Podpalono mieszkanie na trasie Marszu Niepodległości. Hanna Lis widziała to z bliska
– Nie sądzę, żeby rzucili do tego mieszkania racę, bo od racy nie zapaliłoby się w ciągu kilku minut. W każdym razie usłyszałam głośny wybuch, a potem zobaczyłam gęsty dym – mówi w rozmowie z WP Kobieta dziennikarka.
11.11.2020 17:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Hanna Lis nakręciła kilka emocjonalnych filmików tuż po podpaleniu mieszkania, które publikowała na Twitterze. Lokal był przy trasie Marszu Niepodległości. Po jakimś czasie udało nam się z nią skontaktować.
– Pierwsza myśl: może zająć się pół kamienicy – opowiada roztrzęsiona.
Podpalenie mieszkania w czasie Marszu Niepodległości - relacja Hanny Lis
Słyszymy od niej, że nikt nie wiedział, jak bardzo poważny jest to pożar. – Zważywszy na duszący, gęsty dym i na to, że przyjechały 4 zastępy straży pożarnej, nie wyglądało to dobrze – zaznacza Lis. – Strażacy przyjechali błyskawicznie, 3 czy 4 minuty po wybuchu pożaru. Na szczęście – z tego, co wiem – właściciela mieszkania nie było w domu – mówi nam.
Rozmówczyni WP Kobieta nie kryje swoich emocji. – Na początku nie przyszło mi do głowy, aby ktoś mógł zrobić to celowo. Do momentu, w którym Twitter obiegł filmik, z którego jasno wynika, że bandyci celowali w mieszkanie, na którego balkonie wisi baner Strajku Kobiet. Zostało to zresztą nagrane. Jeden z nich mówi: "Niech ta k… spłonie". A drugi przytomnie zauważa, ze "to nie to mieszkanie" – cytuje Lis. – A co gdyby w tym mieszkaniu akurat pod oknem spało małe dziecko? – pyta.
– To jest bandytyzm. To jest przerażające – kończy swoją relację dziennikarka.