Blisko ludziPonad 800 kobiet pozywa brytyjską służbę zdrowia. Poddały się operacji, która zniszczyła ich zdrowie

Ponad 800 kobiet pozywa brytyjską służbę zdrowia. Poddały się operacji, która zniszczyła ich zdrowie

- Miałam dobrą pracę, życie towarzyskie. Byłam wysportowana i zdrowa. Codziennie ćwiczyłam. Teraz nie jestem w stanie podnieść nogi – mówi 54-letnia Lisa Woodrow. Kobieta zgłosiła się do lekarzy, bo miała problem z nietrzymaniem moczu. Jedna operacja miała przywrócić jej komfort życia. Skazała ją jednak na wózek inwalidzki i nieustający ból. Jak się okazuje, podobna do Lisy historia dotyczy aż 800 innych kobiet.

Ponad 800 kobiet pozywa brytyjską służbę zdrowia. Poddały się operacji, która zniszczyła ich zdrowie
Źródło zdjęć: © Fotolia
Magdalena Drozdek

20.10.2017 | aktual.: 23.01.2018 12:39

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pięć lat temu Lisa, Brytyjka, poprosiła lekarzy o pomoc. Po dwóch wyjątkowo ciężkich porodach (ma dwóch synów) zaczęła mieć poważne problemy z nietrzymaniem moczu, jej ciało zmieniło się. Musiała nosić wkładki i cały czas się pilnować. – Ale starała się funkcjonować normalnie, kochała swoje życie, a nawet zamieszkała w końcu z nowym partnerem - piszą dziennikarze "Guardiana".

Lekarze zaproponowali Lisie zabieg plastyki pochwy, w którym wykorzystano specjalny implant – siatkę z polipropylenu. Taki implant zastępuje zniszczone więzadła i przyczepy mięśni znajdujących się w miednicy, ponieważ wrasta w tkanki. Jedna część implantu podczepiana jest do okolicy szyjki macicy, a kolejne do dolnych brzegów pochwy. Jak podkreślają specjaliści, metodę można stosować nawet wtedy, gdy już doszło do wypadnięcia macicy. Zdarza się jednak, że po pewnym czasie organizm odrzuca implant.

Lisa nie zdawała sobie sprawy, że operacja, która miała pomóc jej pozbyć się problemu, namnoży kolejnych – dużo poważniejszych.

Nowe "życie"

Po operacji 54-latka skarżyła się na różne dolegliwości. Najgorszy był ból pleców, który promieniował aż do lewej nogi. Dwa i pół roku po operacji Lisa trafiła do szpitala. Nie była w stanie dłużej wytrzymać. Na oddziale lekarze zatrzymali ją na sześć tygodni. Nie potwierdzili jednak, że problemy ze zdrowiem połączyć trzeba z implantem. – Powiedzieli, że to pewnie skutek dużego obciążenia psychicznego. Pytali tylko, czy mam bardzo stresującą pracę. Typowali wszystko, ale nie skutki uboczne wszczepienia implantu – przyznaje kobieta w rozmowie z "Guardianem".

Obraz
© Archiwum prywatne/ Lisa Woodrow dla "The Guardian"

Lisa wróciła do domu na wózku inwalidzkim i z zapasem morfiny. Niedługo później rozpadł się jej związek. – Nie jestem w stanie sama pójść do toalety. Biorę mnóstwo leków. Dla niektórych to ciężka sytuacja. Partner nie wytrzymał i ja to rozumiem. Teraz jestem z tym wszystkim sama – opowiada. Lisa straciła pracę, bo jako menadżer firmy kosmetycznej, musiała dużo podróżować – teraz nie jest w stanie. Nie ma pracy, więc nie ma też pieniędzy. Sprzedała dom, przeniosła się do niewielkiego mieszkania pod miastem. Utrzymuje się z oszczędności i zasiłku.

Choć na początku lekarze nie połączyli diagnozy z implantem, ostatecznie byli zmuszeni usunąć jego fragment. Kobieta przeszła dopiero jeden zabieg, teraz czeka na drugi. Musi przyjmować leki przeciwbólowe.

Lisa, jak się okazje, jest jedną z 800 kobiet, które w ostatnich kilku miesiącach postanowiły opowiedzieć o zabiegu, który zrujnował im życie. Brytyjscy dziennikarze podają dziś, że podobnymi historiami dzieli się coraz więcej pacjentek. Lisa była tylko jedną z wielu, które kilka dni temu przyszły protestować przed brytyjskim parlamentem. Domagają się, by lekarze nie stosowali implantów, które ich zdaniem niszczą zdrowie kobiet.

Dr Sarah Wollaston, przewodnicząca komisji zdrowia, przyznała, że pacjentki nie zostały poinformowane o możliwych konsekwencjach wszczepienia implantu. Zaznaczyła, że brytyjski rząd "nie może pozwolić na kontynuowanie tej skandalicznej praktyki". – Mamy wciąż za mało informacji o tych implantach. Nie możemy zgodzić się na to, by takie zabiegi były dalej przeprowadzane. Myślę, że kobiety, które spotkało tak wielkie cierpienie, zasługują na przeprosiny. Zasługują na to, żeby ktoś zajął się ich historiami – powiedziała podczas debaty w parlamencie.

Zdanie lekarki podziela Sharon Hodgson z Partii Pracy i nazywa to "największym publicznym skandalem". Brytyjski Instytut Zdrowia i Opieki informował już na początku roku, że przygotowuje rozszerzone instrukcje dotyczące używania implantów. W lipcu pracownicy NHS podkreślali, że stosowanie siatki jest "bezpieczną opcją dla kobiet". Jednak coraz więcej Brytyjek opowiada o swoich problemach ze zdrowiem po operacji.

Obraz
© Getty Images/ Tak wygląda wszczepiany implant | Duke Health

57 milionów odszkodowania

Już w sierpniu dziennikarze "Guardiana" pisali o tysiącach kobiet, które przeszły zabieg w ostatniej dekadzie. Udało im się ustalić, że jedna na 15 pacjentek była zmuszona przejść niedługo później kolejną operację – tym razem usunięcia implantu. Z danych przytoczonych przez dziennikarzy dowiadujemy się, że pomiędzy 2006 a 2016 rokiem zabieg wykonano u 75 tys. pacjentek. U 4,9 tys. kobiet zabieg trzeba było go odwrócić. Wszystkiemu winne były dramatyczne komplikacje. Kobiety nie mogą chodzić i pracować, biorą silne środki przeciwbólowe.

Publicyści "Guardiana" wskazują, że głównym producentem implantów na terenie Wielkiej Brytanii jest Johnson & Johnson. Dostarczają swoje produkty także do innych krajów.

We wrześniu tego roku 51-letnia Ella Ebaugh wygrała proces, który wytoczyła firmie po tym, jak straciła zdrowie po operacji z wykorzystaniem implantu firmy. Sąd przyznał Amerykance rekordowe 57 milionów dolarów odszkodowania. Ella jest pierwszą kobietą w Stanach, która opowiedziała o swoim problemie i bólu, jakiego doświadczyła po operacji.
Kobieta w rozmowie z CBS przyznała, że implant oderwał się od ścianek szyjki macicy i potrzebne były trzy operacje, by naprawić szkody, jakie siatka zrobiła w jej organizmie. Część implantu została jednak w jej waginie, co powoduje – jak opisuje 51-latka – niewyobrażalny ból. – Czuję się tak, jakbym płonęła na dole – opowiedziała dziennikarzom CBS. Cierpi, gdy siedzi i gdy próbuje chodzić.

"Daily Mail" podaje, że kilka miesięcy wcześniej jeszcze inna kobieta miała oskarżyć J&J w podobnej sprawie. Firma zapłaciła kobiecie 20 mln dolarów odszkodowania. Mieszkanka New Jersey nie chciała jednak rozmawiać o tym z dziennikarzami. Co ciekawe, dziennikarze "Guardiana" dotarli do maili, które pracownicy J&J Ethicon wymieniali z lekarzami. Przyznawali w nich, że seks z pacjentkami, które mają komplikacje po wszczepieniu implantów, może być jak "wkręcanie drucianej szczotki".

J&J w oficjalnym oświadczeniu pisał: "Wierzymy, że dowody zaprezentowane w sprawie Ebaugh pokazują, że implanty TVT i TVT-Secur są zaprojektowane poprawnie, Ethicon działał odpowiedzialnie przy produkcji, rozwoju i sprzedaży produktu i że nasze urządzenia nie powodują medycznych komplikacji".

Globalny skandal?

- Rząd powinien zrobić więcej, by pomóc kobietom i zakazać wykonywania tych zabiegów. Implanty z siatki z polipropylenu powinny zniknąć z rynku do czasu, gdy będziemy wiedzieli więcej, jak wpływają na organizm kobiety. Rząd nie odpowiedział do tej pory na pytanie, jak wiele kobiet tak naprawdę mogło ucierpieć i dlaczego te implanty trafiły do obiegu bez wcześniejszych konsultacji - dodaje Sharon Hodgson.
Sprawa implantu urosła w Wielkiej Brytanii do rangi politycznego skandalu. Owen Smith jest jednym z ministrów brytyjskiego gabinetu cieni. Przyznaje, że odkąd o sprawie zaczęło być głośno, jego skrzynka mailowa zapychana jest kolejnymi wiadomościami od kobiet, które przeszły zabieg wszczepienia implantu. – Pierwszy raz usłyszałem o tym od jednej z pacjentek, która cierpiała w milczeniu przez lata. Mam nadzieję, że wszystko szybko się wyjaśni – mówi w rozmowie z "Independent". Podkreśla też, że może być to jedna z najgłośniejszych afer medycznych ostatnich lat w Wielkiej Brytanii. Powstała już nawet kampania społeczna, Sling the Mesh, która informuje kobiety o konsekwencjach operacji.

Twórcy podkreślają, że problem z implantami powinno się rozwiązać jak najszybciej, ale parlamentarzyści nie chcą się tym zajmować. Sceptycznie do sprawy podchodzi też część ginekologów, którzy uważają, że nie wszystkie pacjentki po operacji doświadczają bólu. Dla wielu operacja była jedynym wyjściem, by pozbyć się uciążliwych dolegliwości. Podkreślają również, że zanim zakaże się stosowania implantu, trzeba wcześniej przeprowadzić dokładne badania, w jakich przypadkach mogą szkodzić.

Implanty są stosowane powszechnie w Europie i Stanach Zjednoczonych od około 2000 roku. Lekarze oferowali operacje z ich użyciem jako alternatywną opcję dla kobiet, które miały mieć przeprowadzoną plastykę pochwy. Zabieg trwa nie dłużej niż 30 minut, a pacjentka po kilku godzinach może wrócić do domu.

Nie straszmy siatką

Choć o sprawie implantów głośno jest w Stanach i Wielkiej Brytanii, w Polsce problem wydaje się nie istnieć. Na próżno szukać też informacji na temat implantów w poszczególnych klinikach medycyny estetycznej. Siatkę, o której tak głośno dziś na Wyspach, wykorzystuje się w naszym kraju w chirurgii przepuklin i operacjach powiększenia piersi.

Korzysta z nich w codziennej pracy dr Andrzej Sankowski, ekspert z dziedziny chirurgii plastycznej. - Pacjentki, które mają mało tkanki tłuszczowej, nawet nie wyczuwają wszczepionego implantu. Jest ich kilka rodzajów, są różne firmy produkujące. Najlepiej stosować te z atestem FDA, to amerykańska instytucja, która potwierdza, że implanty mogą być w ciele ludzkim. Zwykle przy stosowaniu tych implantów nie ma odczynów, nie dzieje się nic negatywnego - przyznaje chirurg w rozmowie z WP Kobieta.

Sankowski przyznaje, że założył siatkę u 3 pacjentek i nie było konsekwencji dla ich zdrowia. Dziwi się jednak, że lekarze korzystają z niej w przypadku operacji plastyki waginy. - Tylko dokładają sobie pracy. Miejsca intymne można zoperować metodami chirurgicznymi, zaszywając tkanki, a nie wkładając siatkę. Czasem wykorzystuje się te siatki do operowania przepuklin, ale ja jestem z tej szkoły, która stawia na zaszywanie poszczególnych warstwy tkanek. To jest trochę trudniejsze, ale nie daje żadnych powikłań - dodaje.

Zauważa, że nie należy straszyć kobiet implantami i samymi operacjami. Każdy przypadek należy rozważyć indywidualnie. - Nie wiemy też, czy wina nie leżała po stronie pacjentek. Muszą pamiętać, że są po operacji i muszą się oszczędzać. W przypadku operowania piersi, kobiety dostają specjalne staniki, które muszą nosić. Ale jak wiemy z doświadczenia, pacjentki chcą szybko zobaczyć piękne efekty i nie myślą o konsekwencjach - mówi.

Zdanie dr Sankowskiego podziela lek. med. Tomasz Basta – ginekolog położnik, specjalista ginekologii estetycznej i plastycznej, założyciel krakowskiej Intima Clinic. - Oczywiście są to zabiegi, które niosą za sobą zwiększone ryzyko odrzucenia implantu, który jest w istocie ciałem obcym dla organizmu - mówi. - Jednak powikłania, jakie mogą się pojawić nie wynikają z rodzaju wszczepianej siatki, ale z niewłaściwej techniki jej zakładania oraz złego jej umiejscowienie w organizmie. Dlatego te dwa aspekty, podkreślę raz jeszcze: technika zakładania i umiejscowienie implantu, mają kluczowe znaczenie w bezpieczeństwie zabiegu. Z tego powodu zakładanie siatek czy taśm powinni wykonywać tylko wysoce wyspecjalizowani w tych zabiegach lekarze, mający wiedzę oraz bardzo duże codzienne doświadczenie - dodaje.

Podkreśla, że w Polsce jest kilka wyspecjalizowanych ośrodków w tego typu operacjach. Odsetek powikłań po nich jest tam na bardzo niskim poziomie, odpowiada odsetkowi jak po każdym normalnym zabiegu operacyjnym.

- Niestety w niektórych zabiegach jak np. obniżenie narządu rodnego, podwieszenie pochwy, czy leczenie przepuklin nie ma alternatywnej, równie dobrej metody i najlepszy efekt uzyskuje się właśnie z użyciem tego tupu siatek lub taśm. Trzeba zdawać sobie sprawę, że przy takich inwazyjnych zabiegach ryzyko zawsze istnieje. Trzeba je wyważyć i porównać ze skutecznością. Jeżeli wiemy, że skuteczność jest wysoka przy niskim ryzyku wtedy warto wykonać taki zabieg - mówi lekarz.
Nie każdy zabieg plastyki pochwy może spowodować konsekwencje, o których grzmią Brytyjczycy. I choć problemu nie należy bagatelizować, nie można także przestrzec przed wykonywaniem zabiegów, które dla wielu kobiet mogą być wręcz zbawienne.

Komentarze (31)