Pozytywny egoizm jest siłą kobiety!
Czy egoizm może być pozytywny? Czego uczą na warsztatach specjaliści od „pozytywnego egoizmu”? Rozmowa z doktorem Tomaszem Skalskim, koordynatorem merytorycznym ogólnopolskiej kampanii "Pozytywny Egoizm = Siła Kobiety".
Czy egoizm może być pozytywny? To słowo ma przecież pejoratywny wydźwięk...
Egoizm faktycznie źle się kojarzy. Bywa, że traktujemy to słowo jak wyzwisko, no bo kto chciałby usłyszeć od przyjaciela czy kogoś z rodziny „Jesteś egoistą!”. Czy dodanie słowa „pozytywny” coś tu zmienia? Często na spotkaniach z publicznością żartuję, że jeśli zwykły egoista kojarzy się komuś źle, to ten „pozytywny” skojarzy się jeszcze gorzej. My tymczasem, zupełnie serio, proponujemy egoizm, jako postawę nie tylko przyjemną, ale i pożyteczną. Żeby to uzasadnić i zrozumieć, trzeba inaczej zdefiniować egoizm. Najpierw jednak warto przyjrzeć się przez chwilę rozumieniu „tradycyjnemu”. Egoizm to z definicji koncentracja na sobie i stawianie własnych potrzeb i zachcianek wyżej od potrzeb i oczekiwań innych. Egoista to inaczej samolub. Ktoś, kto kocha tylko siebie, dba wyłącznie o własne dobro, a więc troszczy się, przynajmniej na pierwszy rzut oka, przede wszystkim o własne szczęście. Co jednak na ogół osiąga? Oto nasz „egoista”, ponieważ z definicji dobrze myśli o sobie, zapewne marzy też o uznaniu ze strony
innych, a jednak własnym zachowaniem szybko obraca ich przeciw sobie. Chce szacunku, ale odmawiając go innym, otrzymuje raczej pogardę. Chce swobody, ale swoim lekceważącym podejściem rzuca wyzwanie otoczeniu i musi nieustannie coś rozgrywać, walczyć. Jego strefa swobody zamiast się rozszerzać, coraz bardziej się kurczy. Krótko mówiąc, egoista chce własnego dobra, jednak nieuchronnie sam sobie szkodzi! Oto najważniejszy paradoks tej postawy. Najwyraźniej jednak nie dba o siebie lub też dba niewystarczająco, a więc nie jest prawdziwym egoistą! Gdy mówimy o „pozytywnym egoizmie” chodzi nam o taką postawę, która dla reprezentującej ją osoby jest dobroczynna nie tylko w intencjach, ale i w skutkach. No i już widzimy, choć tak często zdaje nam się, że tylu wokół „egoistów”, że tych prawdziwych jest naprawdę niewielu.
Czym w takim razie jest "pozytywny egoizm"?
Żeby zrozumieć, czym jest pozytywny egoizm, przyda się rzut oka na pierwotne znaczenie terminu „pozytywny”. Łacińskie positvus znaczy mniej więcej tyle, co „ugruntowany”, „mający uzasadnienie”. Egoizm to nadal koncentracja na samym sobie, gdy jednak dodamy „pozytywny”, następuje subtelna zmiana znaczenia. Tradycyjny egoista, forując swoje interesy, nieustannie musi przyglądać się innym ludziom, wypatrując zagrożeń i w razie potrzeby prowadząc walkę. Pozytywny egoista kieruje zarówno reflektor własnej uwagi, jak i swe główne wysiłki rzeczywiście na samego siebie, po to, żeby w sobie, a nie w innych ludziach znaleźć swój „grunt”, swoje źródło wsparcia. Porównajmy przez chwilę życie do filmu. Wiele osób, mimo wysiłków i walki, czuje, że gra ostatecznie we własnym filmie role drugo- bądź trzecioplanowe, a nawet gdy udaje się im zabłysnąć, to i tak reżyserem tego wydarzenia jest ktoś inny i gra toczy się pod jego dyktando. Zostając pozytywnym egoistą decydujesz się od razu zostać reżyserem, współscenarzystą i
producentem filmu „Moje życie”, by następnie samego siebie obsadzić jako główną postać. Krótko mówiąc, w swym własnym filmie czy świecie zajmujesz miejsce centralne, przyznając jednocześnie taką samą możliwość innym ludziom, jako reżyserom swoich własnych filmów i gospodarzom własnych światów. Z chwilą, gdy uda się to osiągnąć, kończy się okres udawania, gier i gierek, w których na przemian albo wchodzimy z butami w życie innych ludzi, albo wycofujemy się przed naporem innych, którzy w odwecie właśnie wchodzą w nasze. W „pozytywnym egoizmie” chodzi o szczególną „koncentrację na sobie”, koncentrację refleksyjną, opartą o dobre rozpoznanie siebie, własnych potrzeb i wartości. Jeśli teraz w polu moich rzeczywistych potrzeb znajdzie się służba komuś innemu, a może nawet całej ludzkości, mogę być tzw. „altruistą”, nie przestając być egoistą! To ważne, pozytywny egoizm nie powinien być przeciwstawiany postawie altruistycznej. Altruizm naszej tytułowej „pozytywnej egoistki” tym właśnie się różni od często
reprezentowanej postawy altruizmu „mechanicznego” - że nie jest wymuszony wychowaniem ani okolicznościami, ale wynika z „egoistycznego” (tj. opartego na moich głębokich potrzebach) wyboru.
Dlaczego to kobiety powinny się tego uczyć? Przemiana w „pozytywnego egoistę” przydałaby się niejednemu mężczyźnie...
Nie wiem czy powinny, ale z pewnością warto, by się uczyły. Odpowiadając najprościej, nasza kultura jest tak zorganizowana, że kobietom jest trudniej skoncentrować się egoistycznie na sobie, a jeśli się to uda, narażają się na ostrzejszą niż mężczyzna reakcję otoczenia. Jest to tym trudniejsze, że kobiety od dzieciństwa przystosowywane są do pełnienia w swym własnym życiu roli raczej służebnej niż centralnej. Jeśli kobieta chce wychowywać dzieci czy - najlepiej jednocześnie - wspierać karierę męża, to wszystko w porządku. Jeśli jednak kobieta pragnie skoncentrować się na jakimś etapie życia na własnym rozwoju intelektualnym bądź duchowym, naraża się na krytyczną opinię otoczenia: wyrodna matka, nieodpowiedzialna żona i to łagodniejsze określenia. Powiem krótko i zdecydowanie, choć znam panów, którzy się teraz zdenerwują, w naszym świecie kobiecie zdecydowanie trudniej zostać egoistką niż mężczyźnie. Chcę dodać w tym miejscu jeszcze słowo o reprezentowanej m.in. przeze mnie męskiej połowie świata. Jako
mężczyźni, mamy rozpostarty nad sobą swoisty parasol ochronny, który ułatwia nam bycie egoistą, a nawet „bezczelne” przyznawanie się do tego. Gdy już osiągniemy sukces, nikt nie powie wyrodny mąż czy ojciec, ale raczej macho, zdobywca, człowiek czynu, wybitny menedżer itp. Ten sam parasol sprawia, że, paradoksalnie, trudniej jest nam podjąć rzetelną pracę nad sobą i przenieść się na pozycję pozytywnego egoizmu niż kobietom. Tak więc i dla nas mężczyzn lekcja pozytywnego egoizmu z pewnością jest niezmiernie przydatna, choć pewnie często jest ona mniej strawna.
Jak wyglądają spotkania, ćwiczenia z uczestniczkami warsztatów? Czego uczą specjaliści od "pozytywnego egoizmu"?
Nasze warsztaty trwają blisko dwa miesiące, podczas których realizujemy różne zadania domowe np. „dzień świadomego oddychania” albo „dzień bez oceniania”. Spotykamy się też na indywidualnych sesjach coachingowych. Na warsztatach ćwiczymy m.in. techniki poznawania siebie, komunikowania się z innymi, świadomego wykorzystania energii własnych emocji, analizujemy swoje wartości, poszukujemy archetypów dających największą motywację i wiele innych. Poznajemy też nowatorskie koncepcje i teorie, które potem służą za podstawę własnych odkryć uczestników. Mamy „Indeksy pozytywnej egoistki” lub „pozytywnego egoisty”, pozwalające śledzić na bieżąco czynione postępy. Mówi się, że ludzie uczą się na błędach, jednak to nieprawda. Można popełnić ten sam błąd sto razy i niczego się nie nauczyć. Co więcej, można przyzwyczaić się do tego, że „tak widocznie musi być”. Nauka jest możliwa wówczas, jeśli po błędzie nastąpi odpowiednia refleksja, przy wyłączonych mechanizmach obronnych - samousprawiedliwianie itp., i z
zastosowaniem dobrych narzędzi intelektualnych. Nasze warsztaty to właśnie moment na solidną refleksję. Uczestnicy dostają także „do ręki” konkretne narzędzia, przepisy - jak rozmawiać z szefem, mężem, jak zachować się w konflikcie, jak kreatywnie zorganizować sobie poranek, jak zapewnić sobie odpowiedni poziom energii itd. Nie zapominamy o cielesności. Nie tylko zaczynamy warsztaty od jogi bądź innej formy energetyzującego ruchu, a kończymy relaksacją bądź medytacją, ale mamy też w zespole stylistkę. Żeby zaszczepić szerzej ideę „pozytywnego egoizmu” podjęliśmy ogólnopolską kampanię społeczną „Pozytywny Egoizm = Siła Kobiety”. Wsparcia dostarczają nam eksperci z różnych dziedzin ważnych dla pozytywnego egoizmu, od umiejętnego wykorzystania kolorów poprzez odżywianie po zarządzanie wewnętrzną energią i radzenie sobie ze stresem.
W czym kobietom ma pomagać "pozytywny egoizm"?
W budowaniu niezależności, w pozostaniu sobą, w rozwijaniu życiowych pasji, w samorealizacji i wykorzystaniu pełnego potencjału, w odrzuceniu ochronnego pancerza masek i nawykowych lękowych reakcji, w przejęciu odpowiedzialności i w odegraniu głównej roli w swoim życiu. Rola drugoplanowa, choćby Oskarowa, pozostaje jednak na drugim planie i tak zapamięta ją historia. Pozytywny egoizm, jako hasło, pragnie przywrócić pełną świetność nieco zapomnianemu starożytnemu pojęciu szczęścia jako „eudajmonii”. To greckie słowo oznacza wewnętrzną harmonię i realizację takiego życia, które jest dla nas samych, a nie z punktu widzenia innych, obiektywnie najlepsze.