Urlop zamienił się w koszmar. "Nigdy więcej w takim składzie"
– Mieliśmy prawdziwe włoskie wakacje, jak na filmach… Ojciec i brat nie odzywali się do siebie przez cały dzień, a ja z mamą i siostrami nie wiedziałyśmy, jak do nich podejść, aby przestali się dąsać. Tak że początek wakacji był naprawdę wyczerpujący – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Helena Domańska, wspominając jeden z rodzinnych wyjazdów.
Czasem z bliskimi najlepiej wychodzi się na zdjęciach - mówi znane powiedzenie. Niestety, zdarza się, że okazuje się ono wyjątkowo prawdziwe. Nie w każdym przypadku wyjazd na urlop z rodziną jest dobrym pomysłem. Zwłaszcza jeśli na co dzień nie spędzamy ze sobą dużo czasu i nie wiemy, czy dogadamy się w momencie, gdy jesteśmy niejako skazani na swoje towarzystwo.
Tak naprawdę wszystko zależy od tego, jak wyglądają nasze relacje z osobami, z którymi planujemy wyjazd. Jeżeli mamy dobry kontakt, prawdopodobnie nawet w kryzysowej sytuacji podczas wakacji uda nam się dojść do porozumienia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
#dziejesienazywo: To oni zyskują, rezerwując first minute
– Wyjazdy z teściami to moje ulubione, szczególnie w okolicach San Felipe nad morzem Corteza. Teściowa nie widziała nas długo, więc dzieci mieliśmy z głowy. Generalnie świetny czas dla wszystkich, żadnych kłótni – mówi Alicja Cuellar-Tarczewska.
Rozmówczyni Wirtualnej Polski dodaje, że podczas wakacji cała rodzina docenia wspólne chwile. – Moja teściowa mieszka w Meksyku. Nawet jak jesteśmy u niej przez miesiąc czy trzy i chodzę po jej kuchni, coś poprzestawiam, czy ugotuję po swojemu, spędzamy razem fajny, wspólny czas – podkreśla.
"Jechaliśmy w pełnym napięcia milczeniu"
Helena Domańska przyznaje, że wyjazdy z jej rodziną bardzo często obfitowały w sytuacje, które wszystkim wczasowiczom podnosiły ciśnienie.
– Mój ojciec boi się latać samolotem. Zarzeka się, że nigdy nie wsiądzie na pokład. Z tego też powodu wszystkie podróże do mojej siostry, która mieszka we Włoszech, odbywaliśmy samochodem. W trakcie takich długich tras nigdy nie brakowało kłótni między wszystkimi podróżującymi – mówi Wirtualnej Polsce.
29-latka wspomina jedne z takich wakacji. Ojciec Heleny po raz kolejny uparł się na wyjazd samochodem, co doprowadziło do sprzeczki jeszcze przed wyjazdem. I postawił na swoim. Rodzina ruszyła do Włoch autem.
– W którymś momencie, po wielu godzinach jazdy, ojciec łaskawie się zgodził, że czas na zmianę kierowcy. Za kółkiem usiadł mój brat. Oczywiście przed zmianą nie obyło się bez ożywionych dyskusji. Nadąsany tata przesiadł się na miejsce nawigatora i, zamiast śledzić drogę, zasnął – wspomina.
W trakcie nocnej jazdy zasnęli też pozostali pasażerowie. Kiedy się obudzili, okazało się, że wjechali na kręte górskie drogi.
– Brat stwierdził, że na włoskiej autostradzie będą korki i pojedzie objazdem przez góry. Tak omijał te korki, że w końcu się zgubiliśmy i nie mogliśmy znaleźć drogi. Kręciliśmy się przez trzy godziny. Brat się zestresował. A chyba nie muszę dodawać, jak zareagował tata… Przez kolejne godziny jechaliśmy w pełnym napięcia milczeniu – wspomina.
Po dojechaniu na miejsce znów zaczęła się głośna dyskusja o tym, kto powinien kierować, kto nawigować, kto zapłacić za paliwo za nadłożone kilometry.
– Mieliśmy prawdziwe włoskie, rodzinne wakacje, jak na filmach… Ojciec i brat nie odzywali się do siebie przez cały kolejny dzień, a ja z mamą i siostrami nie wiedziałyśmy, jak do nich podejść, aby przestali się dąsać. Tak że początek wakacji był naprawdę wyczerpujący – kwituje.
Później emocje nieco opadły. – Brat wciąż jednak powtarzał, że więcej na takie wakacje nie pojedzie. Chyba że sam doleci do nas samolotem. Ojciec rzucił: "A rób, co chcesz".
Pojechali w siedem osób. "Teściowa i siostra męża naskoczyły na mnie"
Patrycja rok temu wybrała się na wakacje z córką, mężem, jego siostrą z dwojgiem dzieci i teściową. – Już wiem, że nigdy więcej nie pojedziemy w tym składzie – zaznacza. Wspomina, że synowie siostry męża sprawiali, że zamiast odpocząć, prawie codziennie otrzymywała porcję stresu. A wszystko przez kilkulatków i podejście ich mamy oraz babci do tego, jak się zachowują. Chłopcy mają kolejno siedem i osiem lat. Córka rozmówczyni Wirtualnej Polski - jedenaście.
– Dzieci siostry mojego męża są rozwydrzone. Nie dawały nam chwili spokoju, mama pozwala im na wszystko. Siostra męża jest w separacji. Rozumiem, że wszystkim jest ciężko, ale to nie znaczy, że ma pozwalać dzieciom na wszystko – stwierdza.
Jak wspomina, raz zwróciła chłopcom uwagę, gdy dokuczali jej córce. Nie pomogło.
– Dokuczali jej, oblewali wodą, kiedy leżała na leżaku. Miarka się przebrała, jak wylali z wiaderka wodę na telefon córki. Był płacz. Rozrabiaki nie poniosły żadnych konsekwencji. Teściowa natomiast wypomniała, że moja córka powinna się z nimi bawić, a nie tylko na telefonie siedzieć – wyjawiła Patrycja.
Jak dodała, córka nie zna się za dobrze z ciotecznym rodzeństwem. Ma też inne zainteresowania. Zamiast budować zamki i fortece na plaży, wolała poleżeć pod parasolem, posłuchać muzyki. Popływać. Zająć się sobą.
– Teściowa i siostra męża naskoczyły na mnie. Byłam też zła na męża, bo nie był w stanie zająć stanowiska i mnie wesprzeć. A dla mnie chłopcy są zwyczajnie niewychowani – kwituje.
Wakacje z rodziną? Więcej luzu i stawianie granic
Psycholożka Alicja Cuellar-Tarczewska zauważa, że kobiety-matki często biorą na siebie zbyt wiele. Odnosząc się do rodzinnych wyjazdów, podczas których czeka nas spędzanie czasu np. z teściową, zwraca uwagę na bardzo ważny czynnik.
– Relacje naszych mężów z teściową, czyli przecież ich matką, też bierzemy na siebie. A to nie nasza odpowiedzialność. Przede wszystkim chyba najważniejsze jest, by zdać sobie sprawę, że jedziemy tylko na wakacje – zaczyna ekspertka.
Tak jak dzieciom wówczas pozwalamy na więcej: mogą siedzieć dłużej wieczorem, zjeść lody, tak pozwólmy dziadkom, teściom na inne traktowanie naszych dzieci.
– To również wynika z innych ról: rodzice odpowiadają za kwestie wychowawcze, a dziadkowie za przyjemności i swobodę. Na wakacjach powinno się zatem dodać to wszystko do siebie, żeby w rezultacie zdjąć z siebie trochę stresu i odpowiedzialności. Pozwólmy sobie na więcej luzu – dodaje Alicja Cuellar-Tarczewska.
Psycholożka podkreśla, że dla wzajemnego poczucia komfortu, możemy wcześniej określić ramy takiego rodzinnego wyjazdu. – Działajmy na zasadzie: nie będę się wtrącać w trzecią porcję lodów, które babcia kupi dziecku, ale w siódmą już tak – wyjaśnia.
Aby uniknąć przeciążenia wspólnym towarzystwem, możemy również posiłkować się określonym systemem spędzania czasu na wakacyjnym wyjeździe.
– Podam przykład. Jeden dzień spędzamy wspólnie, drugi będzie zarezerwowany dla rodziców, trzeci - dla mamy, czwarty: ojciec z synem plus dziadek. Wówczas unikniemy przeciążenia związanego z koniecznością spędzania urlopu wspólnie. Nie wszyscy muszą iść z radością np. do skansenu, inni mogą nie chcieć morsować – wyjaśnia Alicja Cuellar-Tarczewska.
Rozmawiała Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.