Takich małżeństw coraz więcej. Rodzice nie mogą tego pojąć
Wielu małżonków nie mieszka ze sobą po ślubie, tak jak Magda, która kocha męża, ale jednocześnie ceni sobie prywatność. - Po co stwarzać nowe pole do kłótni? - pyta ironicznie.
Osobne kołdry czy sypialnie? To już przeszłość. Niektóre pary idą o krok dalej. Są razem, ale posiadają oddzielne mieszkania - czasami na tym samym osiedlu, a czasami nawet w innym mieście. Z pełną świadomością decydują się żyć oddzielnie. Łączy ich uczucie i oczywiście chcą razem spędzać czas, ale tylko w określonym wymiarze.
Razem, a jednak osobno
Coraz więcej osób decyduje się na związek typu "Living Apart Together", w skrócie "LAT". Polega to na tym, że partnerzy są w intymnym związku (często małżeńskim), ale nie mieszkają razem pod jednym dachem.
Taki model staje się coraz bardziej popularny, szczególnie wśród młodszych par, które cenią sobie swoją niezależność i chcą mieć osobną przestrzeń. W praktyce oznacza to, że każda osoba mieszka we własnym mieszkaniu, a spotkania odbywają się u jednego lub drugiego partnera.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wendzikowska o życiu singielki: "UWIELBIAM TO". Chodzi na randki sama ze sobą!
Starsze pokolenie łapie się za głowę
W czasach młodości naszych rodziców i dziadków relacje były budowane na solidnych fundamentach. Wspólny dom nie odnosił się wyłącznie do czterech ścian. To była przestrzeń, w której rodziły się wspomnienia i latami budowano zaufanie.
Teraz młodzi wolą żyć na własnych zasadach. W rozmowie z "Newsweekiem" wypowiedziała się m.in. Magda, którą rodzice próbują przekonać do zamieszkania z mężem na stałe. Ona stoi przy swoim.
- Jesteśmy dorośli, dwa lata temu wzięliśmy ślub. O ile nasze rodziny przebolały jakoś fakt, że jestem starsza od męża o trzy lata, o tyle z oddzielnym zamieszkaniem kompletnie sobie nie radzą. Odwrotnie niż my: bardzo chwalimy sobie ten stan rzeczy - zaczęła Magda.
Kobieta przekonuje, że żyjąc osobno, unika niepotrzebnych konfliktów z mężem. Dzięki temu rozwiązaniu mają więcej przestrzeni dla siebie i są bardziej samodzielni.
- Każde z nas ma swoje mieszkanie, które uwielbia. Potrzebujemy też sporej autonomii. Ja kocham gadżety, kolekcjonuję kubki ze świata i dzwonki. Mój mąż uwielbia minimalizm, jest pedantem. Po co stwarzać sobie nowe pole do kłótni? Mieszkaliśmy razem miesiąc i uznaliśmy, że to bez sensu - dodała.
Psychoterapeutka stawia sprawę jasno
Psychoterapeutka Maja Pisarek w rozmowie z "Newsweekiem" tłumaczy, że często spotyka się z taką sytuacją. Problem nasilił się po pandemii, kiedy wszyscy byli zamknięci w domach. Pary mogły zatracić wówczas poczucie niezależności.
- Dociera do mnie sporo takich historii. Słyszę je nie tylko w gabinecie. Pokuszę się o stwierdzenie, że po wielkim zmęczeniu pandemią, kiedy często siedzieliśmy sobie na głowie, nierzadko w ciasnych mieszkaniach, wiele osób sięga po to rozwiązanie z większą łatwością i zgodą. Część osób ma poczucie, że jest im to potrzebne na jakimś etapie życia czy związku - ocenia.
W sytuacji częstych sporów i braku szans na dogadanie się w kwestiach dotyczących wspólnego zamieszkania, może to być jedyne wyjście.
- Jeśli trudno nam się do siebie dopasować, to już wiemy, że nie musimy z siebie rezygnować dla związku. Mieszkanie osobno staje się złotym środkiem, sposobem na omijanie konfliktów, awantur - kwituje Pisarek.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl