Gauchoseksualni, czyli "potraktuj mnie jak kawał mięsa". W 2018 pragniemy takich mężczyzn
Gdyby współczesne kobiety miały głosować na kolektywny mokry sen, jego bohaterem zostałby on. Z jego podobizną na piersi chodzi Rihanna, a kocie ruchy podziwiał ostatnio Leonardo di Caprio. 35-latek występujący pod pseudonimem Salt Bae (Słony kochaś) nie jest striptizerem ani gwiazdą rocka, ale charyzmatycznym rzeźnikiem.
O pochodzącym z Turcji Nusret Gökçem zrobiło się głośno w zeszłym roku, kiedy na Twittera trafiło krótkie wideo, na którym oprawia kawał mięsa, a następnie posypuje je solą w charakterystycznej pozie. Nagranie w kilka dni stało się viralem, a Nusret, już pod pseudonimem Salt Bae, ruszył na podbój sieci uzbrojony w ostre noże i ochłapy czerwonego mięsa.
Trudno jednoznacznie określić, co spowodowało, że miliony ludzi postanowiły podzielić się filmikiem z facetem w okularach krojącym mięso. Z jednej strony chodzi na pewno o akcentowaną na każdym kroku maestrię.
Salt Bae nie jest przypadkowym kolesiem, który wymyślił, że będzie dziabał na wizji steki. Połączenie płynności ruchów ze zdecydowaniem i zmianami tempa ma w sobie ogromny ładunek seksualny. Z drugiej strony teatralne krojenie mięsa z finalnym gestem solenia jest też głęboko komiczne. Koniec końców facet nie dyryguje orkiestrą, nie maluje też Kaplicy Sykstyńskiej. Swoje robi niewątpliwie aparycja. Salt Bae jest niewysoki, ale umięśniony, do tego jego znakiem rozpoznawczym są przeciwsłoneczne ray bany round w stylu lat 60., gładko zaczesany kucyk, kozia bródka i wąsik.
Do tego w czasach beztłuszczowych, bezcukrowych, bezglutenowych, a ostatnio też coraz bardziej wegańskich oglądanie filmików z jedzeniem "zakazanym", jak ociekające tłuszczem żeberka, w pełni zasługują na miano "food porn".
Elektryzuje tu też samo mięso, z seksem związane nie od dziś. Ewolucjoniści uważają, że do polowań na grubą zwierzynę naszych przodków pchnął nie tyle głód, co popęd seksualny.
Pogoń za zwierzętami wymagała w końcu o wiele więcej energii niż zbieranie korzonków, a mięsa nie potrafiono konserwować, więc o żadnych zapasach nie było mowy. Do dziś wiele tradycyjnie żyjących plemion na polowanie udaje się, kiedy jedzenia jest w bród. Przed wiekami myśliwi, którzy powracali do wioski z ochłapami mięsa mogli przebierać w partnerkach. Prawdopodobnie wymiana seks-mięso był pierwszą formą prostytucji.
Postać, którą wykreował Nusret Gökçem, łączy w sobie kilka wyobrażeń o "mężczyźnie idealnym", to książę na białym koniu w wersji dla dorosłych. Z jednej strony ocieka testosteronem – wyrzeźbiona sylwetka greckiego herosa, coś z latynoskiego kochanka, rozchełstane koszule pokazujące owłosioną klatkę piersiową. Z drugiej Salt Bae to artysta smażący w szale uniesień żeberka i steki.
Oprawianie ćwiartki wołu wielkim, ostrym nożem ma w sobie ładunek atawistycznej, pierwotnej męskości, która elektryzuje. Współczesne kobiety naszej strefy kulturowej nienawykłe do takiego ładunku męskości, oglądając jego nagrania zanoszą się nerwowym chichotem i pąsowieją. I to niezależnie od wieku.
Salt Bae to gaucho naszych czasów. Latynoski kowboj, który zgonił bydło z gór, a teraz je oprawia. Hybryda różnych wyobrażeń o tym, co znaczy w dzisiejszych czasach "mężczyzna seksowny". Cechy tradycyjnie uznawane za męskie, w codziennym życiu się nie sprawdzają. Wysoki poziom testosteronu wiążący się ze zwiększoną agresją czy skłonnością do dominacji nie jest tym, czego potrzebują współczesne kobiety. Mężczyzna ma być dziś empatycznym opiekunem, a nie gwałtownym dzikusem. Tyle że seksualnie często bardziej jesteśmy zainteresowane tym drugim typem. Skłonności atawistyczne trudno wyprzeć.
Gauchoseksualność naszego Słonego Kochasia to nic innego, jak doprowadzona do granic absurdu męskość. Absurdu o ogromnym ładunku erotycznym. Nie łudźmy się, że te 10 milionów obserwujących, których trzon stanowią kobiety, oglądają go, żeby lepiej tłuc kotlety. Nie trzeba być semiotykiem, żeby skojarzyć o co chodzi we władczych uderzeniach otwartą dłonią w kawały surowego mięsa, czy co podnieca kobiety w niespodziewanie delikatnych muśnięciach szaszłyków. Co zaś się tyczy noża – nie ma chyba symbolu bardziej fallicznego. Facet, który soli mięso to nic innego jak porno, które rozgrywa się, nawet nie tyle w naszej wyobraźni, co w mrokach podświadomości.
Roboczo ukuty termin gauchoseksualność odnosi się do hybrydycznej natury wyobrażeń o męskości idealnej. Jeśli spojrzeć na Salt Bae z boku, okazuje się, że figurą, która podnieca setki tysięcy współczesnych kobiet jest: pochodzący z Turcji latynoski kochanek, jednocześnie brutalny rzeźnik i artysta noża (czy też, pamiętając o symbolice - "noża"). Do tego łączy męskość owłosioną, umięśnioną i spoconą ze stylizowanym zarostem, mafijną elegancją i drogimi oprawkami. To świadoma gra atrybutami własnej seksualności, coś na co w męskim wydaniu nie ma miejsca w popkulturze od lat.
Kobiecość w tradycyjnym rozumieniu opiera się na nieustannym przedstawieniu, które wymaga odpowiednich atrybutów. Co dnia nakładamy sobie na twarz wyobrażenie o tym, jak kobieta wygląda – błyszczące policzki, żadnych cieni pod oczami, długie rzęsy, usta w kolorze. Usuwamy elementy, które kobietą nie są, jak włosy w niewłaściwych miejscach, czy zapach potu (kobiety się nie pocą). Staramy się pachnieć tak, jak pachną kobiety (wystarczy pójść do pierwszej lepszej drogerii, żeby przekonać się, że mężczyźni pachną zupełnie inaczej). Do tego raczej chichoczemy, niż rżymy gardłowo, co wcale nie wynika z różnicy w budowie krtani.
To wszystko jest w naszych czasach dodawane niejako w pakiecie do ludzi z chromosomem XX. Nie jest też wielkim odkryciem, że te z nas, które z większym zaangażowaniem wcielają się w postać kobiety, cieszą się też większym zainteresowaniem płci przeciwnej. Zdanie "nie musi być jakąś supermodelką, byleby była zadbana" jest męskim credo doboru naturalnego, jak kraj długi i szeroki.
Na podobnej zasadzie podoba się nam Salt Bae – wciela się w postać mężczyzny do bólu męskiego. Twardego, zdecydowanego, sprawnego manualnie jak rzeźbiarz, a fizycznie jak mityczny heros. Tu nie chodzi o estetyczne upodobanie do mięśniaków. Faceci, którzy oglądają się latem za panienkami w spodenkach typu "jeansowe majtki", byliby zażenowani, gdyby w ten sposób ubierały się ich partnerki. Ludzka seksualność żywi się groteskowym przerysowaniem. Pulsującym, błyszczącym, alogicznym. Seksistowskie porzekadło mówi, że kobieta powinna być damą w salonie, a dz** w sypialni. Parafrazując – mężczyzna powinien być partnerem na co dzień i facetem gauchoseksualnym od święta.