Polska marka Pralines zauważona przez "British Vogue"
Łatwiej ci jest zrobić karierę na Zachodzie niż w Polsce? W końcu tu nad Wisłą wciąż mało jest dzieci, które ubierane są tak, jak książę George czy księżniczka Charlotte…
Mamy coraz więcej klientek. Mamy są zachwycone naszymi ubraniami i wcale nie traktują ich jak sukienki na specjalne wyjścia. Jedna mama powiedziała mi nawet: „Moja Pola to w tej sukience chodzi do piaskownicy, zaplamiła ją już dżemem z malin i co? Nic się z nią nie dzieje! Proszę powiedzieć klientkom, że to sukienki, które naprawdę nie są tylko na wizytę u cioci”. Mimo wszystko na pewno na ten moment nie jesteśmy pionierem na rynku. Polska rozkochała się w dresie, a to nie jest moja estetyka. Ja chcę czegoś innego.
Czasami musisz wyjść na Zachód i dopiero potem z Zachodu wrócić, by docenił cię twój rodzinny kraj. Ja idę właśnie tą drogą, choć wierzę, że Polska również pokocha Pralines. Celuję na Zachód, ale zawsze podkreślam skąd jesteśmy. Nawet przygotowując opis do Vogue’a, chciałam, aby to było dobrze widoczne, że jesteśmy polską marką.