Polska lekarka zwolniona w Norwegii przez klauzulę sumienia
Katarzyna Jachimowicz, lekarka, od 2008 roku mieszka w Norwegii. Pracowała w przychodniach w charakterze lekarza rodzinnego i regularnie odmawiała pacjentkom skierowań na aborcję, nie zakładała też spirali domacicznych, powołując się na klauzulę sumienia. W 2015 roku została zwolniona. Teraz walczy o prawo do poglądów religijnych i zapowiada, że jeśli będzie trzeba, sprawę skieruje do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Sprawa Katarzyny Jachimowicz, polskiej lekarki pracującej w Norwegii, została dokładnie opisana przez „Przewodnik Katolicki”. Medyczka z 23-letnim stażem (lekarz rodzinny) w 2008 roku podjęła decyzję o przeprowadzce do Skandynawii. Przez dwa lata uczyła się języka, poznawała świat tamtejszej medycyny i strukturę służby zdrowia. Wreszcie w 2010 roku udało jej się znaleźć pracę. Od początku zaznaczała, że ze względów religijnych, nie będzie wydawać pacjentkom skierowań na aborcję. Odmawiała też zakładania domacicznych środków antykoncepcyjnych – spirali, mimo iż norwescy lekarze rodzinni wykonują też podstawowe zabiegi z zakresu ginekologii.
- W zarządzie gminy już wtedy niechętnie patrzono na lekarzy, którzy chcą sobie zastrzec prawo do niewykonywania pewnych czynności, ale znałam takich, którzy nie wypisywali skierowań na aborcję i nie zakładali spirali. Po roku przeniosłam się do przychodni rodzinnej w Gvarv. Chodziło o klauzulę sumienia: moja gmina nie chciała mnie dłużej zatrudniać z takim "obciążeniem” - wyjaśnia w rozmowie z "Przewodnikiem Katolickim".
Jachmiowicz twierdzi, iż podczas rozmów o pracę w Gvarav zaznaczyła, że nie będzie wykonywać części zabiegów, zaś szefostwo ustnie wyraziło zgodę na taki układ. Pacjentki, które przychodziły po antykoncepcję czy skierowanie na aborcję, były przekierowywane do innego lekarza w ramach tej samej placówki. Jak twierdzi lekarka, personel był nieco zdziwiony taką sytuacją, ale nikt nie zgłaszał uwag.
Aż do 2014 roku, kiedy to w Norwegii weszło w życie prawo zakładające, że lekarz, jako urzędnik państwowy, ma obowiązek w pełni dbać o swoich pacjentów. Personel medyczny stracił prawo do powoływania się na klauzulę sumienia, uznano bowiem, że zdrowie i życie pacjentów jest wartością nadrzędną. Wówczas, lekarze, którzy korzystali z klauzuli sumienia, zostali poddani kontroli. - Dostaliśmy do wypełnienia ankiety. Napisałam, że nie zakładam spirali i nie kieruję na aborcję, i że robię to ze względu na swoje sumienie. W styczniu 2015 r. otrzymałam pismo pokontrolne z wnioskiem, że sprawę należy uporządkować. Uchylanie się od tych czynności ze względów ideologicznych było dla moich przełożonych nie do zaakceptowania. Zostałam wezwana na rozmowę, podczas której podtrzymałam swoje stanowisko. Odmówiłam podpisania zobowiązania, że nauczę się zakładać spirale i że będę to robić – wspomina Polka.
Władze placówki, nie wiedząc co począć z polską lekarką, skierowały ją na roczny urlop. W grudniu 2015 roku Jachmiowicz otrzymała wypowiedzenie. Powód? Nie wywiązywanie się z obowiązków lekarza rodzinnego. Jachimowicz postanowiła skierować sprawę do sądu. Otrzymała wsparcie od Norweskiego Związku Lekarzy Chrześcijańskich, który zorganizował zbiórkę na prawnika dla Polki. Jeśli przegra w pierwszej instancji, będzie musiała pokryć koszty procesu. A te są ogromne: ok. 200–400 tys. koron (ok. 95–190 tys. zł). Jednak finanse chyba nie są przeszkodą dla Jachimowicz, która już zapowiedziała, że jeśli zajdzie taka konieczność skieruje sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
A jak całe zajście komentują władze norweskiej gminy, która zwolniła lekarkę? - Przepisy mówią, że wszystkim należy się pomoc lekarska. Gmina ma obowiązek oddania do dyspozycji swoich mieszkańców usługi z zakresu służby zdrowia - tłumaczy w rozmowie z telewizją NRK Frode Lauareid, adwokat reprezentujący gminę.
Warto zaznaczyć, że do tej pory żaden z norweskich lekarzy powołujących się na klauzulę sumienia, nie stracił pracy. Jednak w oficjalnej dokumentacji przyczyną rozwiązania umowy z Polką jest odmowa wykonywania obowiązków służbowych. W sądzie będzie musiała udowodnić iż padła ofiarą dyskryminacji na tle religijnym. A to nie będzie łatwe.