Podkarpacie pod ostrzałem. Internauci chcą bojkotować region, gdzie wygrał Andrzej Duda
Urzędujący prezydent zdobył na Podkarpaciu ponad 70 proc. głosów. Wynik oburzył część internautów, którzy rozkręcili internetową nagonkę na ten region. Mieszkańcy są oburzeni, a jedna z posłanek zgłosiła sprawę do prokuratury.
Województwo podkarpackie jest bastionem Prawa i Sprawiedliwości już od wielu lat i do tej pory nikogo nie bulwersowały preferencje polityczne mieszkańców tego regionu. Podczas ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych partia rządząca uzyskała na Podkarpaciu ponad 62-procentowe poparcie, a Koalicja Obywatelska niewiele ponad 14 proc.
Nic więc dziwnego, że niecały rok później zdecydowana większość mieszkańców Podkarpacia postawiła krzyżyk na karcie do głosowania przy nazwisku Andrzeja Dudy, a nie Rafała Trzaskowskiego. Kandydat popierany przez PiS zdobył w tym regionie wyjątkowo wysokie, bo liczące aż 70,92 proc. poparcie. To nie spodobało się części jego przeciwników z innych zakątków Polski, którzy postanowili przelać swoje frustracje na mieszkańców województwa podkarpackiego.
W sieci pojawiła się internetowa akcja nawołująca do nagonki na dwa województwa (podkarpackie i lubelskie), gdzie bezapelacyjnie wygrał Andrzej Duda. Anonimowi założyciele chcą, aby przyłączyć te regiony do Ukrainy, ponieważ ich zdaniem już nie powinny być częścią Polski. Pod petycją podpisało się ponad 800 osób, a jej treść została udostępniona 18 tysięcy razy.
Realizacja postulatu jest niemożliwa, ale już samo propagowanie pomysłów nawołujących do podziałów budzi ogromne kontrowersje. W sieci pojawiają się wypowiedzi osób, które nie tylko wulgarnie obrażają wyborców PiS z Podkarpacia, ale również zapowiadają bojkot regionu. "Nie będę już tam jeździł i zostawiał moich ciężko zarobionych pieniędzy ludziom, którzy wybierają nietolerancję i życie z socjali", "Niech siedzą sobie sami w tych lasach i wielbią Dudę. Kiedyś wyjdzie im to bokiem" – czytamy w komentarzach.
Julita Widak, podkarpacka działaczka polityczna popierająca Rafała Trzaskowskiego, szybko ruszyła z akcją, która ma na celu ostudzić emocje. Kobieta opublikowała swoje zdjęcie z kartką, na której widnieje napis: #WszyscyPodkarpaciem i zachęciła do robienia tego samego.
"Ogromna fala hejtu dotknęła nas, mieszkańców województwa podkarpackiego. Pamiętajcie, demokracja nie ma nic wspólnego z dyskryminacją. Dlatego ruszamy z akcją, która ma na celu wsparcie i pomoc. Pokażmy wspólnotę!" – zaznaczyła w mediach społecznościowych.
Przeciwniczką podziałów jest również Joanna Rapciak-Goclon, która kilka lat temu przeprowadziła się na Podkarpacie. - Nie głosowałam za Dudą, ani ja, ani większość moich bliskich znajomych z Rzeszowa i ogólnie z Podkarpacia. Szlag mnie trafia, jak widzę, że w telewizji i internecie dzieli się kraj na pół, a nas nazywa "Polską B" – podkreśla.
Joanna na co dzień pracuje jako rehabilitantka i oblicza, że 99 procent jest pacjentów, to wyborcy PiS. – Pracuję z każdą osobą nawet po kilka miesięcy, więc mam okazję dobrze poznać to grono i często zżywam się z nimi. Pacjenci słysząc o Trzaskowskim odpowiadają typowymi hasłami: "złodziej, wyprzeda Polskę Niemcom, jak PO rządziło, to nic ludziom nie dawało" – cytuje Joanna.
Jednak na tym zazwyczaj kończy się dyskusja. – Nikt mnie nigdy nie obraził, nie zwyzywał – stanowczo zaznacza. – Ja tak samo nie wyobrażam sobie, żeby krytykować tych ludzi. Zresztą, jak mogłabym powiedzieć "pisior" np. o 95-letniej pani Bogusi, która codziennie częstuje mnie tym, co ma w domu i zapewne podzieliłaby się ostatnią bułką – mówi Joanna.
Perspektywa ataków przeraża 38-letnią Agatę, która na co dzień również mieszka w Rzeszowie. Kobieta nigdy nie oddała głosu na kandydatów z ramienia Prawa i Sprawiedliwości i przeraża ją hejt, który wylewa się na mieszkańców jej regionu. – Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka! Ja nie popieram Dudy, chociaż wiem, że są tutaj ludzie, którzy staną za nim murem, niezależnie od tego, co powie i zrobi – wyjaśnia mi.
Agata wybiera się w przyszłym tygodniu do Warszawy i przyznaje, że ma pewne obawy. – Ciekawe czy kierowcy będą mi dokuczać na widok moich rzeszowskich tablic rejestracyjnych – zastanawia się.
"Śmiech na sali"
Postanowiłam sprawdzić, jakie podejście mają ludzie z mniejszego niż Rzeszów miasteczka na Podkarpaciu i wybrałam się na główny plac w Jaśle. Życie w tym mieście toczy się spokojnym rytmem, a jego mieszkańcy podchodzą z dystansem do całej nagonki w mediach społecznościowych. Sprawiają wrażenie zupełnie obojętnych. – A niech sobie wypisują, co chcą. My tutaj mamy się dobrze i nie interesuje nas oburzenie obcych ludzi z drugiego końca kraju – mówi mi starsza pani wychodząca z warzywniaka.
- Nie sądzę, żeby nagle warszawiacy przestali przejeżdżać w Bieszczady. Chociaż w sumie mogliby tak zrobić. Nie będziemy płakać za ludźmi, którzy zostawiają u nas więcej śmieci niż pieniędzy – twierdzi mężczyzna czekający na autobus miejski. - Serio? Atakują nas, bo zagłosowaliśmy na pana Andrzeja Dudę? Ludzie, którzy niby tak walczą o demokrację i tolerancję w Polsce? Śmiech na sali. Niech tylko później nie mówią, że my kogoś nienawidzimy, bo teraz pokazują, że to oni zieją nienawiścią – podkreśla młody, rosły chłopak przechodzący obok.
Wszystkie osoby, z którymi rozmawiałam twierdzą, że internetowa akcja jest wyjątkowo nieudanym żartem, który wyłącznie podsyca negatywne nastawienie wobec osób z odmiennymi poglądami. – Wybór prezydenta mocno podzielił Polaków. Nie wiem, co się dzieje z nami, ale widać, że coraz trudniej przychodzi nam szanowanie drugiego człowieka. Super, że tyle osób poszło głosować, tylko teraz pora nauczyć się respektować wyniki wyborów – zaznacza Hanna 48-letnia mieszkanka Dębicy, która poparła Rafała Trzaskowskiego.
Petycja zaniepokoiła też podkarpacką posłankę PiS, która zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. Anna Schmidt-Rodziewicz, Sekretarz Stanu i Pełnomocnik rządu ds. Równego Traktowania, uważa tego typu internetowe akcje za sianie mowy nienawiści.
- W Polsce kilka lat temu, a dokładniej w Łodzi, doszło do straszliwego mordu na tle politycznym, dlatego trzeba natychmiast reagować na takie inicjatywy. Dla jednych to nieznaczący żart, dla innych sygnał, który niewłaściwie zrozumiany, może doprowadzić do eskalacji wrogich postaw, a nawet agresji. Wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, nie ma lepszych i gorszych Polaków, nie ma lepszych i gorszych wyborców. Organy państwa muszą chronić swoich obywateli skutecznie – powiedziała w rozmowie z WP Kobieta.
W czwartek po południu link do petycji został dezaktywowany przez jej założyciela.