Blisko ludziPoród wywołany

Poród wywołany

Poród wywołany
Źródło zdjęć: © sxc.hu
16.01.2009 14:45, aktualizacja: 30.05.2010 23:25

Według wielu położnych oraz ginekologów, w Polsce wciąż zbyt często sztucznie wywołuje się poród.

Według niektórych położnych oraz ginekologów, w Polsce wciąż zbyt często sztucznie wywołuje się poród. Czasami jest to jak najbardziej wskazane, są jednak przypadki, gdy podaje się rodzącej kroplówkę czy stosuje inne sztuczne metody przyspieszania akcji porodowej, by mieć ją „z głowy”. Z drugiej strony, same ciężarne proszą o to, by wspomóc naturę. Czy poród wywoływany jest trudniejszy od naturalnego? Czy warto prosić o farmakologię, która może przyspieszyć narodziny dziecka?

Jak to się robi

Najczęściej wywołuje się poród podając rodzącej kroplówkę z oksytocyny, stosuje się także przebicie pęcherza płodowego oraz smarowanie szyjki macicy żelem z prostaglandynami. Tego typu zabiegami posługują się lekarze zazwyczaj wtedy, gdy mija 10-14 dni od terminu porodu. Coraz większemu dziecku jest w brzuchu niewygodnie, ale to nie jedyny powód, dla którego czasami trzeba przyspieszyć poród. Maluch ma nie tylko za mało miejsca do poruszania się, ale i traci możliwość swobodnego oddychania, często wydala do wód płodowych (których także jest dla niego coraz mniej) smółkę, co jest dla niego niebezpieczne.

Sztucznie, czyli boleśnie?

Niestety, zdarza się, że lekarze stosują te wszystkie metody wcześniej, niż jest potrzeba, czasem same rodzące proszą, by wywołać im poród. Tymczasem te zabiegi nie są obojętne dla zdrowia dziecka. Jeśli nienaturalne sposoby wywoływania porodu nie przynoszą efektów, najczęściej trzeba wykonać cesarskie cięcie. Trzeba też pamiętać, iż skurcze sztucznie wywoływane, są dłuższe i bardziej bolesne, a jednocześnie mniej efektywne niż naturalne. Na szczęście można stosować znieczulenie, które skutecznie niweluje ból.

Bardzo bolało

Angelika długo czekała na przyjście na świat swojej córeczki. Kilka dni po terminie pojechała do szpitala, gdzie zatrzymano ją aż do samego rozwiązania. Metody naturalne jak skakanie na piłce, spacery, wchodzenie po schodach, niewiele dały. Lekarze zdecydowali się więc podać dziewczynie oksytocynę. Swojego porodu nie wspomina dobrze i chociaż teraz już nie pamięta bólu, to ze strachem myśli o kolejnym dziecku. – Jednego dnia miałam pierwsza próbę wywołania porodu, założyli mi wenflon i dali kroplówkę, która skończyła się po 6 godzinach – opowiada Angelika. Dopiero po 2 dniach kolejna próba, znów nie udało się. Ale trzeciego dnia późnym wieczorem wszystko samo się zaczęło, o 6 rano następnego dnia znowu dali mi kroplówkę, żeby skurcze zrobiły się silniejsze. Krzyczałam, że nie dam rady urodzić. Bolało, ale starałam się nie pokazywać tego. Znieczulenia nie miałam.

To za długo trwało

Inna pacjentka z gdańskiego szpitala, która również miała podaną oksytocynę, także podkreśla, że skurcze były bardzo bolesne, a sam poród trwał długo. „Lekarz najpierw przebił mi pęcherz płodowy, żeby wody odeszły. Potem podłączyli mi oksytocynę. Od godz. 9. byłam na sali porodowej, urodziłam o godz. 17. Czy warto wspierać naturę? Czasami nie ma wyjścia. Dlatego, jeśli mija termin porodu, trzeba traktować ciężarną wyjątkowo ostrożnie. Robi się wtedy dodatkowe badania, często lekarze zatrzymują kobietę w szpitalu. Warto jednak wiedzieć, że wywołanie jest potrzebne tylko wtedy, kiedy zagrożone jest zdrowie lub życie dziecka albo jego matki.

Źródło artykułu:WP Kobieta