Na wakacje pojechały bez dzieci. "Mówiono mi: Co z ciebie za matka"
- Niedawno jedna pani powiedziała, że naszą rodziną powinna zająć się opieka społeczna, skoro urządzamy sobie z mężem wyjazdy bez dziecka – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Zosia Nowak, która ma 4,5-letniego syna. Mam podróżujących solo, z partnerem lub grupą kobiet jest jednak coraz więcej. Zgodnie przekonują, że "szczęśliwy rodzic to szczęśliwe dziecko". – Jeżeli ktoś zarzuciłby mi, że jestem wyrodną matką, bo jadę gdzieś sama, rozpętałabym burzę – przekonuje jedna z nich, Anna.
06.08.2022 | aktual.: 08.08.2022 08:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Lucyna Soldenhoff (Babskie Wyjazdy) potwierdza, że większość podróżujących z nią kobiet to mamy. – Jeżdżą na ogół panie w przedziale wiekowym 35-50, które chcą odpocząć od dzieci, mężów i codziennego życia. Doskonale je rozumiem – sama mam dwójkę i nigdy nie miałam problemu, także, gdy były młodsze, by zostawić je z babcią i ruszyć w podróż – opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dla wielu mam to nowa sytuacja
Jednocześnie zauważa, że w babskich wyjazdach biorą udział także uczestniczki, które po raz pierwszy rozstają się z potomstwem – często 10-letnim lub nawet starszym. – Na początku są bardzo przejęte, nie potrafią się wyluzować. Nawet podczas wspólnych kolacji, gdy pijemy wino, żartujemy, pozostają na tzw. czuwaniu. Dla nich to nowa sytuacja, że mogą się w pełni zrelaksować przy stole, nie muszą martwić się, czy dziecko czegoś nie zepsuje, nie wyleje, nie będzie chciało iść do toalety czy grymasić, że mu nie smakuje. Czasem potrzeba dwóch, trzech dni, by odpuściły. Na szczęście atmosfera, mnogość atrakcji i podejście innych uczestniczek w końcu udzielają się każdemu – przekonuje.
Wymiana doświadczeń i zawieranie nowych znajomości to obok zwiedzania największa wartość wyjazdów w kobiecym gronie. Gdy w grupie pojawia się uczestniczka bardzo tęskniąca za dzieckiem, niepotrafiąca przełączyć się na tryb wakacyjny, bardziej doświadczone w podróżowaniu bez potomstwa koleżanki służą jej wsparciem.
Nie znaczy to jednak, że temat dzieci nie pojawia się w ogóle. Lucyna Soldenhoff podkreśla, że panie pokazują sobie nawzajem zdjęcia, opowiadają najróżniejsze historie. – Dzieciaki są cały czas w głowie matek. To nie jest tak, że one odcinają się całkowicie. Tym bardziej, że w trakcie wyjazdu pojawiają się telefony z domu z pytaniami "gdzie są moje spodenki do koszykówki/ buty do biegania/ strój na WF". Dzwonią mężowie i młodsze dzieci, co tylko pokazuje, ile na co dzień ma na głowie przeciętna mama – zauważa podróżniczka.
Temat dzieci wraca również w trakcie zwiedzania. Zdarza się, że kobiety, które zdecydowały się na babski wyjazd, łapią podróżniczego bakcyla i już w trakcie wycieczki planują powrót w towarzystwie dzieci. – Gdy mijamy np. fajny park rozrywki we Włoszech czy Harry Potter Studio w Londynie, zdarza się, że mówią "chciałabym przyjechać tu ze swoimi dziećmi" czy "muszę koniecznie zabrać tu syna" - relacjonuje Lucyna Soldenhoff.
"Też chcę jechać" - mówią koleżanki
Sama nigdy nie spotkała się z niezrozumieniem ze strony otoczenia – ani jako wyjeżdżająca bez dzieci matka, ani organizatorka babskich wyjazdów. Wręcz odwrotnie. - Gdy o takim wyjeździe dowiadują się koleżanki uczestniczek, najczęstszą reakcją jest "też chcę jechać!". Oczywiście nie wszystkie mają możliwość, by zostawić dzieci pod opieką kogoś zaufanego czy zdobyć odpowiednie fundusze, ale to chyba już nie te czasy, by realizowanie potrzeby odpoczynku przez rodzica – zarówno tatę, jak i mamę – wywoływało zniesmaczenie – przekonuje moja rozmówczyni.
Inne doświadczenia ma Zosia Nowak, która po raz pierwszy wyjechała na wakacje bez synka, gdy ten miał pięć miesięcy. – Mieliśmy z mężem wykupioną wycieczkę jeszcze przed jego narodzinami. Nie chcieliśmy rezygnować. Synek został z ciocią – wspomina w rozmowie z WP Kobieta.
Dziś chłopiec ma 4,5 roku i – jak opisuje jego mama – jest mądry i szczęśliwy. Rodzina wypracowała sobie system, którego się trzyma. – Najpierw organizujemy wspólny wyjazd z dzieckiem na kilka dni, a później sami z mężem jedziemy gdzieś na tydzień. Gdy nas nie ma, syn jest pod opieką jednej lub drugiej babci. Bardzo lubi te wyjazdy – nie może się ich doczekać, wraca zawsze szczęśliwy, a my możemy rozwijać naszą relację. On w tym czasie buduje samodzielność, zdobywa nowe umiejętności – przyznaje.
Wyjazdy bez dzieci to odskocznia od codzienności
Gdy pytam Zosię, jak wyjazdy bez dziecka wpływają na codzienność jej i męża, słyszę, że po pierwsze są od niej odskocznią. Ale także okazją, by pobyć razem, spokojnie pogadać, poczuć bliskość, zająć się aktywnościami, na które zawsze brakuje czasu.
- Na wyjazdach czuje się drugą osobę jakby bardziej – odpowiadamy na swoje potrzeby w inny sposób, np. łatwiej nam rozwiązywać problemy. Gdy wracamy, jesteśmy zresetowani i zrelaksowani. Nabieramy dystansu do pewnych spraw. W rodzicielstwie nie chodzi przecież tylko o wychowywanie dziecka, ale też o to, by rodzice byli szczęśliwi: mieli czas dla siebie i na swoje pasje – przekonuje moja rozmówczyni.
Niestety, nieprzyjemne komentarze słyszy na każdym kroku. – Nieraz mówiono mi: "Co z ciebie za matka, skoro wysyłasz dziecko na wieś do babci i wyjeżdżasz sobie z mężem. Przecież on siedzi w tym czasie w domu, nie ma atrakcji". Dowiedziałam się też, że nie jesteśmy dobrymi rodzicami, bo "pozbywamy się" dziecka, żeby mieć czas tylko dla siebie. Natomiast niedawno jedna pani powiedziała, że naszą rodziną powinna zająć się opieka społeczna, skoro urządzamy sobie z mężem wyjazdy bez dziecka. Większość takich uwag olewam, ale czasem zdarza się taki przytyk jak ten i wówczas muszę już odpowiedzieć – zwierza się Zosia.
Skąd ta krytyka?
- Coraz częściej zastanawiam się, co się dzieje ze społeczeństwem. Mam wrażenie, że jest tylko gorzej. Matka nie może wyjść z koleżankami w sobotę, bo to podobno "nieetyczne", gdy zostawia dziecko z partnerem czy siostrą – dodaje.
Sama, podobnie jak wiele osób z jej pokolenia, w dzieciństwie spędzała wakacje u babci na wsi. Dziś wspomina je z rozrzewnieniem. – To najlepszy czas, jaki rodzice mogli nam dać. Nie mogłyśmy z siostrą doczekać się końca roku szkolnego. Nie rozumiem, dlaczego młodzi rodzice są dziś tak bardzo krytykowani, gdy wysyłają dziecko samo na wakacje. Przecież tak się robiło od zawsze – podsumowuje.
- Jeżeli ktoś zarzuciłby mi, że jestem wyrodną matką, bo jadę gdzieś sama, rozpętałabym burzę – mówi z pełnym przekonaniem Anna. Chociaż dzieci wychowuje samodzielnie, regularnie wyjeżdża bez nich, by naładować baterie i – jak mówi – iść dalej. Gdy były małe, zostawały z babcią lub ojcem. Dziś są już samodzielne.
– Od czasu do czasu potrzebuję takiego resetu - kobieta z pełnej, szczęśliwej rodziny tego nie zrozumie – dodaje moja rozmówczyni. Na szczęście może liczyć na wsparcie mamy, która sama namawia ją na wyjazdy i wyjścia z domu, by "mogła psychicznie odpocząć". – Nigdy nie słyszałam złego słowa z tego powodu. Może dlatego, że mam koleżanki, które również są samotnymi mamami i mają takie samo podejście jak ja – przyznaje.
Nieoceniona pomoc bliskich
Na pomoc dziadków może liczyć także Malwina Owczarek – mama dwójki dzieci, pasjonatka żeglowania i wycieczek motocyklowych. – Nigdy nie mają problemu, gdy trzeba zostać z wnukami. Życzą dobrej zabawy i mówią, żeby się nie martwić – potwierdza w rozmowie z WP Kobieta.
Pierwszy raz zostawiła syna u babci, gdy miał niecałe osiem miesięcy. Pojechała z mężem na zlot motocyklowy inaugurujący sezon. Takich imprez tego lata zaliczyli jeszcze kilka i tak już zostało. Gdy chłopiec skończył trzy lata, pomyślała o patencie żeglarskim. Od tego czasu zostaje pod opieką taty, a Malwina wyjeżdża ze znajomymi na Mazury pożeglować – dwa razy do roku: jeden raz na pięć dni i jeden raz na weekend.
- Żegluję z ludźmi poznanymi na kursie i koleżankami ze studiów. Lubię klimat spania na wodzie, wieczorne ogniska i śpiewanie szant przy gitarze. Nikt nigdy nie powiedział, że powinnam z tego zrezygnować. Gdy mąż idzie do pracy, opiekę przejmują babcie. Zdarza się, że on także wyjeżdża solo, np. na wyprawy motocyklowe po Europie. Wtedy jednak zazwyczaj ja też pakuję syna i lecimy w jakieś cieplejsze miejsce – wyjaśnia Malwina.
Dziewięć miesięcy temu po raz drugi została mamą. Tym razem również nie zamierza rezygnować z żadnej ze swoich pasji – zawiesiła jedynie wyjazdy bez dzieci, ponieważ karmi piersią. W ramach rekompensaty – jak mówi – "przewlekła" malucha przez pół Europy.
- Jeżdżę, bo lubię. Myślę, że reset bez dzieci też jest fajny – jak mam ochotę na leżenie – leżę, idę spać o tej porze, o której chcę, nie biegam za nikim z jedzeniem. I wciąż odkrywam nowe pasje. Dzieci nie są w tym żadną przeszkodą – dodaje.
Katarzyna Pawlicka, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!