Blisko ludziPolka wyszła za Tunezyjczyka. Mówi, jak wygląda jej życie

Polka wyszła za Tunezyjczyka. Mówi, jak wygląda jej życie

Natalia i jej mąż Tunezyjczyk prowadzą restaurację w Sousse. To ich nowy pomysł na życie. Wcześniej przez sześć lat pracowali w liniach lotniczych w Dubaju, ale pandemia COVID-19 uderzyła w turystykę, a w związku z tym stracili intratny kontrakt. Polka, w rozmowie z WP kobieta, opowiada, z jakimi wyzwaniami muszą się mierzyć jako przedsiębiorcy, czy mogą liczyć na pomoc od rządu i jak zmieniła się sytuacja kobiet w Tunezji.

Natalia mieszka z mężem w Tunezji
Natalia mieszka z mężem w Tunezji
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne

Justyna Sokołowska: Natalio, po studiach w Polsce znalazłaś pracę w Dubaju jako stewardessa. I to był moment największych zmian w twoim życiu…

W Dubaju poznałam mojego męża Tunezyjczyka, z którym przez 6 lat razem pracowaliśmy w liniach lotniczych. Chcieliśmy pracować nadal, ale pandemia wywróciła nasze życie do góry nogami. Uderzyła w sektor turystyczny, przestaliśmy latać, a finalnie nie przedłużono z nami kontraktu. Musieliśmy poszukać innego pomysłu na życie. Nie chciałam za bardzo wracać do Polski, a marzeniem mojego męża było otworzenie własnego biznesu w Tunezji. Poza tym jego tunezyjski paszport sprawia, że często ma problemy z wizą i ograniczony wjazd do wielu krajów, dlatego postanowiliśmy szukać szczęścia w Tunezji.

Jak wyglądała twoja aklimatyzacja w Tunezji? Przyjechałaś tu przecież już nie jako turystka czy stewardessa, ale aby mieszkać na stałe.

To kraj leżący w północnej Afryce, gdzie trzeba mieć otwartą głowę i zrozumienie dla religii i kultury. Na pewno najwięcej trudności przysporzyła mi biurokracja, ponieważ załatwienie tu czegokolwiek w urzędzie jest niemal niemożliwe. Odsyłają cię z jednego miejsca w drugie, mówią, żebyś wróciła za tydzień itp. Do tej pory nie mam stałej karty rezydenta, a tymczasową kartę pobytu, która wygasła dwa miesiące temu. Kiedy poszłam uporządkować te kwestie na komisariat policji, bo właśnie tu załatwia się takie rzeczy, to powiedzieli mi, że skoro jeszcze nie wyjeżdżam, to ta karta jest nadal ważna. Oni nie przejmują się czymś takim jak upływający termin, nie przykładają wielkiej wagi do przepisów i wszystko zostawiają na ostatnią chwilę.

Znam też kilku Tunezyjczyków, którzy mają w swoim akcie urodzenia wpisaną złą datę urodzenia. Dla nich jest kwestią umowną, co wpiszą w dokumencie. Gdyby patrzeć na to z punktu widzenia polskiego prawa, to mój mąż ma też inne nazwiska w różnych dokumentach: w paszporcie ma Al Jaziri, w akcie urodzenia ma Jaziri, a w jeszcze innym Al-Jaziri. W języku arabskim te trzy różne nazwiska znaczą praktycznie to samo, ale kiedy załatwiam coś w Polsce, to mam problemy.

Natalia mieszka w Tunezji
Natalia mieszka w Tunezji© Archiwum prywatne

Tunezja na tle innych krajów islamskich jest dość liberalna, np. tabletki dzień po i aborcja są tu legalne, a muzułmanki mają prawo wyjścia za mąż za kogoś, kto nie jest muzułmaninem.

Niby aborcja jest legalna, ale wciąż wiąże się z tym duże tabu. Prawo jeszcze do niedawna pozwalało też mężczyźnie, który zgwałcił niezamężną kobietę, uniknąć więzienia. Wystarczyło, że się z nią ożenił. Obecnie kobieta stała się jednak uprzywilejowana i raczej nie jest już zmuszana do wyjścia za mąż za gwałciciela. Inna sprawa, że w Tunezji jest zdecydowanie łatwiej dokonać aborcji w klinice prywatnej, jednak większości dziewczyn na to nie stać. Natomiast dokonanie aborcji w publicznej służbie zdrowia jest trudne. Po pierwsze, brak koordynacji administracyjno-prawnej, cały proces trzeba zarejestrować, co może zająć nawet kilka tygodni, a wtedy może być za późno na zabieg.

Po drugie, rejestracja zabiegu może wywołać skandal, zwłaszcza jeśli kobieta jest niepełnoletnią singielką (przez to zmuszana jest do ślubu, żeby uniknąć afery). Do tego dochodzi jeszcze aspekt religijny - dużo ludzi uważa aborcję za haram, czyli coś, co jest zabronione. Co do małżeństw muzułmanek z osobami, które nie są muzułmanami, to już wcześniej takie związki zawierano, tyle że poza granicami Tunezji. Jednak choć mieli akt małżeństwa, to nie było ono uznawane w Tunezji. Nowe prawo to zmieniło.

Ale za to wciąż zabroniony jest konkubinat i związki homoseksualne. Czy ludzie łamią ten oficjalny zakaz?

Tunezja jest zróżnicowanym krajem pod względem religijnym i kulturowym. Znam osoby o konserwatywnych poglądach, które nie uznają seksu i mieszkania razem przed ślubem. Mój mąż miał kiedyś dziewczynę, której ojciec nie zgadzał się na spotkania u niej w domu. Mogli się spotykać tylko w publicznych miejscach, np. w kawiarni. Z drugiej strony znam wiele par, które żyją, jak chcą, nie zważając na społeczne czy prawne przyzwolenie.

Razem z mężem prowadzicie restaurację. Z jakimi wyzwaniami mierzycie się tu jako przedsiębiorcy?

Dokumentowanie czegokolwiek jest tu problemem. Jeżeli ktoś wystawi jakąś fakturę, to albo brakuje numeru na tym dokumencie, albo innych danych. Kiedyś dostawca wystawił nam fakturę in blanco, bez żadnego numeru i powiedział mężowi, żeby wpisał sobie, co chce. Jakoś nasz księgowy to wszystko ogarnia, bo gdybym ja miała to robić, to nie dałabym rady przez to przebrnąć, to nie na moje nerwy.

Poza tym pandemia uderzyła w przedsiębiorców. Przez pewien czas restauracje były zamknięte, mieliśmy lockdown nocny od 22:00 do 6:00 rano, nie było turystów. Na szczęście nasza restauracja nie mieści się w turystycznej części kraju, a w pobliżu uniwersytetów, szkół i biurowców, więc starcza nam na przeżycie, w przeciwieństwie do innych ludzi z branży gastronomicznej. Jednak mam poczucie, że gdyby nie pandemia, byłoby lepiej.

Natalia wraz z mężem prowadzi biznes
Natalia wraz z mężem prowadzi biznes© Archiwum prywatne

Czy przedsiębiorcy mogli w tym trudnym czasie liczyć na jakąkolwiek pomoc od państwa, by uratować biznes?

Na żadną pomoc nie mogliśmy liczyć, nie było czegoś takiego jak tarcze antykryzysowe. Niektóre beach cluby bardziej opłacało się zamknąć, niż otworzyć lokal na trzy godziny. Tutaj bardzo łatwo jest uruchomić własny biznes i ludzie chętnie otwierają np. sklepik w swoim garażu, salonik fryzjerski czy lodziarnię i jest to jedyne źródło ich utrzymania. Jakby nie patrzeć, jest to kraj Trzeciego Świata, gdzie przeważająca część ludzi żyje w biedzie, a pandemia dała im dodatkowo w kość. Ludzie byli sfrustrowani i nawet wyszli na ulice, przez kraj przetoczyły się protesty przeciwko biedzie i beznadziejnemu położeniu, domagali się chleba, wolności i godności. W całym kraju się zagotowało.

Ostrzeżenia przed manifestacjami w Tunezji znalazły się też na stronach polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które radzi turystom pozostać w tym czasie w hotelach. Ale są też Tunezyjczycy, którzy próbują uciec i dostać się do Europy. Mówi się głośno o tzw. wizowcach…

To prawda, ostrzega się turystki z Europy, żeby uważały na wizowców, takich młodych chłopaków, którzy podrywają starsze kobiety, najczęściej rozwódki, rozkochują w sobie, bo ich celem jest dostanie się za wszelką cenę do Europy i zdobycie pieniędzy. Teraz też można takiego wizowca poznać w sieci, w mediach społecznościowych, więc kiedy ktoś taki prosi o pieniądze, to już powinna się zapalić czerwona lampka ostrzegawcza. Oczywiście zdarzają się też wielkie miłości, ale jednak trzeba mieć z tyłu głowy, że są też tacy, którzy szukają ofiary niczym "Oszust z Tindera". Generalnie jednak mam dobre zdanie o Tunezyjczykach, bo są też mili i uczynni.

Obraz
© Archiwum prywatne

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (318)