Odbiera mieszkania od deweloperów. Mówi, na jakie praktyki uważać
- Podczas odbiorów mieszkań nie daję za wygraną, gdy słyszę wyssane z palca tłumaczenia. Wyjaśniam deweloperowi, że jego działanie jest niezgodne z prawem. Jak łatwo się domyślić, reakcje na moje stanowisko są różne - opowiada Karolina Szuba, właścicielka firmy "Pink Helmet", realizującej usługi inżynierskie z zakresu budownictwa.
Sara Przepióra, Wirtualna Polska: Jak trafiłaś do budowlanki?
Karolina Szuba: Wybrałam tę branżę z pragmatycznych powodów. Tam po prostu była praca. Kończąc studia na kierunku inżynierii środowiska, byłam przekonana, że będę pracować w zawodzie. Rzeczywistość zweryfikowała moje plany. Poszłam na dwie rozmowy kwalifikacyjne i na każdej usłyszałam pytania, których kobietom zadawać się nie powinno.
Co usłyszałaś?
"Myśli pani o ślubie i macierzyństwie? Jeśli tak, to mamy mężczyznę na to miejsce, którego chętniej zatrudnimy".
W budowlance było inaczej?
Spotkałam się z większą otwartością na to, że mogłabym pracować ramię w ramię z mężczyznami. Dołączyłam do zespołu modernizującego i serwisującego instalacje tryskaczowe w galeriach handlowych. Pandemia zamknęła centra zakupowe i zmusiła mnie do zmiany pracy. Trafiłam do dewelopera.
Zaczęłam pracę w dziale serwisu, wydając klientom mieszkania z ramienia dewelopera oraz rozpatrując zgłoszenia wad nieruchomości w okresie rękojmi. Po dwóch tygodniach pracy mój kierownik i współpracownik w dziale zachorowali, a ja zostałam rzucona na głęboką wodę, samodzielnie wydając lokale oraz wykonując inne obowiązki służbowe. Okazało się, że świetnie odnajduję się w tematach budownictwa.
Teraz działasz na własny rachunek. Zajmujesz się m.in. weryfikowaniem umów deweloperskich, technicznym odbiorem mieszkań czy koordynowaniem, ale też wykonywaniem, prac remontowych. W mediach społecznościowych mówisz, że chcesz "odróżnić się od branży, która ze względu na dużą liczbę nierzetelnych firm jest obecnie postrzegana dość negatywnie wśród społeczeństwa".
To prawda, branża nie ma dobrej opinii. Klienci obawiają się podejmowania współprac z firmami wykończeniowymi. Nie wiedzą, co ich czeka i trudno im się dziwić, że czują się niepewnie. Przecież każdy z nas chociaż raz słyszał historię nieudanego remontu albo uciekającej przed wykonaniem obowiązków ekipy fachowców. Podobnie jest z branżą deweloperską. Tutaj też nie brakuje przykładów patologicznych zachowań, o czym zresztą czyta się i słyszy na co dzień. Negatywne opinie sprawiają, że nawet jeśli firma ma dobre intencje i profesjonalne podejście, klienci są już z góry uprzedzeni. To z kolei może odbijać się później na współpracy z klientem.
Jak klienci odbierają cię jako ekspertkę?
Najczęściej już po pierwszej, wstępnej rozmowie wiedzą, że mają do czynienia ze specjalistką w swojej dziedzinie. Zdarzają się osoby, które umniejszają mi wiedzy albo nie podchodzą do współpracy na poważnie ze względu na to, że jestem kobietą, ale są w zdecydowanej mniejszości. Pamiętam sytuację, która przydarzyła mi się na początku pracy u dewelopera. Zadzwoniłam do jednego z wykonawców. Zgłaszałam wadę w mieszkaniu odebranym przez klienta. Przeciekała rura spustowa. Ja założyłam mylnie, że to rynna i w taki sposób przedstawiłam wadę fachowcowi. "Po co pani do mnie dzwoni, skoro nie odróżnia rury od rynny? Proszę się najpierw podszkolić, a potem zawracać mi głowę" - usłyszałam w odpowiedzi.
Co wtedy poczułaś?
Rozłączyłam się, a w oczach miałam łzy. Pomyślałam, że może jednak nie nadaję się do tego. Że może sobie nie poradzę. Na szczęście mogłam liczyć na kierownika i kolegów w firmie, którzy uspokoili mnie i wyjaśnili, że rezygnacja z powodu złego doświadczenia z jednym wykonawcą byłaby przesadą.
Zajmujesz się w codziennej pracy nie tylko remontami, ale też technicznymi odbiorami mieszkań. Patrzysz deweloperom na ręce i sprawdzasz, czy wykonali wszystkie prace zgodnie ze standardami. Jakie błędy najczęściej znajdujesz?
Najczęściej są to drobne usterki, które łatwo naprawić, czyli pękające ściany spowodowane osadzaniem się budynku czy nieszczelności okien. Czasem zdarzają się większe błędy - na przykład w projektowaniu oraz wykonaniu instalacji wentylacji. Mamy w Polsce przepisy prawne i normy, które jasno wskazują, jak instalacja ta powinna zostać wykonana, ale zarówno deweloperzy, jak i projektanci, uprawiają samowolkę, łącząc kilka różnych pomieszczeń do jednego przewodu kominowego albo przeciągając wentylację pomiędzy pomieszczeniami poziomymi kanałami.
Jakie ma to konsekwencje dla domowników?
Jeżeli wentylacja nie działa prawidłowo w lokalu zbierają się zanieczyszczenia oraz wilgoć. Podwyższona wilgotność powietrza z kolei w przypadku występowania mostków termicznych na przegrodach budynku - ścianach, oknach czy dachu - może wpływać bezpośrednio na rozwój pleśni. Zanieczyszczenia wpływają natomiast na zdrowie domowników.
Wróćmy do tematu odbiorów mieszkań. Zdarzają ci się podczas nich trudne sytuacje?
Coraz częściej zdarza się, że mniejsze i średnie firmy deweloperskie odmawiają wydania kluczy do mieszkania, gdy nabywca chce zgłosić wady nieruchomości do protokołu wydania lokalu. Trzeba powiedzieć jasno, że taka praktyka jest niezgodna z prawem i powinna być piętnowana, gdyż zagraża w sposób istotny interesom nabywcy. Jeśli nie zgłosimy szkód, a deweloper nie naprawi ich we skazanym czasie, sami będziemy musieli ponieść koszty naprawy. W przypadku drobnych wad nie jest to ogromny problem, ale większe uchybienia mogą już obciążać nas finansowo.
Jak wygląda taki odbiór w praktyce?
Czasami deweloper już na wstępie informuje nabywcę, że jeżeli chce odebrać klucze dzisiaj, to nie może zgłosić żadnych wad. Czasami dowiadujemy się o tym na końcu, kiedy nabywca pyta dewelopera o dalsze kroki, mając już ode mnie gotową listę wad do zgłoszenia jako załącznik do protokołu wydania lokalu.
Deweloperzy tłumaczą się tym, że nie mogą wydać kluczy, bo przecież skoro nabywca zgłasza wady, to deweloper musi je usunąć, a więc mieć dostęp do lokalu. Nie dajmy się nabrać na takie argumenty. Pracując u dewelopera, stale wydawałam klucze i przyjmowałam wady - to można ze sobą pogodzić. Dlatego nie daję za wygraną, gdy słyszę wyssane z palca tłumaczenia. Wyjaśniam deweloperowi, że jego działanie jest niezgodne z prawem. Jak łatwo się domyślić, reakcje na moje stanowisko są różne. Niedawno na odbiorze prezes firmy deweloperskiej wybuchnął na miejscu – zrobił się czerwony, zaczął krzyczeć, machać rękami, obrażać mnie, a na koniec przerwał spotkanie.
Jak na to zareagowałaś?
Musieliśmy załagodzić sytuację, ponieważ klienci nie mogli przełożyć terminu realizacji prac remontowych. Udało się dokończyć odbiór, ale deweloper nie pozwolił nam niczego zgłosić tego dnia. Wyobraź sobie, z jakim zawodem spotykają się wtedy osoby, które przez długi czas czekały na wymarzone mieszkanie i chcą ruszać z wykańczaniem wnętrza. Grożenie dewelopera niewydaniem kluczy za wskazanie wad to bezpodstawny szantaż.
Co robisz, gdy dochodzi do takiej sytuacji podczas odbioru mieszkania?
Tłumaczę klientowi, że jego prawa są w tym momencie łamane i ma różne drogi wyjścia z sytuacji. Rozmawiamy o tym, na czym zależy najbardziej mu w danym momencie. Oferuję również dalszą pomoc, gdyby klient chciał pociągnąć dewelopera do odpowiedzialności za niezgodne z prawem zachowanie.
Dlaczego deweloperzy dopuszczają się takich praktyk?
Myślę, że żerują na niewiedzy nabywców. Niestety, klienci są najczęściej pozostawieni sami sobie. Nie wiedzą, jakie mają prawa w relacji z deweloperem, więc dochodzi do nadużyć. Deweloperzy rozumieją natomiast, że klienci odbierający lokale mają już zazwyczaj poumawiane ekipy remontowe, ścigają ich terminy, więc nie będą chcieli opóźnień. Widmo kolejnych kilku miesięcy czekania na odbiór mieszkania zmusi ich do zastanowienia się, czy warto zgłaszać jakiekolwiek wady. Dla dewelopera brak wad to brak dalszych problemów. Nie trzeba umawiać wykonawcy na naprawę uchybień, podpisywać protokołów z nabywcami i wykonawcami, czy tworzyć nowego stanowiska pracy dla kogoś, kto musiałby się zająć zarządzaniem takim procesem.
Nie chcę jednak całkiem demonizować branży deweloperskiej. Funkcjonują w niej firmy, które uczciwie wypisują wszystko, co jest niezgodne ze sztuką budowlaną i poprawiają błędy w wyznaczonym terminie. Współpracę z klientem utrzymują na efektywnym poziomie, budują nieruchomości za cenę adekwatną do projektu i jakości wybranych materiałów. Znam takich deweloperów. Szanuję ich pracę i to, że nie idą na skróty.
Z ankiety RynekPierwotny.pl wynika, że dla połowy odpowiadających proces wykańczania nieruchomości był stresującym doświadczeniem, które wymagało dużego zaangażowania i ciągłej kontroli. Masz sposób na to, aby remont przebiegał mniej nerwowo?
Przede wszystkim zadbajmy o to, aby wcześniej podpisać umowę z firmą remontową. Nie umawiajmy się z nikim "na gębę", bo jest taniej. Możemy trafić na kogoś, kto wyremontuje mieszkanie na czas, ale jest też duże prawdopodobieństwo, że fachowcy odpuszczą zlecenie lub, co gorsza, wezmą zaliczkę i już więcej się nie odezwą. Wybierajmy firmy sprawdzone, które pokazują na bieżąco swoje działania na stronie internetowej lub w mediach społecznościowych. Sprawdźmy opinie o danej firmie. Porozmawiajmy z przedstawicielem i sprawdźmy, czy jest on w stanie zaoferować nam to, czego potrzebujemy.
Zamawiajmy materiały z wyprzedzeniem i z zapasem. Podczas jednego z remontów wykładaliśmy łazienkę płytkami sprowadzanymi z Włoch, na które czeka się dwa miesiące. Klient zamówił ich za mało. Musieliśmy czekać kolejne kilka tygodni na dostawę płytek, co utrudniło prace. Jeśli zaplanujemy takie zadania wcześniej, ograniczymy stresujące sytuacje w trakcie prac wykończeniowych.
Dla Wirtualnej Polski rozmawiała Sara Przepióra