Płacz po seksie. Przydarza się połowie kobiet
Łzy w łóżku nie kojarzą się dobrze. Tymczasem kobiety, którym zdarza się płakać w trakcie lub po seksie najczęściej mówią o tym w dobrym kontekście. Kiedy płacz wychodzi nam na dobre i skąd się bierze, tłumaczy seksuolożka, Agata Loewe.
18.09.2020 10:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jesteście w łóżku. Jest intymność, są pieszczoty. Wreszcie jest orgazm, a zaraz po nim - łzy. Ciekną ci po twarzy, spływają do uszu. Starasz się kontrolować płacz, ale to przegrana walka. Twój partner, nieco spanikowany, nawet jeśli nie po raz pierwszy płaczesz po seksie, pyta, czy nie zrobił ci krzywdy. Mimo fontanny łez zapewniasz go, że wszystko jest dobrze, że to łzy szczęścia. Scena jak z taniej komedii romantycznej ma wiele wspólnego z rzeczywistością.
Łzy w łóżku nie zawsze są powodem do obaw
Badania przeprowadzone przez psychologów w Australii wykazały, że 46 proc. kobiet choć raz w życiu płakało po stosunku. Seksuolożka dr Agata Loewe z Instytutu Pozytywnej Seksualności przekonuje, że te łzy są normą. - Już nawet w filmach czy serialach ten motyw płaczu po seksie jest dość powszechnie wykorzystywany. I najczęściej mowa o łzach w dwóch przypadkach - gdy ten seks był wybitnie udany i bardzo nas poruszył, albo wtedy, gdy w trakcie poczuliśmy coś, co nas zaskoczyło, czego do tej pory nie odczuwaliśmy. Te łzy mogą odsłaniać jakiś brak, deficyt, nostalgię - mówi Loewe i wyjaśnia, skąd biorą się postkoitalne łzy.
- Ta nagła wrażliwość jest w dużej mierze efektem wydzielających się hormonów, między innymi oksytocyny czy serotoniny. To trochę przypomina takie zejście narkotyczne - w trakcie seksu poziom tych hormonów jest bardzo wysoki, a potem gwałtownie spada. I ten spadek może dawać efekty w postaci łez.
Ekspertka podkreśla, że łzy są czysto fizjologiczną reakcją organizmu i sposobem na uwolnienie skumulowanego napięcia. - Często tym łzom przypisujemy interpretację psychologiczną, bo nasz mózg próbuje uzupełnić tę lukę poznawczą między seksem a łzami. Próbuje jakoś wyjaśnić, o co nam chodzi. I tutaj najczęściej pojawia się ten pierwiastek dramatyzmu albo euforii, który ma pomóc zrozumieć to niesamowite rozładowanie, jakiego doświadczyliśmy w ciele - wyjaśnia ekspertka.
Chłopaki też płaczą?
W popkulturze postkoitalny płacz najczęściej kojarzony jest z kobietami. I faktycznie, badania psychologów Joela Maczkowiacka i Roberta Schweitzera wykazały, że prawdopodobieństwo łez po stosunku jest prawie trzy razy wyższe u kobiet niż u mężczyzn. Co nie oznacza, że mężczyźni nie płaczą. Po prostu o tym nie mówią, ale to nie ma związku z seksem, a płcią kulturową i oczekiwaniami, jakim muszą sprostać mężczyźni.
- To jest połączone z socjalizacją. Stereotypowo to jednak dziewczynki mają większe przyzwolenie na płacz. Chłopcy - zdecydowanie nie. Dlatego o tych męskich łzach mówi się tak mało. A jeśli kwestia mężczyzn w ogóle się pojawia, to najczęściej w kontekście reakcji partnera na płaczącą w łóżku kobietę - podkreśla Agata Loewe.
Zatem jakie są te reakcje? - Różne, powiem dyplomatycznie - żartuje seksuolożka. - Reakcja zależy przede wszystkim od tego, jak zachowuje się płacząca osoba, czy stara się te łzy ukryć, czy jest nimi skrępowania, no i od rodzaju relacji, jaka jest między kochankami. Nie bez znaczenia jest też fakt, czy płacz pojawił się po raz pierwszy - wylicza terapeutka. - Wyraz emocji w seksie i po nim zależy od tego, jaka relacja nas łączy. Będzie odbierany inaczej w stałym związku, inaczej, gdy spotykamy się na chwilę - tłumaczy.
Postanowiłam sprawdzić u źródła, jak to jest patrzeć na płaczącą w łóżku partnerkę.
Marcin pamięta, kiedy jego dziewczyna po raz pierwszy zalała się łzami. - Najpierw oczywiście się przestraszyłem, że sprawiłem jej ból. Gdy zapewniła mnie, że wszystko jest ok i płacze ze szczęścia, trochę nie mogłem w to uwierzyć. Ale potem okazało się, że moja dziewczyna faktycznie ma taki mechanizm, że jak jest szczęśliwa, to uruchamia się fontanna. Nieważne, czy dmucha świeczki na urodzinowym torcie, ogląda ze mną "Dirty Dancing", czy przyjmuje oświadczyny, łzy są zawsze. Czasem wystarczy, że się przytulamy i już - śmieje się mężczyzna.
Seks, dotyk i łzy
Agata Loewe podkreśla, że związek między dotykiem, a raczej jego deficytem, a łzami podczas stosunku jest niebagatelny. - Ludzie są zaprogramowani na dotyk. Nie potrafimy bez niego przeżyć, o czym świadczą te słynne badania na małych małpkach, które niedotykane umierały - wspomina.
- Często jest tak, że w życiu tego dotyku nam brakuje. Bo od dawna nie mamy żadnego partnera, albo jesteśmy po stracie, śmierci, albo od marca jesteśmy w izolacji przez pandemię. Emocjonalnie i fizycznie tego dotyku nam bardzo brakuje, choć sobie tego nie uświadamiamy. I jeśli już ktoś nas dotknie i to jest dotyk bezpieczny, dobry, czuły, to mogą polecieć łzy. Właśnie dlatego ludzie często płaczą w gabinetach masażu! - zaznacza.
Seksuolożka dodaje, że różnicę między dobrymi a złymi łzami większość z płaczących czuje intuicyjnie. - Albo zupełnie świadomie, gdy jesteśmy w związku raniącym, gdy jesteśmy krzywdzeni, albo co gorsza, jesteśmy w związku przemocowym. Płacz może wynikać z bólu fizycznego, ale też emocjonalnego - dodaje.
Kiedy więc warto szukać pomocy terapeuty? - Kiedy to, co przeżywamy, nie jest dla nas naturalne, odbiega od naszej indywidualnie przeżywanej normy, która dla każdego jest inna. Ewentualnie wtedy, gdy zobaczymy, że ta nasza osobista norma jednak dla większości ludzi normą już nie jest - mówi Loewe.
- Podam przykład spoza sfery seksualnej. Jeśli jesteśmy w toksycznym związku i nie liczymy nawet na urodzinowy prezent od partnera, a wszystkie inne pary dookoła nas jednak te prezenty biorą za pewnik, to znak, że może warto poszukać pomocy - wyjaśnia. Tym samym potwierdzając zasadę, o której mówi każdy terapeuta i seksuolog, że seksu nie wystarczy uprawiać, trzeba o nim przede wszystkim rozmawiać, nawet przez łzy.