Porzuceni czterej bracia z Tarnowa znaleźli bezpieczny dom. "Chciałam stworzyć im dom dla wszystkich"
17.10.2020 14:00, aktual.: 01.03.2022 14:11
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czterej chłopcy, których matka w styczniu oddała do pogotowia opiekuńczego w Tarnowie, mówiąc: "Weźcie ich sobie", już w lutym znaleźli nowy dom. Bracia, którzy mają od roku do 6 lat, nie zostali rozdzieleni. Rodzicami zostali Dominika i Paweł, którzy nie mają wątpliwości, że to była dobra decyzja.
W styczniu 2020 roku do pogotowia opiekuńczego w Tarnowie w woj. małopolskim przyszła 25-letnia kobieta z dziećmi. Powiedziała pracownikom: "Weźcie je sobie, nie chcę ich wychowywać, nie chcę się nimi zajmować, nie mogę ich utrzymywać". Najmłodszy z chłopców miał wówczas ponad rok, najstarszy 6 lat.
Ta historia wstrząsnęła całą Polską. Niemalże natychmiast ruszyła akcja poszukiwania rodziny zastępczej dla czterech braci i w końcu się udało. Dominika i Paweł zapewnili im dom pełen ciepła i miłości. W "Dzień dobry TVN" opowiedzieli o tym, jak teraz wygląda ich życie.
Porzuceni bracia z Tarnowa znaleźli nowy dom
O historii chłopców Dominika i Paweł usłyszeli w radiu. Od razu pomyśleli, że przecież mają dobre warunki, że mogliby im stworzyć ciepłą i kochającą rodzinę.
– To była decyzja trafna i wspólna. Przegadaliśmy bardzo długą noc. Chyba nie spaliśmy. Stwierdziliśmy, że spróbujemy. Czułam strach, ale byłam tak szczęśliwym człowiekiem, ze to jest nie do opisania – opowiadała Dominika w programie.
W dniu, kiedy chłopcy zjawili się w ich domu, żona Pawła jeszcze była w pracy. Minutę po 12 poszła na urlop macierzyński. Chcieli stworzyć im dom, w którym będą mogli mieszkać razem. Zadbać o to, żeby nie stracili siebie nawzajem. Na początku chłopcy byli wystraszeni, ale z czasem zaczęli się czuć coraz bardziej swobodnie.
– Czterolatek to taki przytulasek, który uwielbia bawić się klockami (…) Dwulatek uwielbia, jak mu się czyta książki – Dominika opisuje temperament dzieci.
Teraz w domu, który niegdyś był za duży dla dwojga, jest gwarnie i wesoło.
– Dzieci do naszego domu wniosły dużo miłości, dużo szczęścia, radości. Dom jest pełen energii. Wiemy, że dzieci nas bardzo kochają i ze wzajemnością. Nigdy w życiu byśmy tego nie zmienili – opowiada Paweł.