Blisko ludziPolskie sądy to fabryka samotnych matek. Ojcowie mają dość i coraz częściej czują się oszukani

Polskie sądy to fabryka samotnych matek. Ojcowie mają dość i coraz częściej czują się oszukani

Kobiety wolą pracować ponad siły i żalić się na zmęczenie, niż zgodzić na opiekę naprzemienną. Sądy nadal uznają, że najrozsądniejszym rozwiązaniem jest pozostawienie dziecka przy matce. Z powodu złej woli dorosłych i nieudolności przepisów cierpią wszyscy, ale najbardziej dzieci.

Polskie sądy to fabryka samotnych matek. Ojcowie mają dość i coraz częściej czują się oszukani
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com
Aleksandra Kisiel

Ojcowie na papierze

- Czy naprawdę polscy ojcowie są takimi niedojdami, że nie można powierzyć im większej odpowiedzialności w wychowywaniu dzieci? – zastanawia się Mateusz, który od czterech lat walczy o opiekę naprzemienną nad córką. – Przez pierwsze trzy lata, gdy mieszkałem z mamą Marysi, wychowywaliśmy ją wspólnie. Dzieliliśmy się obowiązkami, a moja rola była większa niż ta, do której sprowadziły mnie postanowienia sądu – mówi rozgoryczony ojciec.

Jak teraz wyglądają jego kontakty z córką? – Finansowo jestem tatą przez cały miesiąc, bo koszty utrzymania córki pokrywamy po połowie. Tak jak być powinno. Ale realnie, widzę ją przez 6 dni w miesiącu. Wnioskowałem o opiekę naprzemienną. Ale moja była żona, która przez pierwsze trzy lata życia córki nie miała zastrzeżeń do moich metod wychowawczych, przed sądem stwierdziła, że jestem kiepskim ojcem. Sąd uznał, że na czas postępowania córka ma mieszkać z matką, a ja mam ją widywać rzadziej niż sąsiedzi z bloku. A przecież ja chcę wstawać w nocy do chorej Maryśki! Chcę chodzić na wywiadówki, wozić ją na lekcje gitary – mówi.

Obraz
© 123RF

W Polsce jest 7 mln dzieci, z czego 1,1 mln wychowywanych jest przez jednego rodzica, w 90 proc. przypadków przez matki, które uskarżają się na brak wsparcia ze strony nie tylko ojców dzieci, ale i państwa. Głównym problemem są finanse. Stąd list samotnych matek do prezydenta Andrzeja Dudy i liczne inicjatywy, mające na celu zwiększenie ściągalności alimentów, zmiany w przepisach o Funduszu Alimentacyjnym, czy zmianę zasad przyznawania pieniędzy w programie 500+.

Do postulatów samotnych matek warto dodać jeszcze jeden. O zmianę przepisów Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego. Ale nie w zakresie alimentacji, a sprawowania realnej opieki nad dziećmi. Bo ta, w większości przypadków, również jest cedowana wyłącznie na matki (60 proc. kobiet ma wyłączne prawa rodzicielskie). Na pierwszy rzut oka wygląda to na dyskryminację ojców. Jednak gdy przyjrzeć się sprawie bliżej, nasuwają się inne wnioski.

Obraz
© 123RF

Miejsce dziecka jest przy matce

Ograniczenie roli ojca do płatnika alimentów, który spędza z dziećmi dwa weekendy w miesiącu, oznacza, że logistyczny ciężar wychowania dzieci spada na matki. To one "ogarniają" wszelkie codzienne czynności: wyprawiają do szkoły czy przedszkola, prowadzą na dodatkowe zajęcia, urodziny rówieśników, szczepienia, badania. To one biorą wolne, gdy maluch jest chory i wstają w nocy, gdy gorączka nie pozwala spać. Czy robią to dlatego, że mężczyźni są niezdolni do wykonywania tych zadań? Najwyraźniej tak uważają polskie sądy rodzinne, które od lat potwierdzają teorię, że "miejsce dziecka jest przy matce", choć z przepisów prawa ten zapis został usunięty dawno temu.

Wynalazek z zachodu

Mec. Karolina Lewandowska zajmuje się prawem rodzinnym od 10 lat. I wie, że zmiana mentalności i nawyków w sprawie tak delikatnej, jak opieka nad dziećmi, zajmuje mnóstwo czasu. – Do niedawna "opieka naprzemienna" nie istniała w żadnych przepisach polskiego prawa. W 2015 roku w znowelizowanym Kodeksie Postępowania Cywilnego jest mowa o takim sprawowaniu opieki, że "dziecko będzie mieszkać z każdym z rodziców w powtarzających się okresach". Później, w 2016 roku w ustawie o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci pojawia się termin "opieka naprzemienna". Zatem nie można się dziwić, że sędziowie ostrożnie podchodzą do tej nowej formy opieki – tłumaczy adwokat.

Jej klienci często nie mają świadomości, że można ustalić taką formę sprawowania pieczy. – Ojcowie przychodzą z przeświadczeniem, że matka ma uprzywilejowaną pozycję w sądzie rodzinnym i nawet nie proszą o opiekę naprzemienną, bo uważają, że i tak jej nie dostaną. A to oczywiście błędne koło. Bo im mniej wniosków o taką formę sprawowania opieki, tym mniej szans na zmianę orzecznictwa – dodaje.

Tytaniczny wysiłek

Paweł jest ojcem niepełnosprawnej nastolatki i ośmioletniego chłopca. Dwa lata temu wystąpił o opiekę naprzemienną. Uważa, że sytuacja, gdy dzieci spędzają podobną ilość czasu z każdym z rodziców jest najlepsza dla wszystkich. – Przecież wychowywanie niepełnosprawnego dziecka to ogromny wysiłek! I nikt nie powinien go wykonywać sam. Dlatego chcę wziąć na siebie połowę obowiązków. Ale moja była żona uważa, że jedyne, do czego się nadaję to płacenie alimentów. Pytam, dlaczego matka dzieci nie godzi się, aby ojciec wziął na siebie większą odpowiedzialność.

– Powiedziała mi, że opieka naprzemienna nie wchodzi w grę, bo wtedy nie dostawałaby alimentów albo byłyby dużo mniejsze niż 1800 zł, które płacę obecnie. A przecież wiem, że nie wydaje tych pieniędzy tylko na dzieci. Widzę, co jedzą, w co są ubrane – wyjaśnia. Na czas trwania postępowania Paweł widuje córkę dwa razy w tygodniu po trzy godziny, syna — dwa razy w tygodniu, popołudniami i co drugi weekend. Sąd uznał, że to zgodne z dobrem dzieci. – Bywa, że gdy odbieram go w piątek ma na sobie tę samą bieliznę, co dwa dni temu – relacjonuje ojciec.

Mamo-tata czyli rodzic 2w1

Martyna sama wychowuje córkę. – Gdy podjęłam decyzję o rozwodzie, wiedziałam, że dziecko zostanie u mnie. Były mąż sam się na to zgodził. Miał płacić alimenty i odwiedzać małą. Najpierw przestał przychodzić w odwiedziny, potem przestał płacić. Teraz jestem prawdziwie samotną matką. I szlag mnie trafia, jak widzę kobiety, które na siłę odstawiają ojców na boczny tor – denerwuje się.

Zastanawia się, czy gdyby sąd orzekł opiekę naprzemienną, ojciec jej córki nadal miałby z nią kontakt. – Wiem, że dla mnie opieka naprzemienna, a nawet – określenie większego zakresu kontaktów, gdyby faktycznie były realizowane, byłaby wielkim ułatwieniem. Finansowo również trochę by mnie odciążyła.Bo dla mnie nieistotne jest, czy pieniądze "na dziecko" wpływają na moje konto, czy są od razu wydawane przez tatę, na Wandzię. Grunt, żeby miała zimowe buty, mogła chodzić do szkółki piłkarskiej i żeby na wakacje mogła pojechać dalej, niż do dziadków — mówi.

Obraz
© 123RF

Z doświadczenia mec. Lewandowskiej wynika, że postawa prezentowana przez Martynę to rzadkość.

– W idealnym świecie podczas rozstania rodzice braliby pod uwagę potrzeby dziecka i na tej podstawie wnioskowali o alimenty. Ale rzeczywistość jest taka, że te kwestie finansowe, podobnie jak wymiar kontaktów z dzieckiem, to szansa, żeby "odegrać się" na byłym partnerze. I oczywiście działa to w dwie strony. W tym ferworze walki mało kto myśli długodystansowo. No i zdarza się, że matki uważają, że rozwód z żoną to również rozwód z dziećmi i utrata wszelkich praw – mówi i przypomina, że do jej kancelarii trafiają osoby, które nie były w stanie same się dogadać.

Zmuszeni do odpowiedzialności

Rozwiązanie w takich sytuacjach wydaje się dość proste. Zamiast obarczać matki wszystkimi obowiązkami, można by przerzucić część z nich na ojców, choćby częściej orzekając opiekę naprzemienną, bo to ona, a nie prawa rodzicielskie, wpływają najbardziej na codzienne funkcjonowanie rodziny. Im więcej czasu dzieci spędzają pod opieką taty, tym więcej obowiązków i wydatków, siłą rzeczy, spada na jego barki. Tych codziennych, nużących, które sprawiają, że większość samotnych matek po położeniu dzieci spać podpiera się nosem.

Samotne matki w liście do prezydenta Dudy mówią, że ledwo wiążą koniec z końcem. Oczywiście każdy przypadek powinien być rozpatrywany indywidualnie. Ale ustanowienie pieczy naprzemiennej jako rozwiązania pierwszego wyboru sprawi, że więcej dzieciaków w kraju będzie miało oboje rodziców, a więcej kobiet – życie, które nie ogranicza się do opiekowania się dziećmi i walczenia o każdą złotówkę.

Już ponad milion rodziców w Polsce wychowuje samotnie dzieci. I coraz częściej mówią wprost: jesteśmy dyskryminowani. W serwisie WP Kobieta rozpoczynamy dyskusje na temat tego ważnego problemu społecznego. Chcemy pokazać kim są samotni rodzice, z jakimi mierzą się problemami, dlaczego czują się dyskryminowani.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (352)