Blisko ludziPoseł PiS twierdzi, że w Polsce problem molestowania ma "mniejsze znaczenie". Statystyki mówią co innego

Poseł PiS twierdzi, że w Polsce problem molestowania ma "mniejsze znaczenie". Statystyki mówią co innego

Poseł PiS twierdzi, że w Polsce problem molestowania ma "mniejsze znaczenie". Statystyki mówią co innego
Źródło zdjęć: © Forum
Marta Dragan
24.10.2017 19:02, aktualizacja: 24.10.2017 20:52

Podczas gdy coraz więcej Polek dzieli się swoimi doświadczeniami dotyczącymi molestowania seksualnego i niechcianą, nachalną adoracją ze strony mężczyzn, Bolesław Piecha, polityk PiS twierdzi, że w Polsce "problem molestowania ma mniejsze znaczenie". Pozwolimy nie zgodzić się z europosłem, bo statystyki i skala akcji #MeToo rzucają zupełnie inne światło na problem molestowania w naszym kraju.

Miliony ludzi, tysiące organizacji pozarządowych i wiele agend rządowych na świecie od ponad tygodnia nagłaśniają problem przemocy wobec kobiet. Wszystko zaczęło się od artykułu opublikowanego w "The New York Times". Ujawniono w nim, że słynny producent Harvey Weinstein wielokrotnie oskarżany był o molestowanie, a nawet gwałt, co udało mu się ukrywać przed mediami od lat 90. Za pośrednictwem mediów społecznościowych kobiety na całym świecie zaczęły masowo dzielić się przypadkami nachalnego nagabywania i molestowania. Trend oznaczania takich wpisów hashtagiem #MeToo (w polskiej wersji #jateż) zaczęła aktorka Alyssa Milano. W Polsce pokłosiem głośnej afery stały się odważne wyznania ujawnione za pośrednictwem mediów społecznościowych przez tysiące Polek. W mediach kolejne polskie gwiazdy przyznają się do tego, że padły ofiarą molestowania.
Tymczasem europoseł partii rządzącej w Polsce w "Poranku TOK FM" próbuje zagłuszyć temat, twierdząc, że "Polacy z estymą podchodzą do kobiet". Statystyki mówią zupełnie co innego.

W marcu 2014 r. Agencja Praw Podstawowych opublikowała raport "Przemoc wobec kobiet: badanie przeprowadzone w skali UE". Wyniki przeprowadzonego przez agencję badania zostały opracowane w oparciu o rozmowy z 42 tys. kobiet ze wszystkich 28 państw członkowskich UE.

Według statystyk przeprowadzonych przez Agencję Praw Podstawowych aż 55 proc. Europejek (ok. 102 mln kobiet) doświadczyło jakiejś formy molestowania seksualnego. 9 milionów kobiet w UE przyznało się do tego, że zostało zgwałconych. 62 mln doświadczyło napaści fizycznej lub seksualnej. Problem z niestosownym zachowaniem na tle seksualnym pojawia się nawet wśród osób na stanowiskach menadżerskich. Dokładnie aż 75 proc. pań w tej branży podczas pełnienia obowiązków służbowych padło ofiarą molestowania.

Obraz
© przemoc.gov.pl

Analiza ogólnych wyników badania przeprowadzonego w Polsce podaje, że około 3.5 miliona polskich kobiet, przynajmniej raz w życiu, padło ofiarą przemocy fizycznej i / lub seksualnej. Jednocześnie, jak wynika z danych za rok 2013 - zbieranych przez policję w ramach działań podjętych w procedurze "Niebieskie karty" - liczba ofiar molestowania, wyniosła około 58 tysięcy. Statystyki sądowe za ten rok identyfikują zaś jedynie 13.782 pań jako pokrzywdzone przestępstwami kwalifikowanymi w ramach przemocy w rodzinie. Zestawienie tych danych pokazuje nam, jak duża liczba kobiet pozostaje sama, bez pomocy i wsparcia w świetle doznawanej krzywdy.

- My jesteśmy krajem konserwatywnym i problem molestowania seksualnego ma mniejsze znaczenie. Polacy z dużą estymą podchodzą do kobiet. Nie są tak frywolni i tak bezmyślni jak Francuzi - przekonuje Piecha. Czy ten problem ma faktycznie mniejsze znaczenie w Polsce niż we Francji?

Otóż jak wynika z badań przeprowadzonych przez Cornell University w 2014 r. dotyczących problemu molestowania na ulicy, Polska wcale nie wypada lepiej niż Francja. W ankiecie wzięło udział ogółem ponad 16,6 tysięcy kobiet. Z badań wynika, że przeciętnie ponad 17,5 proc. Europejek było nękanych przed 17 rokiem życia. 82 proc. Francuzek i 81 proc. Polek przyznaje, że pierwszego doświadczenia związanego z molestowaniem na ulicy doświadczyło przed 17 rokiem życia. 65 proc. Francuzek i 62 proc. Polek zgłasza, że wspomniane doświadczenia spotkały je przed 15 rokiem życia. 14 proc. Francuzek i aż 16 proc. Polek informuje, że były molestowane przed 10 rokiem życia.

We Francji trwają właśnie prace nad przepisami, które mają umożliwić karanie grzywną za agresywne nagabywanie, pogwizdywanie na kobiety i przejawy publicznego lubieżnego zachowania, a także nad ustaleniem nowej dolnej granicy wieku, poniżej której nieletni nie mogliby legalnie zgodzić się na relacje seksualne. Pomysł wyszedł od Marlène Schiappy, francuskiej podsekretarz ds. równości płci. W akcję na rzecz zmiany przepisów włączył się prezydent Francji z żoną. - Przełamanie strachu przez ofiary molestowania seksualnego to najlepsze, co się mogło zdarzyć. Dzieje się coś wielkiego! - mówiła Brigitte Macron.

Co na ten temat sądzi poseł Piecha? - Może we Francji molestowanie jest problemem i dlatego dobrze, że Francuzi się tym zajęli. Wyraźnie Francuzi muszą się zmierzyć nie tylko z kwestią terroryzmu islamskiego, ale również z molestowaniem seksualnym kobiet. Życzę powodzenia - stwierdził Piecha.

Europoseł nie widzi potrzeby prac nad nowymi przepisami w polskim prawie na wzór tego, co przygotowują Francuzi. - Czy da się to zadekretować, jak proponuje Macron? Nie wiem. Ja się tak nie zachowuję, nie gwiżdżę na kobiety na ulicy, nie cmokam, nie oglądam się. Trudno mi odnieść się do ludzi, którzy tak robią - stwierdził polityk.

Czy to, że jeden poseł PiS tego nie robił, oznacza, że Polki są bezpieczne i nie należy zwrócić uwagi na ich cierpienie? Nie. Polityk powinien wiedzieć, że za każdym hasztagiem #MeToo stoi konkretny sprawca. Zdanie posła PiS tylko potwierdza, że w konserwatywnych poglądach nie ma miejsca na szacunek dla kobiet, a ich problemy spychane są na margines. Przypomnijmy, że prawicowa ideologia ws. zaostrzenia prawa aborcyjnego zmusiła Polki, by wyszły na ulice.

A może poseł Piecha uważa internetowe hashtagi za głupotę, zbędny ekshibicjonizm czy niepoparte dowodami gadanie? Jeśli tak, to jest w wielkim błędzie, bo już znalazło się grono mężczyzn, którzy przyznali się do niewłaściwego zachowania w stosunku do kobiet. Akcja #IDidit to odpowiedź na słynny hashtag #MeToo. Panowie postanowili zareagować, przyznać się i przeprosić. To nie straszni, anonimowi gwałciciele bez twarzy najczęściej odpowiadają za krzywdę kobiet, ale oni - zwykli faceci. Nasi koledzy z pracy, sąsiedzi, bracia, przyszli mężowie.

- Ten hashtag udowodnił skalę zjawiska i pokazał, że każdy z nas ma koleżankę ze złymi doświadczeniami. To musi nam wszystkim dać do myślenia - tłumaczy Piotr Puchalski, dziennikarz Radia Gdańsk w rozmowie z Wirtualną Polską. - Jeśli tyle kobiet twierdzi, że było molestowanymi seksualnie, to oznacza po prostu, że aż tylu mężczyzn jest im winnych przynajmniej przeprosiny. Myślę, że wielu facetów nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że lubieżne spojrzenie czy podszyty dwuznacznością komplement może być agresją. Ba, w środowisku pracy może to być odbierane jako molestowanie, nawet jeśli koleżanki, z którymi pijasz wódkę, uważały, że to świetny żart - dodaje.

Piecha w rozmowie z radiem TOK FM podkreślił też, że część winy leży po stronie mediów.* - Wystarczy spojrzeć na pierwszą lepszą reklamę, widać od razu, że ocieka seksizmem i właściwie zachęca do molestowania. I jest mi z tego powodu przykro -* wyznał. Czy polskim politykom ma być przykro, czy może pełnią swoje stanowiska po to, by podejmować konkretne działania zmierzające do poprawy?

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (46)
Zobacz także