Pisał, że jest "cudowna i seksowna", a ja robię aferę. Zdrada w wersji mikro bywa bardzo szkodliwa
Flirt na czacie, komplementy pod adresem byłej partnerki czy logowanie na stronach dla dorosłych to zmora wielu związków, w której partnerzy mają różne wyobrażenie dozwolonych granic. Chociaż zwolennicy daleko posuniętej wolności podkreślają, że może to dodać ognia w związku, to z drugiej strony nierzadko bywa powodem zakończenia relacji.
03.12.2021 12:27
- Mój facet na początku naszego związku ukrył fakt, że na krótko przed naszym poznaniem, zakończył romans ze starszą kobietą. Dowiedziałam się o tym przypadkiem, kiedy zajrzałam mu do telefonu. Chociaż nie jestem z tego dumna, kierowałam się intuicją i w ostatecznym rozrachunku nie żałuję tego ruchu. Dzięki temu poznałam, z kim mam do czynienia - Ewa, 26-latka z Warszawy, po przeczytaniu wiadomości między byłą parą zrozumiała, że mężczyzna w dalszym ciągu podtrzymuje bliską relację ze swoją eks, ani słowem nie wspominając, że jest w nowym związku.
- Ta starsza kobieta, z którą - jak zobaczyłam - rozmawiał w ciągu dnia po kilkadziesiąt minut, nie była nawet świadoma mojego istnienia. Widywał się z nią na gruncie zawodowym, ale wiem, że bez seksu. Flirtowali i pisali na wspólne tematy. Zaczęłam kopać głębiej i okazało się, że utrzymywał też kontakty z innymi kobietami, nie przyznając, że jest ze mną - kobieta próbowała wyjaśnić sytuację, jednak zaufanie do mężczyzny zostało bezpowrotnie nadszarpnięte. Ten zaś twierdził, że nie chciał jej denerwować, a wszystkie wspomniane relacje są powierzchowne i nic nieznaczące. Stwierdził również, że inicjatywa leży po stronie tych kobiet, od których ciężko mu się opędzić.
Chciałem tylko pobiegać
- Obiecał, na moją prośbę, że to się skończy, skoro mnie to tak boli. Dodał, że nie byłby zazdrosny, gdybym to ja kokietowała innych facetów. Nigdy jednak nie miałam potrzeby, by szukać atrakcji poza związkiem - kiedy wszystko wydawało się wychodzić na prostą, Ewa ponownie odkryła krzywdzące ją zachowanie mężczyzny. Na jednym z grup dla biegaczy, mężczyzna próbował się umówić z dziewczyną, która - jak sama określiła -"biega na poziomie bardzo początkującym".
- Miarka się przebrała! Ze mną nie biegał właśnie z tego powodu, natomiast tutaj wykazał się niebywałą wyrozumiałością dla nieznajomej. Poza tym pisał z nią o godzinie 23, popijając drinka. Traktuję to jako zdradę. Jeszcze tłumaczył, że chciał tylko mieć towarzystwo do biegania. Ja mu nie wystarczałam, on potrzebował ciągłej atencji i uznania - tym razem kobieta nie uwierzyła w zapewnienia, że to "tylko bieganie" i postanowiła zakończyć związek.
Jednak to, co dla Ewy okazało się zdradą, nie dla każdego wygląda tak samo. Przekonała się o tym Karolina Wiącek, której były partner zastrzegał, że wymaga szerokich granic i chce się cieszyć możliwościami, jakie daje wolność w związku.
- On twierdził, że jesteśmy na tyle dojrzali, że możemy wyjść poza sztywne ramy wzajemnych ograniczeń - tak to dokładnie ujął. Nie należę do zazdrośnic, osobiście sama nie widzę nic złego w tym, że można komuś powiedzieć komplement czy nawet niewinnie poflirtować. Sama jestem duszą towarzystwa i mi też to się zdarza, ale to, co zrobił ten typ, na pewno już niewinne nie było. Do pewnego czasu to działało, nawet imponowało mi, że podoba się kobietom - przyznaje.
Wszystko zmieniło się, kiedy znalazła komentarze partnera pod postami atrakcyjnych kobiet.
- Pisał "cudowna! Ale seksowna!" czy "aż mi się gorąco zrobiło!" z całą masą emotikonek z serduszkami i inne tego typu komentarze. Pod jednym ze zdjęć dziewczyny z wypiętą pupą, z którą pisał w komentarzach, stwierdził, że reszta przy kawie i rozmowa najpewniej przeniosła się do messengera. A co tam się działo, nie wiem, bo wszystko kasował - Karolina postanowiła wyjaśnić sytuację u źródła, niestety została zaatakowana za niepotrzebne rozkręcanie afery i ograniczanie umówionej wolności.
- Usłyszałam, że mieliśmy dawać sobie swobodę. Powiedział, że nigdy by mnie nie zdradził, że to tylko niewinne zaczepki i rozmowy. Niestety uwierzyłam i jeszcze trochę czasu zajęło mi zobaczenie tego z perspektywy i zrozumienie, że to nie ja mam problem. Ja po prostu chciałam być szanowana, a nie zdradzana z każdym, jak leci na czacie, czy Facebooku. To, że nie było seksu, niewiele zmienia, bo emocjonalnie już mnie skrzywdził - kwituje.
Balansowanie na granicy
- Mikrozdrada, bo o niej mowa, to zachowania, w których jeden z partnerów kompensuje sobie potrzeby uznania, akceptacji, flirtu z postronnymi osobami, poza osobą, z którą jest w związku. Jest to kwestia indywidualna i jej akceptacja zawsze zależy od tego, jak takie zachowania są odbierane przez drugą stronę. Są osoby, które uważają, że lajkowanie zdjęć i komplementowanie w mediach społecznościowych innych osób, które są dla nas atrakcyjne, pójście na kawę z eks, czy flirt ze starym znajomym jest nic nieznaczące. Problem pojawia się w momencie, kiedy takie działania sprawiają, że czujemy dyskomfort z powodu przekraczania naszych granic lub o takich poczynaniach partnera dowiadujemy się przypadkiem, bo były ukrywane - wyjaśnia Marta Seweryńska, psycholożka i mediatorka rodzinna.
Sama mikrozdrada, pozbawiona aspektu fizycznego, może być groźna i nierzadko jest przyczyną rozpadu związku. Sytuacja wygląda tak jak z początkami budowania każdej relacji, gdzie stopniowo rozwija się więź emocjonalna. Jeśli uczucia wymkną się spod kontroli, może się zdarzyć, że lajk czy komentarz będzie początkiem rozwoju nowej relacji miłosnej, kosztem tej już istniejącej.
- Zgłaszają się do mnie kobiety, które zaraz po wykryciu wymienionych zachowań partnera, kończą takie relacje. Wynika to z przyjętych norm moralnych, ale często również z doświadczeń poprzednich związków, kiedy były zdradzane. Kiedy więc odkrywają, że partner jest emocjonalnie zaangażowany w nawet z pozoru niewinną znajomość opartą na flircie, zapala im się czerwona lampka i pojawia brak zaufania. A bez tego, jak wiemy, nie da się budować trwałego związku - twierdzi Marta Seweryńska.
- W tym momencie wszystko zależy od nas: czy taka sytuacja da impuls do pracy nad związkiem, czy wzmocnią się podziały i związek się rozpadnie. W przypadku pierwszego przypadku bywa, że chociaż pojawią się kłótnie, wiele skrytych potrzeb i emocji ujrzy światło dzienne, dzięki temu jesteśmy w stanie na nowo ustalić dopuszczalne dla nas granice. A to daje szanse na uzdrowienie relacji - podsumowuje psycholożka.