Blisko ludziPraca niani w czasie pandemii. Rodzice wybierają opiekunki zamiast żłobków

Praca niani w czasie pandemii. Rodzice wybierają opiekunki zamiast żłobków

Chociaż pandemia, a raczej wywołany przez nią kryzys gospodarczy, uderzyła w wiele sektorów, to nianie mają się całkiem nieźle. Okazuje się, że rodzice wolą zatrudnić opiekę do domu niż posyłać swoje dziecko do żłobka czy przedszkola. Jak na to zaopatrują się same nianie?

Rodzice coraz częściej korzystają z usług niań
Rodzice coraz częściej korzystają z usług niań
Źródło zdjęć: © 123RF

18.10.2020 13:01

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Przeciętna polska niania to kobieta mieszkająca w dużym mieście mająca 28 lat. Jako opiekunka do dziecka pracuje już od około 2 lat i zajmowała się przede wszystkim małymi dziećmi w wieku 0-3 lata. Nie mieszka z rodziną dziecka, którym się opiekuje, codziennie dojeżdża do pracy. Przede wszystkim zajmuje się opieką nad dzieckiem, ale jest też sporadycznie proszona przez rodziców o wykonanie drobnych obowiązków domowych. Jej pensja to średnio 11,35 zł za godzinę, co przy 7 godzinach pracy dziennie daje miesięczny zarobek na poziomie około 1700 zł miesięcznie" - tak profil niani opisywał portal Niania.pl w 2019 roku. Co zmieniła pandemia w tej dziedzinie?

Magda z Warszawy pracuje częściowo zdalnie, dwa razy w tygodniu pojawia się w firmie. Nie chciała rocznego Maćka oddawać do żłobka. Zatrudnia nianię, polecaną przez znajomych. Kobieta ma spore doświadczenie i kwalifikacje, ale i wysokie stawki. W czasie pandemii zażądała 25 zł za godzinę. Magda, choć przerażona kwotą, postanowiła się zgodzić. Po wstępnym rozejrzeniu się w realiach warszawskich uznała, że ceny oscylują mniej więcej na takim poziomie. Nie mając wyjścia, płaci opiekunce 4 tys. zł netto, a czasem nawet ok. 5 tys., gdy nie zdąży wyjść z pracy o czasie.

Praca z rodzicami

Izabella Pultowska nianią jest od 4 lat. Aktualnie zajmuje się 1,5-roczną podopieczną. Zapewnia, że praca opiekunki w czasie pandemii nie zmieniła się diametralnie. Oczywiście, trzeba było dostosować się do nowej rzeczywistości, w której mycie rąk jest częstszym obowiązkiem, a spacery odbywają się tylko w "towarzystwie" maseczki ochronnej. – Zazwyczaj zabierałam podopiecznych raz w tygodniu na mini wycieczki. Do zoo, na plażę, do parku w innej części miasta, na salę zabaw. Teraz unikamy komunikacji miejskiej i miejsc, gdzie spodziewam się większej liczby osób. Staram się znajdować aktywności w okolicy, a jeśli nie ma takiej potrzeby, zostajemy w obrębie osiedla – wylicza 25-latka. – Ma to też swoje plusy, bo dzięki temu odkryłam wiele ciekawych miejsc - dodaje.

Iza nie straciła pracy, jak wiele innych osób, w czasie lockdownu. Nawet kiedy rodzice dziewczynki byli w domu, to nadal prosili ją, by odwiedzała ich regularnie. – Staram się współpracować z rodzicami na partnerskich warunkach, budować szczere relacje, w których jest przestrzeń na to, żeby powiedzieć rodzicom, kiedy utrudniają mi pracę jakimś swoim konkretnym zachowaniem, na przykład dawaniem przekąsek przed obiadem – opowiada.

– Kolejną przeszkodą może być fakt, że gdy dziecko widzi w domu swojego rodzica, to chce najzwyczajniej spędzać z nim czas i nie rozumie, że mają swoje sprawy do załatwienia, mimo tego, że są w domu. W marcu i kwietniu, kiedy rodzice byli w domu przez cały czas, czułam się niepotrzebna, kiedy w domu byli niepracujący dorośli – naświetla sytuację.

Pomimo tego, że wielu rodziców przeszło na pracę zdalną lub przez pewien okres byli zmuszeni wykonywać swoje obowiązki z domu, to nie rezygnowali z usług opiekunki. Dlaczego? Ze strachu o przyszłość. – Wiele osób boi się też kolejnego lockdownu i kwarantanny, więc nie chcą ryzykować przedszkolem czy żłobkiem – wyjaśnia Izabella.

Przedstawicielka agencji dla niań i guwernantek również podpisuje się pod słowami przedmówczyni o tym, że zapotrzebowanie jest duże ze względu na troskę rodziców.

"Praca niani nigdy nie zginie"

Podobnego zdania jest Klaudia, która w swoim zawodzie pracuje już ponad 5 lat. – Praca niani nigdy nie zginie, nawet jeśli ma się babcie czy żłobek – twierdzi. Kiedy pytam, skąd ta pewność, odpowiada krótko, że z doświadczenia. – Jeden z moich podopiecznych, bo mam dwóch, mimo że jest zapisany do przedszkola, był tam tylko 3 razy od września. Chłopczyk bardzo często choruje. Jego rodzice zdecydowali, aby miał dobrą opiekę i chcą zapewnić mu rozwój bez chodzenia do placówki. W tych czasach nianie po kursach, szkołach i różnych innych fakultetach zarabiają więcej niżeli opiekun w żłobku czy przedszkolu – opowiada Ślązaczka.

- Nianie z doświadczeniem powyżej 10 lat biorą od 20 złotych w górę za opiekę nad jednym dzieckiem przy pełnym etacie. Razy 8 godzin dziennie przez pięć tygodni, to proszę sobie policzyć. A ile wynosi teraz średnia krajowa? 2 tys. złotych? Proszę pomyśleć też o tym, że opiekunka np. w przedszkolu ma "pod sobą" 10 maluchów – wylicza 24-latka.

Klaudia zajmuje się dwoma chłopcami w wieku przedszkolnym. Dwa domy łączyła również w czasach, kiedy wychodzenie z naszych czterech kątów było utrudnione. – Ja pracuję z dwiema rodzinami jednocześnie. Wtedy jedno dziecko dojeżdżało do domu drugiego. Obie rodziny poznałam ze sobą i tak spędzaliśmy ten czas. Podobnie było z moim przemieszczaniem się. Rodzice oferowali, że będą po mnie przyjeżdżać, kiedy sytuacja była napięta. Potem jeździłam komunikacją miejską – tłumaczy. – Dostałam też w prezencie pudełko maseczek i żeli antybakteryjnych – śmieje się.

Marta Rak z agencji "Warsaw Nanny" potwierdza, że nianie z doświadczeniem są pożądane na rynku pracy. – Na pewno te nianie, które są wykwalifikowane, na brak ofert nie mogą narzekać. Osoby, które wykonują ten zawód z przypadku, myślę, że mogą mieć problem ze znalezieniem pracy, ponieważ wielu opiekunów, którzy stracili etaty w placówkach, weszli na rynek i są dużo bardziej atrakcyjni dla rodziców właśnie ze względu na umiejętności – wyjaśnia.

Nowe wymagania

Kasia Słodowicz potwierdza słowa swoich przedmówczyń. Nawet w czasie narodowej kwaratanny nie narzekała na brak pracy, zdarzyło się jednak, że niektóre wymagania ze strony rodziców były niemożliwe do spełnienia. – Pojawiają się oferty, przy których jestem automatycznie skreślona, bo moje dziecko ma kontakt z innymi dziećmi i rodzicom to nie odpowiada – mówi.

Bożena, która jest nianią od 10 lat, była proszona o to, by przed każdym wejściem do domu mierzyła sobie temperaturę. – Trochę jak w biurowcu, zanim weszłam musiałam pokazać termometr - żartuje. – Było to dziwne, ale ze względu na panującą pandemię zawsze spełniałam takie prośby, bo w końcu to wyjątkowy czas, a ja nie chciałabym zagrażać dzieciom.

Marta Rak również mówi o tym, że rodzice zwracają większą uwagę na bezpieczeństwo swoich pociech. – My, jako agencja, zawsze dostosowujemy się do wymagań klienta, ale faktycznie pojawiają się pytania o to, w jaki sposób nianie dbają o bezpieczeństwo - mówi w rozmowie z WP Kobieta.

Portal Niania.pl w 2019 roku opublikował raport, w którym opisał średnie zarobki niań w zależności od wielkości miasta, w którym pracują. "Biorąc pod uwagę dane z całej Polski, nianie średnio oczekują zarobków na poziomie 12,48 zł, a rodzice są w stanie zaoferować 10,23 zł. Zakładając, iż obie strony spotykają się ze swoimi oczekiwaniami w połowie drogi, można założyć, że średnia pensja niani za godzinę to 11,35 zł". Stawki, pomiędzy miastami, były bardzo różne. W warszawie niania oczekiwałaby 15,17 zł za godzinę swojej pracy. Drugim "najdroższym miastem" był Wrocław, tam nianie średnio chciałby zarabiać 12,04 zł, a w Krakowie stawka wyniosła 11,85 zł.

Komentarze (234)