Polskie skandalistki
Zrobią wszystko, by zdobyć sławę.
Opowiedzą o swoim wibratorze, jak
Anna Mucha, sfotografują się pijane,
jak Maria Wałęsa, pokażą bieliznę, jak
Edyta Herbuś.
Tak jak Paris Hilton!
Zrobią wszystko, by zdobyć sławę. Opowiedzą o swoim wibratorze, jak Anna Mucha, sfotografują się pijane, jak Maria Wałęsa, pokażą bieliznę, jak Edyta Herbuś. Polskie skandalistki.
USA. Wykonawczyni hitu „Ups, I did it again” Britney Spears i jej wierna towarzyszka imprez, Paris Hilton, dziedziczka hotelowej fortuny, to przyjaciółeczki chętnie pojawiające się na wszystkich zakrapianych alkoholem bankietach. Pewnego razu brytyjski brukowiec „The Sun” wysłał za niestrudzonymi imprezowiczkami paparazzich. Kiedy o siódmej rano pijane wróciły do posiadłości Paris, Britney chwiejnym, ale zamaszystym krokiem wysiadła z samochodu. Miała na sobie bardzo krótką spódniczkę. Niestety, nie miała majtek. Zdjęcia rozkraczonej idolki nastolatek obiegły świat.
Polska. Bohaterki „Tańca z gwiazdami”, córka byłego prezydenta Maria Wałęsa i tancerka Edyta Herbuś, na hucznej imprezie. Herbuś siedzi w kusej sukience. Pod spodem ma białą bieliznę. Fotograf „Faktu” robi jej zdjęcie, które przypomina scenę z udziałem Paris i Britney. Tymczasem w Warszawie przy ulicy Grzybowskiej rośnie pierwszy hotel Hilton w Polsce. Paris Hilton pewnie nawet o tym nie wie. Tak samo, jak o tym, że doczekała się już kilku polskich kopii, które próbują osiągnąć mistrzostwo w jej specjalności. Polskie imitacje Hiltonówny, choć nie zarabiają, tak jak ona, 6 milionów dolarów rocznie, w autopromocji są równie dobre, jak ona. Wiedzą, że dziś nazwisko to marka, a marce potrzebny jest dobry marketing.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
„Produkt musi się sprzedawać. Jeśli produktem, który daje sławę, nie jest mądra książka czy świetnie zagrana rola, ale twarz, nie ma jak jej zachwalić. Trzeba zmusić ludzi, żeby ją zapamiętali. Szok i skandal to najlepsze, co można zrobić” – twierdzi Jake Halpern, autor książki „Fame Junkies: The Hidden Truths Behind America’s Favorite Addiction” („Uzależnieni od sławy: prawda o największej amerykańskiej obsesji”). Dziś w erze celebrities talent nie jest ważny. Wystarczy umiejętnie szokować, by stać się sławną i lubianą.
Przewidział to amerykański historyk Daniel Morstin. „Celebrity jest znany z tego, że jest znany” – napisał w wydanej w 1961 roku książce „The Image: A Guide to Pseudo-Events in America” („Image: Przewodnik po pseudowydarzeniach w Ameryce”). Musi mieć rozpoznawalne nazwisko, nieanonimową twarz i swoją treść, czyli od trzech do dziesięciu faktów z życia, o których coś tam wie każdy przeciętny zjadacz chleba. I tu zaczyna się problem. Twarz i wygląd można poprawić, ale nazwiska nie da się wypromować bez mediów. A te najchętniej napiszą o czymś nowym i nieszablonowym. Skandal jest więc dla celebrity jedynym sposobem na przetrwanie.
„Życie jest nudne, dlatego ludzie kochają tych, którzy są jacyś” – bez ogródek przyznała się „Polityce” Agnieszka Frykowska. To ona wyznaczyła nowy polski standard, kiedy w 2002 roku pewnym krokiem przekroczyła próg domu Wielkiego Brata.
Pochodzi ze znanej w show-biznesie rodziny, ale doskonale wie, że nazwisko kojarzone tylko w branży nie wystarczy. Musiała zaoferować prawdziwy show, żeby spełnić warunki bycia celebem. Dlatego widzom przyzwyczajonym do widoku uczestniczek reality kąpiących się pod prysznicem w kostiumach ukazała się w pełnej krasie. Do tego w wannie z pianą i apetycznym Kenem. Frytka schadzkę z Kenem zaplanowała niczym strateg koncernu sprzedającego lalki Barbie. Dzięki jednej nocy nie schodzi z rubryk towarzyskich i okładek kolorowych pism od pięciu lat, a teraz prowadzi przegląd prasy kolorowej na antenie Tele 5.
Frytka (rocznik 1977) przetarła szlaki, ale prawdziwa lawina polskich skandalistek ruszyła dopiero w ostatnim półroczu, gdy na salony weszło pokolenie dziewczyn urodzonych w latach 80. Britney Spears, Paris Hilton, Nicole Richie, Edyta Herbuś to rocznik 1981, Anna Mucha – 1980, Maria Wiktoria Wałęsa – 1982. To dzieci popkultury, które zarówno w Stanach, jak i w Polsce karmione są reklamami, plotkami z życia gwiazd i świetnie odnajdują się w globalnym świecie. W przeciwieństwie do swoich matek i babć nie znają tematów tabu i świetnie potrafią wyczuć potrzeby czytelników kolorowej prasy. Polskie skandalistki wolą jednak broić i niechętnie komentują swój wizerunek.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
Gdy prosimy o rozmowę na ten temat, telefony milczą. Maria Wałęsa najpierw godzi się na spotkanie w warszawskiej kawiarni, ale w końcu, mimo obietnic, nie pojawia się. Dlaczego? Nie wiadomo. Ma wyłączony telefon. Z jakiego powodu nie chciała porozmawiać o swoim image’u skandalistki? Być może przestraszyła się reakcji rodziny, z którą ma ostatnio napięte stosunki. Ojciec i brat Jarosław (poseł PO) dali Marii co prawda wolną rękę, ale też nie chwalą jej ostatnich medialnych występów. A te są bardzo częste i dotyczą ich wszystkich, bo podstawowy składnik przepisu na celebrity, rozpoznawalne nazwisko, Maria Wiktoria Wałęsa dostała od ojca-prezydenta.
Resztę zapewnił jej udział w „Tańcu z gwiazdami” i stałe odwiedzanie stołecznych imprez. Jej zdjęcia w roznegliżowanych kreacjach bez przerwy pojawiają się w tabloidach. Wałęsówna szybko przeistoczyła się z córki tatusia w niegrzeczną pannicę. Jeszcze pół roku temu nic nie wskazywało na to, że spod klosza rodziców wskoczy na parkiet. „Nie wypada machać nogami na ekranie na oczach milionów Polaków” – mówiła w „Elle”. Nie chodziło jej tylko o to, że jest córką byłego prezydenta. Bardziej martwiła się tym, że pracuje jako jego asystentka i wypowiada się w jego imieniu.
Maria Wałęsa bryluje w każdym towarzystwie, świetnie mówi po angielsku. Podczas podróży z Lechem Wałęsą po Stanach odwiedziła 30 uniwersytetów, lecz równie dobrze wpasowała się w warszawski high life. Na tyle, że ze spokojnej gdańszczanki, która przed występem w TVN opowiadała, że dostaje propozycje stypendiów od amerykańskich uniwersytetów, przerodziła się w salonową lwicę. Przeprowadziła się do Warszawy, ale tabloidy donoszą, że ciągle przesuwa termin rozpoczęcia studiów. „Fakt” pisze, że namiętnie całowała się na imprezie. Kim był przystojny facet? „Nie pamiętam” – odpowiada. Potem prasę obiegają zdjęcia pijanej Wałęsówny, która smacznie śpi na tylnym siedzeniu samochodu. Czy specjalnie przykuwa uwagę paparazzich według zasady: „Nieważne co, niech o mnie piszą, byle nie przekręcali nazwiska”, czy to tylko przypadek? A może głupota lub naiwność? W każdym razie, jak mówi, media ją znudziły. Marzy o pracy związanej z tworzeniem image’u. – Chciałabym znaleźć miejsce w branży kreatorów wizerunku. Mogłabym w
niej wykorzystać doświadczenie, które zdobyłam, pracując z ojcem.
Czy to możliwe, że brukowce uwzięły się na nią i próbują sztucznie wykreować jeśli nie drugą Paris, to przynajmniej Jennę Bush, córkę prezydenta USA, przyłapaną na striptizie w nocnym klubie? Wałęsa opowiada „Gali”, że gazety z niższej półki zastawiły na nią sidła: „Szczególnie, kiedy brakuje im tematów. Wtedy kreują wydarzenia. Żeby tego uniknąć, musiałabym przestać gdziekolwiek wychodzić”. Na to ciężko będzie jej się zdecydować. „Całe liceum przebalowała, a matury jako jedyna w naszym XIX LO w Gdańsku nie zdała. Studiowanie jej nie wyjdzie, ma za rozrywkowy charakter” – donosi jej znajomy ze szkoły w portalu plotkarskim.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
Imprezowe nastawienie i przydomek polskiej Hiltonówny zyskała też dzięki Edycie Herbuś, tancerce z „Tańca z gwiazdami”, która po programie została prezenterką MTV i aktorką w serialu „Na Wspólnej”. Dziewczyny razem pozują na polską parę Britney i Paris, ale Herbuś jest zdecydowanie ostrzejsza. Zdjęcia z wyglądającymi spod spódnicy majteczkami to nic w porównaniu z trzema filmami, które obiegły ostatnio Internet. Na pierwszym tancerka bez zapiętych pasów jedzie samochodem ze znanym striptizerem Dawidem Ozdobą z grupy Bad Boys. Świetnie się bawi, tańcząc, całując go i pochylając się nad jego kroczem. Drugi to striptiz w jego wykonaniu z Herbuś kołyszącą się przed nim w rytm muzyki. Trzeci pokazuje gwiazdkę po imprezie. Pijana macha nogami i pokazuje bieliznę. W porównaniu z erotycznym filmem z Paris Hilton „1 Night In Paris”, który cztery lata temu rzekomo przypadkowo trafił do Internetu, to tylko namiastka prawdziwego skandalu, ale jak na nasze warunki doskonała reklama. Filmy „Jazda bez zapiętych pasów” i
„Edyta pokazuje majtki” obejrzało kilkaset tysięcy osób.
Sex sells to hasło, które doskonale opanowała też Anna Mucha. – Wolę wymieniać baterie w wibratorze, niż spotykać się z człowiekiem, który mnie nie interesuje – z rozbrajającym uśmiechem oświadczyła w marcu w programie telewizyjnym „Szymon Majewski Show”. Przed wygłoszeniem tej rewelacji przez chwilę oczywiście się krygowała. – Znowu będzie skandal – wzdychała. Jednak nie ma co się oszukiwać. Narzekania aktorki na zaściankowe społeczeństwo, które nie wiadomo dlaczego dziwi się jej poglądom, wypadają dość blado. A jednak publiczność kupuje ten rodzaj gry.
Największe osiągnięcie Muchy ostatnich lat to rola w serialu „M jak miłość”, a stałą obecność w mediach zawdzięcza głównie związkowi z innym skandalistą, Kubą Wojewódzkim. Mimo to aktorka w wywiadach zaprzecza, że szokujący image to jego wymysł. Choć Mucha wygrała z „Faktem” proces o naruszenie prywatności po tym jak gazeta opublikowała jej zdjęcia topless z Egiptu, aktorka sama dostarcza brukowcom tematów. Może chodzi o kontrolowany przepływ szokujących informacji.
– Zdarza mi się dostawać SMS-y od gwiazdek z informacją: „Będę na takiej imprezie, o tej godzinie” – mówi proszący o anonimowość fotoreporter, współpracujący z tabloidami. W Stanach nad każdym ruchem Paris Hilton czuwa sztab specjalistów od kreowania wizerunku. U nas większość celebrities przygotowuje swoje strategie na sławę w chałupniczych warunkach, choć powstają już wyspecjalizowane agencje, zarządzające nazwiskiem i image’em kandydatów na gwiazdy. Warto z nich korzystać, żeby wyznaczyć sobie granice, których przekraczać nie należy. Kate Moss przyłapana dwa lata temu przez brytyjski tabloid „Daily Mirror” na wciąganiu kokainy musiała zrezygnować z lukratywnego kontraktu reklamowego z odzieżowym gigantem H&M, a etatowej skandalistce Madonnie noga powinęła się po tym, jak telewizje muzyczne wyemitowały jej teledysk „Like A Prayer”. Śmiałe sceny erotyczne w kościele zniechęciły szefów Pepsi- -Coli do przedłużenia kontraktu z piosenkarką.
Polskim Hiltonównom do takich dylematów daleko. Herbuś nie ma pałacu w Hollywood, lecz kupione na kredyt mieszkanie w Warszawie, Wałęsa nie dostała żadnej ciekawej propozycji pracy, Mucha nie grywa w większych produkcjach. Na razie przełamały jedynie kilka tabu: bielizna lub jej brak, seks, huczne imprezy. Czym będą szokować za kilka lat?
Wydanie Internetowe