Tyle kupiła za 100 zł w Tajlandii. Mama pięcioraczków ujawniła ceny
- Jak na 100 złotych to kupiłam bardzo dużo jedzenia - mówi Dominika Clarke, mama pięcioraczków z Horyńca. Wykarmienie 13-osobowej rodziny może być wyzwaniem, ale na szczęście ceny w Tajlandii pozytywnie zaskakują.
Losy rodziny Clarke'ów od zeszłego roku śledzi cała Polska. Dominika i Vincent Clarke w 2023 roku powitali na świecie pięcioraczki, o których w mig zrobiło się głośno w mediach.
Razem z jedenaściorgiem dzieci rodzina postanowiła opuścić Podkarpacie i wyprowadzić się do Tajlandii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sześć dań za 100 zł
Dominika Clarke chętnie relacjonuje kulisy życia za granicą w mediach społecznościowych. Jej instagramowy obserwuje 113 tys. osób.
Fani pytają o wiele aspektów przeprowadzki. Szczególnie interesują ich koszty życia. Ile rodzina pięcioraczków przeznacza na jedzenie? Wykarmienie 13-osobowej rodziny wydaje się być wyzwaniem. Okazuje się, że nie w Tajlandii, gdzie żyje się tam dużo taniej niż w Polsce.
Podczas wizyty w lokalnej restauracji Dominika pokazała kartę dań, razem z cenami: 180, 210, 160...
- Od cen, które tutaj widzicie, trzeba "obciąć" jedno zero. Czyli jak coś kosztuje 180, to znaczy, że na polskie to 18 złotych - wytłumaczyła.
Na obiad zamówiła łącznie sześć dań: cztery główne i dwa mniejsze. Były to: czerwone curry z kurczakiem, zielone curry z kurczakiem, ryż z warzywami, noodle z kurczakiem oraz grillowane krewetki, sałatkę z papai i spaghetti dla najmłodszych. Porcje były naprawdę spore. Za wszystko zapłaciła... 100 zł.
- Jak na 100 złotych to kupiłam bardzo dużo jedzenia. Dla porównania: gdy zatrzymaliśmy się w Polsce w McDonaldzie, każdemu kupiliśmy frytki, hamburgera albo nuggetsy, bez napoi, zapłaciliśmy ponad 250 złotych. A tu zaraz będziemy próbować za 100 złotych naturalne produkty, sałatki, curry - stwierdziła.
Trzy miesiące na decyzje
Początki aklimatyzacji w nowym miejscu były wyzwaniem. Całą rodzinę zaskoczyła jednak pogoda. Temperatura jest dużo wyższa, niż się spodziewali, co dotkliwie odczuła sama mama jedenastki dzieci.
- Mam tak spuchnięte oczy, ręce i stopy, że nawet klapków nie mogę włożyć (...). Wyłączyliśmy klimatyzację na noc i wszyscy jesteśmy mokrzy. Czas lokalny to godzina za piętnaście dziesiąta, czyli w Polsce byłaby godzina czwarta rano (...). Dzieci są już całkowicie oswojone z nowym czasem. Nie potrzebowały dużo, by się zaklimatyzować - wspomniała na nagraniu Dominika.
Rodzina od początku podkreślała, że chce dać sobie czas na podjęcie ostatecznej decyzji. Najpierw spędzą tam trzy miesiące, a po tym okresie zdecydują, czy odnaleźli się w nowym kraju. Jeśli nie - wrócą do Polski. Na razie zakładają jednak, że zostaną tu na dłużej.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!