy, by nie przytłoczyć dziecka - tłumaczy.

Duchowny podkreśla, że dobrze, by przygotowania roczne odbywały się w małych grupach i podaje przykład inicjatywy, którą według niego warto zacząć naśladować.

- Jest taka fajna inicjatywa: "Baranki", która pomaga rodzicom przygotować dzieci do przyjęcia sakramentów pierwszej spowiedzi i komunii świętej. Ich sposób jest prosty: dzieci nie uczą się żadnych regułek czy wierszyków. Przeprowadza się minimum prób. Zewnętrzna forma jest ograniczana do minimum, nie organizuje się też wielkich przyjęć. To powoduje, że dzieci mają o połowę mniej stresu - opowiada ksiądz.

Nie każdy powinien spowiadać

- Również do spowiedzi powinien zostać oddelegowany ksiądz, który jest dobrym pedagogiem i ma smykałkę terapeuty. Dobrze, gdy dzieci go kojarzą i nie jest to dla nich obca osoba. Wtedy będzie im o wiele łatwiej - mówi ks. Wyżkiewicz, przy okazji zwracając uwagę na szerszy aspekt.

- Problemem w Kościele katolickim jest to, że odeszliśmy od zasady, która była stosowana przez wieki, a mianowicie, że nie każdy ksiądz mógł spowiadać. Musiał spełniać szereg warunków i dostać pozwolenie od biskupa. Teraz z automatu każdy ksiądz może to robić. A lepiej, żeby było mniej spowiedników, a solidniejszych - wyjaśnia.

Ks. Wyżkiewicz zauważył, że bardzo pomocna jest obecność rodziców oraz fakt, że oni sami się wyspowiadali: - Najczęściej zestresowane są te dzieci, które na swoją pierwszą spowiedź przychodzą same. Uczulam też zawsze rodziców, żeby pod żadnym pozorem nie straszyli dzieci spowiedzią. To powinno być coś, co się pozytywnie kojarzy.

A jak duchowny próbuje pomóc dzieciom w tej stresującej dla nich sytuacji? - Gdy widziałem, że dziecko się stresuje, mimo obecności rodziców, to zdarzało mi się wyjść z konfesjonału, usiąść z nim w ostatniej ławce i tam wysłuchać, co ma do powiedzenia. Dziecko od razu robiło się spokojniejsze. Chodzi o to, by umieć zareagować w odpowiednim momencie. Zadać dodatkowe pytania, zachęcić do rozmowy - podsumowuje ksiądz.

Dlaczego dzieci stresują się spowiedzią?

- Uczuciem przekazywanym od najwcześniejszych lat małym dzieciom w katolickich rodzinach jest obawa. Stoi za tym wizja Boga, który może i wybacza, ale mimo to, wywołuje poczucie winy. Wszystko, co dziecko ma ochotę zrobić, może je prowadzić do grzechu, za który trzeba odpokutować. Do tego jest straszone okropnymi konsekwencjami. To jest mało sympatyczna wizja - wyjaśnia psycholożka dziecięca, dr Aleksandra Piotrowska.

- Bardzo ubolewam nad tym i współczuję rodzicom, którzy muszą się z tym zmierzyć. Myślę, że powinni oni dążyć do tego, by naczelną ideą spowiedzi uczynić - po pierwsze, skruchę, czyli element żałowania i dążenia, by poprawić coś w swoim zachowaniu. A po drugie - pewność, że uzyskamy przebaczenie. Przecież dorosły człowiek jest omylny, a co dopiero dziecko - dodaje ekspertka.

Dr Piotrowska podpowiada, że warto poinstruować dziecko, jak radzić sobie z atakiem paniki czy nadmiernym stresem. Przyda mu się to nie tylko przed spowiedzią.

- Pokażmy mu proste techniki szybkiego uspokajania. Jak np. technika kontroli oddechu "cztery razy po trzy". Dziecko bierze wdech, odliczając na paluszkach jeden, dwa, trzy. Przez kolejne trzy sekundy wstrzymuje oddech, a przez kolejne - wypuszcza powietrze. Potem są trzy sekundy przerwy i od nowa, łącznie powtarzamy pięć razy. Ważne, żeby dziecko liczyło, bo wtedy na tym koncentruje swoją uwagę - opisuje.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (855)
Zobacz także