"Podróż Cilki". Fragment kontynuacji książki "Tatuażysta z Auschwitz"
"Tatuażysta z Auschwitz" poruszył miliony czytelników na całym świecie. Dzięki autorce książki, Heather Morris, możemy dowiedzieć się, co stało się z przyjaciółką Lale Sokołowa z obozu, Cilką Klein. Dziewczynę posądzono o kolaborację z wrogiem, przez co trafiła do gułagu.
Publikujemy fragment powieści "Podróż Cilki", historii młodziutkiej dziewczyny, którą Lale Sokołow, tatuażysta z Auschwitz, uważał za najdzielniejszą osobę, jaką kiedykolwiek poznał.
Birkenau, luty 1945 roku
Cilka siedzi w bloku, jak najbliżej piecyka, który ogrzewa pomieszczenie. Już wie, że zwróciła na siebie uwagę. Inne kobiety, które były w stanie chodzić, w tym jej przyjaciółki, zostały kilka tygodni wcześniej wyprowadzone siłą z obozu przez SS. Na miejscu zostali tylko wychudzeni jak szkielety chorzy więźniowie i dzieci. No i Cilka. Wszyscy mieli być rozstrzelani, ale uciekający w panice naziści zostawili ich na pastwę losu.
Do żołnierzy dołączyli inni funkcjonariusze – agenci kontrwywiadu. Cilka słyszała – choć nie jest pewna, co to oznacza – że przysyła się ich do opanowania sytuacji, do której zwykli żołnierze nie są przeszkoleni. Zadaniem sowieckiej agentury jest pilnowanie prawa i porządku, zwłaszcza w przypadku jakiegokolwiek zagrożenia wobec państwa sowieckiego. Żołnierze powiedzieli jej, że agenci przesłuchują wszystkich więźniów, żeby ustalić ich status i przyczynę trafienia do obozu, szczególnie jeśli zachodzi podejrzenie, że ktoś kolaborował z nazistami. Wycofująca się armia niemiecka została uznana za wroga Związku Radzieckiego, a zatem każdy, kto jest z nią w jakikolwiek sposób związany, automatycznie również staje się wrogiem sowieckiego ustroju.
W budynku pojawia się żołnierz. "Chodź ze mną" – rzuca, wskazując na Cilkę, a ona czuje nagle, że za prawe ramię chwyta ją czyjaś ręka i ciągnie w górę. Przez ostatnie kilka tygodni cały blok przyzwyczaił się już, że każda nowa osoba jest zabierana na przesłuchanie. Cilka sądzi, że po prostu przyszła "jej kolej". Ma osiemnaście lat i wierzy, że tamci zrozumieją – nie było innego wyjścia, zrobiła to, co zrobiła, żeby przeżyć. Nie miała wyboru, inaczej czekała ją pewna śmierć. Teraz może tylko mieć nadzieję, że wkrótce będzie mogła wrócić do domu w Czechosłowacji i zostawić to wszystko za sobą.
Cilka próbuje uśmiechnąć się do czterech mężczyzn, którzy siedzą naprzeciwko niej. Mają ukarać jej okrutnych dręczycieli, a nie ją. Teraz już wszystko będzie dobrze, czas cierpień dobiegł końca. Nikt jednak nie odpowiada na jej uśmiech. Cilka widzi, że mundury funkcjonariuszy różnią się nieco od tych, które noszą zwykli żołnierze. Ramiona zdobią niebieskie pagony w tym samym odcieniu co leżące na blacie stołu czapki z czerwonym otokiem.
Jeden z nich w końcu się do niej uśmiecha i odzywa łagodnym głosem.
– Powiecie nam, jak się nazywacie?
– Cecilia Klein.
– Skąd pochodzicie, Cecilio? Podajcie kraj i miasto.
– Z Bardejova w Czechosłowacji.
– Data urodzenia?
– 17 marca 1926 roku.
– Od jak dawna tu jesteście?
– Przyjechałam tu 23 kwietnia 1942 roku, tuż po skończeniu szesnastu lat.
Agent patrzy na nią badawczo.
– To długo.
– Tutaj to cała wieczność.
– Coście tu robili od kwietnia 1942 roku?
– Starałam się przeżyć.
– No dobrze, a dokładnie? – Funkcjonariusz pochyla głowę w jej stronę. – Nie wyglądacie, jakbyście tu głodem przymierali.
Cilka nie odpowiada, ale dłonią odruchowo dotyka włosów, które kilka tygodni temu sama obcięła przy samej skórze po tym, jak jej przyjaciółki wyprowadzono z obozu.
– Pracowaliście?
– Byle utrzymać się przy życiu.
Mężczyźni wymieniają spojrzenia. Jeden podnosi arkusz papieru i udaje, że go czyta.
– Mamy tu doniesienie na wasz temat, Cecilio Klein – oznajmia. – Według tego, co piszą, przeżyliście, boście byli prostytutką wroga.
Cilka milczy, z trudem przełyka ślinę, wodzi wzrokiem od jednego mężczyzny do kolejnego, próbuje zrozumieć, co mówią, czego od niej oczekują.
– To proste pytanie – odzywa się następny. – Pieprzyłaś się z nazistami?
– Oni byli moimi wrogami. Ja tu byłam więźniarką.
– Ale czy pieprzyłaś się z nazistami? Bo nam powiedziano, że tak.
– Musiałam robić to, co mi kazali ci, którzy mnie tu zamknęli. Tak samo jak wielu innych więźniów.
Agent, który zaczął rozmowę, podnosi się z krzesła.
– Cecilio Klein, wyślemy was do Krakowa, a tam zadecydujemy, co dalej z wami zrobimy – oznajmia. Teraz już na nią nawet nie patrzy.
– Nie – protestuje Cilka. Nie może w to uwierzyć. – Nie możecie mi tego zrobić! Byłam tu więźniarką!
– Mówicie po niemiecku? – pyta cicho funkcjonariusz, który wcześniej nie zabierał głosu.
– Tak, trochę. Spędziłam tu trzy lata.
– Podobno w ogóle niezła z was poliglotka, mimo że pochodzicie z Czechosłowacji.
Cilka nie oponuje. Marszczy czoło, nie rozumie, jakie to ma znaczenie. Języków uczyła się w szkole i od innych więźniów.
Funkcjonariusze ponownie wymieniają spojrzenia.
– Skoro znacie tyle języków, to mamy podstawy sądzić, że przyjechaliście tu szpiegować i sprzedawać informacje obcym siłom. W Krakowie dokładnie zbadamy tę sprawę.
– Skażą was na wiele lat ciężkich robót – informuje sucho ten, który pierwszy się do niej odezwał.
Do Cilki przez chwilę nie dociera, co właśnie usłyszała. Otrzeźwienie przychodzi, dopiero gdy żołnierz, który przyprowadził ją tu, chwyta ją za ramię i ciągnie w kierunku drzwi.
– Jestem niewinna! Oni mnie zmusili, zostałam zgwałcona! Nie! Proszę!
Funkcjonariusze pozostają jednak głusi na jej krzyk. Zaczynają kolejne przesłuchanie.