Polskie pielęgniarki w Norwegii. "Dzień pracy trwa siedem i pół godziny"

Pielęgniarki z Polski wyjeżdżają za granicę za dobrymi zarobkami i lepszymi standardami pracy. Jednym z najpopularniejszych kierunków pozostaje Norwegia. - Nie jest tu zawsze tak różowo, jak mogłoby się wydawać - przyznają Sandra i Natalia.

Sandra od trzech lat pracuje w Norwegii
Sandra od trzech lat pracuje w Norwegii
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Sara Przepióra

Sandra jest pielęgniarką od ponad 6 lat. W Norwegii pracuje od trzech. - Decyzję o wyjeździe podjęłam w trakcie pandemii. Byłam wypalona i zmęczona psychicznie, między innymi 24-godzinnymi dyżurami. Norwegia pozwoliła mi uciec od tej rutyny - przyznaje.

Na pierwszy wyjazd do Norwegii Natalia Dudojc wybrała się w 2016 roku. Po roku wróciła do Polski. - Rzuciłam się na głęboką wodę. Różnice w kulturze pracy, ale też samym sposobie bycia Norwegów były tak duże, że nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje. Wróciłam do rodzinnego kraju z przekonaniem, że zraziłam się do Norwegii na dobre - wyjaśnia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jednoznaczne reakcje ws. zarobków lekarzy. “Jestem zdziwiona”

Natalia postanowiła podszkolić język i zacząć ponownie pracę w Norwegii, tym razem od zatrudnienia się w domu opieki w Tromsø. Teraz sama pomaga koleżankom po fachu aklimatyzować się w nowym środowisku. - Udostępniam w internecie wskazówki i porady, które mogą im pomóc na początku pracy - mówi.

W Norwegii pracuje się wolniej

Praca pielęgniarek w Norwegii i w Polsce znacznie się różni. Sandra i Natalia zwracają uwagę na krótsze i częstsze zmiany. - Dzień pracy trwa 7,5 godziny. Na niektórych oddziałach można dostosować czas pracy do swoich preferencji. Pracodawcy idą na rękę, bo w kraju brakuje wykwalifikowanego personelu medycznego - mówi Natalia.

Sandra docenia krótsze zmiany, ale zauważa plusy w systemie zmianowym w Polsce. - Polskie pielęgniarki pracują przez 12 godzin dziennie, dzięki czemu zyskują więcej dni wolnych w tygodniu. Łatwiej było mi zaplanować dłuższe wolne w Polsce. Mogłam przepracować wymagane godziny i cieszyć się długim weekendem bez urlopu - zauważa.

- W Norwegii pracuje się wolniej - Natalia wymienia kolejną różnicę między polskimi a norweskimi realiami. Jak przyznaje, stresowanie się obowiązkami zawodowymi nie leży w naturze Norwegów. - Dla nich to tylko praca, nawet jeśli wykonują ją w tak stresogennym środowisku, jakim jest szpital.

Sandrę szczególnie zaskoczyło natomiast podejście Norwegów do używania w szpitalu rękawiczek jednorazowych. - W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do korzystania z nich przy każdym kontakcie z pacjentem. W Norwegii jest to nie do pomyślenia. Rękawiczki ogranicza się do zbędnego minimum. Wiem jednak, że ich sposób jest także poprawny i nie chodzi tu o brak higieny. Wypracowali system, w którym bezpiecznie opiekują się pacjentem - mówi.

Więcej odpowiedzialności

Sandra i Natalia zwracają uwagę na niemal nieistniejącą hierarchię w norweskim systemie ochrony zdrowia. - Opiekun medyczny, lekarz, pielęgniarki czy asystent są na tym samym poziomie - podkreśla Sandra. Przekonała się o tym tuż po przyjęciu się na jeden z norweskich oddziałów, gdy poproszono ją o wyrzucenie śmieci. Była przekonana, że współpracownicy z niej żartują.

- Pamiętam, że po tym incydencie zadzwoniłam do rodziców. Poskarżyłam się im, że nie po to tyle lat studiowałam, żeby teraz wynosić śmieci. Wydawało mi się, że to zajęcie dla kogoś, kto zaczyna pracę od zera. Okazało się, że w moim szpitalu o takie rzeczy dba każdy pracownik, niezależnie od stanowiska. Jesteśmy sobie równi - wyjaśnia.

Jak wskazuje Natalia, w norweskich szpitalach popularne są zespołowe spotkania, podczas których omawiane są przypadki pacjentów. Pielęgniarki zachęcane są podczas nich do tego, aby wychodzić z własnymi propozycjami leczenia. - Nasze obserwacje lub sugestie są brane pod uwagę. Lekarze mają tutaj duże zaufanie do pielęgniarek - mówi.

Sandra podkreśla jednak, że taka samodzielność ma swoje wady i zalety. - Pracę w Norwegii zaczęłam od domu opieki. Gdy przeszłam do szpitala, przytłoczył mnie nadmiar obowiązków. Oprócz podstawowych zajęć pielęgniarki, doszła odpowiedzialność administracyjna za pacjenta, w tym wymienianie informacji z gminą o jego leczeniu - zauważa. - Niektórzy lekarze przerzucają na pielęgniarki więcej odpowiedzialności niż powinni - dodaje i przywołuje przykład, gdy ze szpitala wypisana została pacjentka z wysokim stanem zapalnym.

- Zorientowałam się, że powinna pozostać w szpitalu dłużej, gdy już pojechała do domu. Zadzwoniłam do lekarzy. Przyznali mi rację, ale nie wzięli na siebie odpowiedzialności. Powrót pacjentki i kontakt z jej rodziną musiałam wziąć na własne barki - opowiada.

Do Norwegii nie tylko po wysoką pensję

Na jakie zarobki może liczyć pielęgniarka w Norwegii? Firmy pośredniczące podają kwoty powyżej 20 tys. zł miesięcznie. - Pielęgniarki w Norwegii tyle nie zarabiają, na pewno nie na jednym etacie - stwierdza Sandra.

- Weźmy pod uwagę, że korona norweska słabo stoi względem złotówki. Dwa lata temu może i takie stwierdzenie było prawdziwe, ale teraz zarabia się średnio 14 tys. zł. - dodaje. Polka nie narzeka na zarobki w Norwegii. Jest w stanie opłacić potrzeby, oszczędzić i nie żałować sobie przyjemności.

- Myślę, że mogłabym żyć na podobnym poziomie w Polsce. Zostałam w Norwegii nie tylko ze względów finansowych. Pracuję tylko na jeden etat, mam wspierające środowisko zawodowe, a do tego piękną naturę wokół - podsumowuje.

Natalia podkreśla, że zarobki zależą od stażu pracy. Do puli wlicza się nie tylko czas przepracowany w medycynie, ale także inne, niezwiązane z nią zajęcia, które możemy udokumentować. - Z danych na 2024 rok wynika, że pielęgniarka może zarobić, w zależności od doświadczenia, od 350 do 580 tys. koron norweskich rocznie, co daje miesięcznie przedział od 10 do 17 tys. zł - podaje.

Polskie pielęgniarki wyjeżdżają do Norwegii nie tylko wyłącznie po to, by dobrze zarobić. Jednym z głównych powodów są wysokie standardy pracy. Natalia przestrzega jednak Polki, aby dobrze zapoznały się z tamtejszym prawem pracy. - Przysługują nam prawa, o których możemy nie dowiedzieć się od pracodawcy. Teoretycznie osoba odpowiedzialna za grafik powinna uwzględniać dodatkowe godziny za pracę w święta lub weekendy, ale w praktyce zapominają o tym, trzeba pilnować wszystkiego samemu.

Przykład? Kiedy jej współpracownica poprosiła, aby zamieniły się zmianami, zgodziła się od razu. - Poszłam do przełożonej ustalającej grafik. Zmieniła dni w kalendarzu. Koleżanka przysłuchująca się rozmowie zwróciła mi uwagę na to, że powinnam dostać dodatek pieniężny za zmianę dnia w grafiku. Wróciłam z tą informacją do szefowej. Skomentowała to zdaniem: "masz dobrą znajomą".

Znajomość języka to podstawa

Obecnie w Norwegii mieszka ponad 100 tysięcy Polaków. To najliczniejsza mniejszość narodowa w kraju. Ewa Sapierzyńska, autorka książki "Nie jestem twoim Polakiem", w rozmowie z WP Kobietą opisywała, jak Norwegowie reagują na fakt, że jest z Polski. - Najczęściej pojawia się rozczarowanie. Czasami jest ono wyrażone werbalnie, a czasami zdradza je mowa ciała. Wygląda to tak, jakby z naszego rozmówcy nagle uszło całe powietrze i zapada niezręczna cisza. Jeśli rzecz dzieje się na imprezie, to zaczyna się nerwowe rozglądanie w poszukiwaniu innego towarzystwa. Jest to bardzo bolesne - mówiła.

O chłodnych relacjach Norwegów z imigrantami opowiada Natalia. - Zanim opanowałam język, pytanie o to, skąd jestem, padało od niemal każdego pacjenta. To przykre, że jest się ocenianym za każdym razem, gdy otworzy się usta. Myślę jednak, że to uniwersalne doświadczenie imigranta, niezależnie od tego, do jakiego kraju wyjedzie - wyznaje.

Z większą niechęcią do Polaków spotkała się w Oslo. - Na początku przypadła mi zmiana z Norweżką. Nie mówiłam wtedy dobrze po norwesku. Jak tylko to zauważyła, przestała się do mnie odzywać. Pewnie pomyślała: "świetnie, kolejna osoba, która przyjechała do pracy i nie wysili się na znajomość języka" - podkreśla.

Sandra dzieli imigrantów z Polski w Norwegii na dwie grupy: tych, którzy zostają w kraju wyłącznie dla zarobków i nie próbują dostosować się do norweskiej kultury oraz bardziej zasymilowanych. Pierwsza grupa na pewno odczuwa dystans w relacjach z Norwegami. - To dotyczy też innych narodowości - stwierdza. - Nasłuchałam się od Norwegów wielu dobrych słów o Polakach. Uwielbiają z nami pracować, bo mają nas za solidnych specjalistów - podsumowuje.

Sara Przepióra dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (104)