Pokonała tysiące kilometrów, by zapomnieć o gwałcie
Drugiego dnia została zgwałcona, przez jednego z kolegów z roku. Szkoła nie zrobiła z tym nic, bo dowodów na gwałt nie było. Dziewczyna rzuciła szkołę, by wyruszyć na jeden z najbardziej wymagających szlaków w Stanach. Przeszła samotnie ponad 4 tys. kilometrów.
09.09.2015 11:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
To był jej drugi dzień studiów. Aspen Matis nie mogła się nacieszyć nową uczelnią. Drugiego dnia została zgwałcona, przez jednego z kolegów z roku. Szkoła nie zrobiła z tym nic, bo dowodów na gwałt nie było. Dziewczyna rzuciła szkołę, by wyruszyć na jeden z najbardziej wymagających szlaków w Stanach. Przeszła samotnie ponad 4 tys. kilometrów.
W 2008 roku Matis została zgwałcona na uczelni. To była jej druga noc na kampusie, oprawcą był jej współlokator. Sprawę zgłosiła dopiero po tygodniu. Uczelnia wyznaczyła mediatora, który miał rozwiązać całe zamieszanie. Jednak dziewczyna nie miała żadnych dowodów, że popełniono zbrodnię. Gwałt został zamieciony pod dywan.
- Byłam zdesperowana, chciałam myśleć, że tak naprawdę sama prosiłam się o to. Najbardziej obawiałam się tego, jak ocenią mnie inni, gdy się wszystkiego dowiedzą – przyznała w jednym z wywiadów.
Gdy dowiedziała się o decyzji mediatora, zadzwoniła do rodziców z wiadomością, że rzuca szkołę. Powiedziała, że zamiast studiowania wybiera wędrówkę przez Pacific Crest Trail – szlak liczący dokładnie 4 265 km, który wiedzie od granicy z Meksykiem, po Kanadę.
Zapomnieć o koszmarze
Po latach przyznała, że rodzice byli przekonani, że ich córka jest niestabilna emocjonalnie. Widzieli jednak, jak bardzo zależy jej na wyprawie. Nie mieli innego wyjścia, jak zaakceptować pomysł dziewczyny. Choć swoją podróż odbyła parę lat temu, w tym tygodniu ukaże się jej debiutancka książka, w której opisuje to co przeszła i jak poradziła sobie na szlaku.
Pacific Crest Trail to jedna z najbardziej wymagających tras.
- Każdej wiosny około 5 tys. podróżników decyduje się obrać ten szlak. Tylko 200 przechodzi cały odcinek od Meksyku po Kanadę. To miejsce jest gorsze od wspinaczki na Everest. Każdego roku ktoś tu umiera – przyznaje Matis.
Jak wspomina, każdy dzień przynosił kolejne niebezpieczeństwa. Na drodze spotykała śmiercionośne węże, kilkukrotnie zabrakło jej jedzenia.
- Szłam bez przerwy. To niesamowite, jak szybko można przyzwyczaić się do węży. Nie wiem czy byłam nieodpowiedzialna czy szalona. Ta podróż dała mi siły do życia – mówi. Książka miała być kolejnym etapem w rozliczaniu się z przeszłością. Kobieta chce teraz uświadamiać inne ofiary, że gwałt nie jest nigdy ich winą.
- Społeczeństwo wmawia kobietom, żeby za wszystko przepraszały, nawet jeśli są niewinne. Na szlaku nauczyłam się szacunku do wielu rzeczy. Szkoda, że w prawdziwym życiu dzieje się jednak inaczej – dodaje autorka.
Dochody ze sprzedaży książki chce przeznaczyć na pomoc ofiarom gwałtu.
md/ WP Kobieta