Polska marka Pralines zauważona przez "British Vogue"
Dostałaś maila i co potem? Czy to jest promocja za darmo?
Nie, oczywiście, że nie, ale sam fakt, że zauważył mnie tak prestiżowy magazyn, który niedawno obchodził 100-lecie istnienia, to dla Pralines ogromne wyróżnienie. Gdy dostaniesz takiego maila, możesz odmówić. Powiedzieć: „nie mam pieniędzy, ani ochoty płacić wam za to, byście pokazali mnie w waszym magazynie”, ale – umówmy się – byłabym nierozsądna, gdybym z tego zrezygnowała. Moja znajoma powiedziała mi wprost: „Zrób to, bo wiele marek czeka na takiego maila wiele lat, a może nigdy go nie dostanie. Ty go dostałaś”. Potraktowałam to jako inwestycję i ogromne wyróżnienie dla mojej marki. Poza tym, to wyjątkowo profesjonalna współpraca, która jest bardzo jasna, klarowna i przyjemna. Wszystko jest dokładnie wyjaśnione, wszystko jest na czas, wiesz co i jak.
Wiesz, to interesujące nie tylko pod kątem twojego sukcesu, ale również tego, jak działają wielkie magazyny modowe. To profesjonalna, rozbudowana strategia, na którą mogą sobie pozwolić tylko najwięksi. "Vogue" nie czeka aż przyjdzie do niego klient, on idzie do wybranego przez siebie klienta, pasującego do jego wizerunku, strategii, targetu i mówi: „wybrałem ciebie, teraz możesz mi zapłacić”. To może być dla kogoś dziwne, ale w sumie jest fascynujące, jak wielką siłę ma ten magazyn! Jak myślisz, dlaczego wybrał właśnie Pralines?
Pralines to nie tylko ubrania, to cała ta otoczka, którą staram się tworzyć od samego początku. Od najmniejszego detalu (np. obrandowane guziczki) po pakowanie i małe słodkie upominki dla każdego klienta. To także i wyjątkowe zdjęcia naszych ubranek na radosnych dziewczynkach. Współpracuję z cudownymi i utalentowanymi fotografkami, ze wspaniałymi dziećmi i ich mamami. To wszystko przekłada się na całokształt. Tak jak wspomniałam, Pralines to coś więcej niż kawałek odzieży. To całe moje serce i pasja, które widać gołym okiem chociażby na instagramowych zdjęciach.