Pomaska, Mucha i Niedziela. Posłanki pobite w Sejmie
Przemoc w Polsce tylko w domowym zaciszu? Jak się okazuje, niekoniecznie. Trudno, żebyśmy byli krajem, gdzie skutecznie walczy się z przemocą, skoro zachować z klasą nie potrafią się nawet posłowie. Wyzwiska, szarpanie, stłuczone telefony, poszarpane bluzki. Tego wczoraj doświadczyły posłanki opozycji. Za wiele dziś nie spały. Część z nich wciąż jest w Sejmie, niektóre wróciły do domu umyć się i przebrać, ale za chwilę znów tam jadą. – Czuję się pobita psychicznie i fizycznie - mówi Joanna Mucha, posłanka PO. Polskie posłanki opowiadają nam, co się wydarzyło w Sejmie w przedświąteczny weekend.
Zobacz także: bieda po polsku. Szokujące dane z nowego raportu
Agnieszka Pomaska
- Chyba wszyscy już widzieli film, w którym Jarosław Kaczyński w furii wyszarpał mi z ręki telefon i rzucił nim o ziemię. Na nagraniu nie widać jego twarzy, ale ja w takim stanie widziałam go pierwszy raz. Wyglądał na kompletnie nieobliczalnego człowieka. Zastanawiam się, jak to możliwe, że fizycznie zaatakował mnie prezes PiS, czołowy polski polityk. Dlaczego to zrobił? Bo spytałam: „Panie prezesie, dlaczego pan niszczy Polskę?!”. Wcześniej mówił do mnie ze złością „Idź do diabła!”.
- Spałam dziś 40 minut. Teraz jestem w Gdańsku, bo przyjechałam do chorej córki, czekam na wiadomość, bo pewnie zaraz będę wracać do Warszawy. Zrobiliśmy wspólnie z opozycją dyżury w Sejmie, my się naprawdę boimy, że jak wyjdziemy, to już tam więcej nie wrócimy.
Joanna Mucha
- Wiele rzeczy widziałam w Sejmie, ale czegoś takiego jeszcze nie. To była po prostu klasyczna przemoc. Staliśmy pod gabinetem marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Wiedzieliśmy, że tam jest Jarosław Kaczyński, kilku czołowych przedstawicieli partii rządzącej. Była trzecia w nocy, nagle przyszedł jakiś mężczyzna w czerwonej kurtce i zaczął wyłączać światło. „Proszę przestać to robić, my pracujemy” denerwowałam się. Ale on nie zwracał uwagi. Wiadomo, że sprawdzał, który wyłącznik do czego, żeby w odpowiedniej chwili wszystko zgasić. Odpowiednia chwila to ta, kiedy prezes wraz z ekipą wyjdzie. W końcu wyszedł, ja z Dorotą Niedzielą zaczęłam do niego podchodzić, chciałam zadać mu kilka pytań. Nagle podbiegło do nas około siedmiu wielkich facetów, to był BOR i Straż Marszałkowska. Jeden z nich z całej siły złapał mnie za ręce i przesuwał po korytarzu. Reszta nas dosłownie taranowała. Czuję się pobita, nie tylko dlatego, że do tej pory mam ślady na rękach. Jak można tak traktować polskiego posła, kobietę z immunitetem?!
Dorota Niedziela
- Byłam na tym korytarzu z Joanną. Też mam ślady na rękach, miałam poszarpaną bluzkę. Czuję się, jakbym brała udział w bójce ulicznej, a nie miała za sobą noc obrad w Sejmie. Szarpali i tratowali mnie, gdy byłam w pracy i chciałam wykonywać swoje obowiązki. Dostałam aż fizycznego dygotu, podobnie zresztą Joanna. Chciałam potem powiedzieć to Marszałkowi. Wpadłam do jego sekretariatu. „Marszałka nie ma, nie ma” - kłamała jego asystentka. Nie ma? Oknem wyfrunął? Potem kolejni policjanci popychali nas na ulicy. Mam 53 lata, nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. Żeby kobieta z immunitetem była szarpana w polskim Sejmie?
Joanna Scheuring-Wielgus
- „Komuniści, złodzieje, głupole, spadajcie, spierdalajcie z Sali Plenerowej” takie słowa padały. Poturbowani ludzie, rzucanie nimi o podłogę. Byłam świadkiem jak poseł Jacek Żalek zaatakował Paulinę Henning-Kloskę, zaczął ją popychać, szamotać się z nią, wyrywać jej telefon, którym nagrywała to, co się dzieje. Właściwie nie spałam, od rana jestem w Sejmie. Wiele już tu przeżyłam, jestem przyzwyczajona, o ile w ogóle do tego można się przyzwyczaić, do przemocy psychicznej, obelg. Ale naruszanie nietykalności cielesnej?
*Ja się pytam: co będzie dalej? Co jeszcze? *
Od sobotniego poranka trwają przed Sejmem protesty KOD-u i posłów opozycji. Część posłów nadal okupuje Salę Plenarną. Zapowiadają, że jeśli to będzie konieczne, zostaną tam nawet do 20 grudnia.