"Starcza mu piwo i telewizor". "Gwoździem do trumny" był ostatni urlop
Wspólny urlop może zbliżyć do siebie dwoje ludzi. Może jednak także ostatecznie przypieczętować koniec relacji. O tym, czy to prawda, że najwięcej pozwów rozwodowych wpływa po wakacjach i po feriach - rozmawiamy z psychoterapeutką i prawnikiem oraz osobami, dla których urlop stał się jednym z impulsów do zmiany.
08.08.2022 | aktual.: 30.07.2024 16:49
Wakacje zwykle kojarzą się z wypoczynkiem po całym roku pracy, poznawaniem nowych ludzi lub idealnym czasem na znalezienie drugiej połówki. Może się jednak okazać, że w niektórych przypadkach, nadmiar wolnego spowoduje zupełnie inne doświadczenia, pociągające za sobą poważne decyzje.
Kilka lat temu, prof. Julie Brines z University of Washington przeprowadziła badania, po których okazało się, że najwięcej pozwów rozwodowych wpływa po wakacjach i feriach zimowych. Jej zdaniem, wiele par miewa duże oczekiwania dotyczące urlopu, pokładając w nim np. nadzieję na poprawę relacji i rozwiązanie trawiących związek problemów.
O ile sam nieudany urlop nie jest powodem rozstania, może wiele powiedzieć o kondycji konkretnej relacji i stać się jednym z elementów składowych ostatecznej decyzji.
Pourlopowe kryzysy
Choć wspomniane badania przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych, pewne korelacje wciąż widać także i w Polsce, a zwiększoną liczbę pozwów rozwodowych we wrześniu zauważa adwokat Maciej Rodacki.
- Tak, myślę, że rzeczywiście tak jest. Właśnie po okresie wakacyjnym w rozmowach z klientami pojawiają się wypowiedzi, w których pobrzmiewa rozczarowanie m.in. wspólnymi wakacjami. Wiadomo, nikt w uzasadnieniu pozwu rozwodowego nie wskazuje nieudanego urlopu jako przyczyny, jednak powiedziałbym, że jest to dodatkowy czynnik. Ktoś już myślał o rozwodzie, a nieudane wakacje stały się tylko impulsem - mówi Rodacki w rozmowie z WP Kobieta.
Podobne zależności dostrzegają również psychoterapeuci w swoich gabinetach.
- Wrzesień zawsze jest miesiącem, w którym zgłaszają się pary. Pojawiają się refleksje, że właśnie wakacje były taką "kropką nad i" w decyzji o rozstaniu - mówi w rozmowie z WP Kobieta Barbara Wesołowska-Budka – psycholog, psychoseksuolog, trener, certyfikowany psychoterapeuta CBT (terapia poznawczo-behawioralna), superwizor CBT.
Kropla przelewająca czarę goryczy
Nieudany urlop był jednym z impulsów, mających wpływ na ostateczną decyzję o rozstaniu u Asi, która prawie rok temu zakończyła trzyletni związek.
- Wspólny wyjazd do Zakopanego, bez znajomych, uświadomił mi, że tak naprawdę niewiele mamy wspólnego. Powiem szczerze, że wszystko działo się w ciszy, bo nie potrafiliśmy i w sumie nie mieliśmy nawet o czym ze sobą rozmawiać. Im więcej czasu ze sobą spędzaliśmy, tym bardziej się męczyłam - wspomina w rozmowie z WP Kobieta.
Kobieta zaznacza, że nie od razu podjęła decyzję o rozstaniu, jednak w głowie zakiełkowała myśl, że może trzeba się poważnie zastanowić.
- Potem wróciliśmy do codzienności, w tygodniu najczęściej się mijaliśmy, po pracy każde zajmowało się sobą i czas jakoś leciał. "Gwoździem do trumny" tej relacji był ostatni urlop, podczas którego właśnie nigdzie nie pojechaliśmy - wspomina.
- Paradoksalnie - czas wolny zamiast nas do siebie zbliżyć, pogłębił tę przepaść. Im więcej czasu miałam na przyjrzenie się swojemu partnerowi, tym bardziej czułam, że to nie to. Ja pragnęłam podróżować, poznawać, doświadczać, proponowałam wyjścia, wyjazdy i za każdym razem spotykałam się z odmową. Ostatecznie nie pojechaliśmy nigdzie, a ja chyba w końcu zauważyłam, że jemu do szczęścia wystarczy piwo i telewizor – mówi.
Brak odpowiedniej komunikacji
Zapytana o tę sytuację terapeutka zwraca uwagę na coś, co często pojawia się w jej pracy gabinetowej i klinicznej, czyli brak odpowiedniej komunikacji w związkach.
- Myślę, że powinniśmy jasno wyrażać swoje potrzeby, słuchać i szukać kompromisów. Nawet w takiej kwestii jak urlop. Jeśli przez większość roku akceptujemy lub nie zwracamy uwagi na to, że jedna strona woli spędzać czas przed telewizorem, a druga idzie w tym czasie np. pobiegać, to nie możemy wzajemnie oczekiwać, że nagle na wakacjach ten tryb się zmieni. Pary często mają także jakieś wyobrażenie urlopu. Jeśli zupełnie inne i nie ma kompromisu, zaczyna się konflikt. I tu znowu wracamy do punktu wyjścia, czyli braku czasu na rozmowy - zauważa Wesołowska-Budka.
Jak stwierdza psychoterapeutka - wakacje i wspólny urlop często uwypuklają rzeczy, których w naszych związkach nie zauważamy lub nie chcemy widzieć.
- To nie jest tak, że dobry związek rozpadnie się przez kłótnie na wakacjach. Jeśli już wcześniej występowały problemy, mogą się one stać przysłowiową "kroplą przelewającą czarę goryczy". To zawsze jest proces - podkreśla terapeutka.
Podobnie sytuację ocenia prawnik. Jego zdaniem, wakacyjny, wolny czas sprzyja refleksji, przemyśleniu swojej sytuacji osobistej i zawodowej.
- Czegoś na co dzień nie zauważamy, a na urlopie czasu jest więcej, dostrzegamy więcej wad, dochodzi do napięć, uwidaczniają się różnice i to przekłada się na kryzys, który może doprowadzić do rozstania. Stąd pewnie taka zbieżność, że stanowcze decyzje rzeczywiście zapadają w tym powakacyjnym okresie - mówi.
Zaznacza też, że nieudane wakacje i niespełnione oczekiwania to jeden z impulsów, składający się na rozstanie raczej młodych par. Wskazuje przy okazji jeszcze jedną, możliwą przyczynę zwiększonej liczby rozwodów po wakacjach.
- Względy organizacyjne. Często właśnie wrzesień jest takim miesiącem, który jest jakimś nowym początkiem - zaczyna się rok szkolny, ludzie wracają z urlopów i podejmują konkretne działania - komentuje.
Ucieczka od odpowiedzialności?
Jednym z tematów, pojawiających się zarówno w gabinetach terapeutycznych, jak i kancelariach są oczywiście zdrady, także i te wakacyjne. Barbara Wesołowska-Budka zwraca jednak uwagę no to, że nie tylko sama zdrada fizyczna czy nieudane życie seksualne może spowodować rozstanie, ale ogólny brak poczucia spełnienia w relacji.
- Wakacyjne kłótnie obserwuję z boku, ale są one bardzo częste - mówi Łukasz, steward jednej z linii lotniczych obsługującej m.in. typowo wakacyjne destynacje.
- Ludzie lecą np. na Malediwy, wszystko pięknie, zadowoleni, uśmiechy, buziaczki. Nawet w sukniach ślubnych wsiadają do tego samolotu, a wracają? No cóż, jak nie innym samolotem, to przynajmniej w dwóch różnych jego częściach - dodaje.
- Jest kilka takich charakterystycznych destynacji, gdzie takie sytuacje zdarzają się bardzo często - śmieje się. - To przede wszystkim Malediwy, Mykonos, Ibiza i Punta Cana, czyli bardziej "imprezowe" niż romantyczne miejsca. Do tego dochodzi trochę nudy, darmowe drinki i dzieją się różne rzeczy. Kiedyś miałem sytuację, kiedy starsze małżeństwo pokłóciło się podczas pobytu. Gdy wracali zastrzegli, że muszą siedzieć osobno. Najlepiej tak, żeby się nie widzieli. W kilku kwestiach, mimo nienawiści, musieli się skomunikować i - co najśmieszniejsze - przekazywali sobie informację przez stewardessę na zasadzie: "może pani jej/jemu powiedzieć" - wspomina Łukasz.
- Urlop to zwykle czas bez codziennych obowiązków, możemy odpoczywać i często, jak w czasach dzieciństwa, chcemy wyjść z "trybu odpowiedzialności". Wtedy mogą pojawić się zdrady, emocjonalne, ale i fizyczne - mówi Wesołowska-Budka.
"Wakacje nie są terapią"
W rozmowie z WP Kobieta także Łukasz porusza temat częstych prób ratowania relacji wspólnymi wakacjami.
- Z obserwacji, rozmów ze znajomymi i niestety własnego doświadczenia wiem, że jeśli coś się zepsuło, to zmiana środowiska, darmowe drinki w pakiecie all inclusive i zapach olejku do opalania tego nie uratują, a konflikty jeszcze bardziej eskalują. Widać to dobrze w związkach na co dzień żyjących na odległość, sam tak miałem, choć znam też ludzi mieszkających razem, ale i tak żyjących osobno.
- Jedzie się na wakacje, spędza się ze sobą czas 24 godziny na dobę i się zaczyna: szczoteczka leży nie tak jak powinna, deska w toalecie nie opuszczona, kosmetyki i ciuchy porozrzucane. Kłótnie, wzajemne pretensje, spędzanie czasu osobno. Jak jeszcze do tego dojdą hormony, słońce, plaża i drinki to niektórym niewiele trzeba, żeby poszukać pocieszenia u kogoś innego - mówi.
Urlop nie uratował też małżeństwa Magdy. Na wspólne wakacje wyjechała na prośbę męża, choć o chęci rozwodu poinformowała go wcześniej.
- Moja historia nie jest długa. Po kilkunastu latach przestałam kochać męża, z początku ciężko było mi się przyznać nawet przed sobą. Po około trzech latach rozterek poinformowałam, że chcę rozwodu. Po wielu prośbach obiecałam, że wszystko jeszcze raz przemyślę i damy sobie czas do wakacji, na które pojechaliśmy razem. Widziałam, jak mąż się starał, nie tylko podczas wyjazdu, jednak uczucia nie wróciły - mówi w rozmowie z WP Kobieta Magda. - Pewnie jeszcze będziemy wyjeżdżać razem na wakacje ze względu na dzieci. A jak będzie i jak długo uda nam się utrzymać przyjaźń? Czas pokaże - stwierdza.
- Sądzimy, że na wakacjach nadrobimy zaległości, ponownie się do siebie zbliżymy, będziemy uprawiać więcej seksu, a okazuje się, że tak nie jest. Jeśli przez dłuższy czas nie ma bliskości, to nie nadrobimy tego w dwa tygodnie – komentuje ekspertka. - Urealnijmy - wakacje, same w sobie, nie są terapią - podkreśla.
Kryzys początkiem nowej jakości
Wesołowska-Budka zwraca przy okazji uwagę na to, że coraz większa liczba osób zamiast inwestować w związek, woli zmienić partnera.
- Co oczywiście jest pułapką, bo każdy związek wymaga pracy, czasu i budowania wspólnej przestrzeni. A kryzys może być początkiem, nie tylko nowego życia, ale i nowej jakości w związku - podkreśla i dodaje, że warto także zmienić postrzeganie kryzysów.
- Kryzys jest trudnym momentem, który często łączy się z zakończeniem czegoś. Przez to jest traktowany jako porażka, a przecież to właśnie kryzys pokazuje nam, że potrzeba zmiany, bo coś nie odpowiada. Warto zdać sobie sprawę, że jeżeli chcemy inwestować w związek, to na kryzysie jesteśmy w stanie zbudować dużo dobrych rzeczy – podsumowuje Barbara Wesołowska-Budka.
Joanna Bercal, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl