Zaradna 15‑latka założyła agencję dla niań
02.03.2015 10:48, aktual.: 23.10.2018 13:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
500 tysięcy dolarów amerykańskich. Tyle zarabia 15-letnia Noa Mintz, założycielka internetowej agencji dla niań w Nowym Jorku. Na pomysł wpadła w wieku zaledwie 12 lat, spędzając kolejne popołudnie ze znudzoną opiekunką, wpatrzoną w ekran swojego iPhone'a.
500 tysięcy dolarów amerykańskich rocznie. Tyle zarabia 15-letnia Noa Mintz, założycielka internetowej agencji dla niań w Nowym Jorku (na zdjęciu po prawej). Na pomysł wpadła w wieku zaledwie 12 lat, spędzając kolejne popołudnie ze znudzoną opiekunką, wpatrzoną w ekran swojego iPhone'a. - Powinnaś lepiej wydawać pieniądze - powiedziała swojej mamie. - Frustrował mnie fakt, że opiekunki dostają gotówkę praktycznie za nic - wyjaśniła potem w wywiadzie dla New York Post.
Młodziutka bizneswoman pobiera 15 proc. pensji babysitterki, która loguje się do jej serwisu "Nannies by Noa" oraz 5 dolarów za każde dodatkowe zlecenie (np. jednorazową opiekę w godzinach wieczornych). Dzięki wsparciu i wskazówkom ojca, Noa stworzyła agencję obsługującą 190 rodzin, w której na pełen etat zatrudnionych jest 25 opiekunek, a kolejne 25 pracuje dorywczo.
Gdy agencja zaczęła przynosić wysokie dochody, Noa wynajęła 26-letnią Allison Johnson - pracownicę społeczną, która zaaplikowała swoje CV, żeby podjąć pracę niani, a teraz zajmuje się sprawami formalnymi i nadzorowaniem firmy. - Na początku dziwnie się czułam, odbierając polecenia od uczennicy liceum, która dzwoniła do mnie w przerwach między lekcjami. Ale jej zaangażowanie mi zaimponowało - powiedziała dziennikarzowi New York Post.
To właśnie zaangażowaniu firma zawdzięcza swój sukces. Pracownice "Nanny by Noa" są przeciwieństwem znudzonych opieką nad dziećmi licealistkami, czekającymi na koniec dyżuru i sadzającymi swoich podopiecznych przed telewizorem. Każda rodzina wystawia niani opinię, a babysitterka z polecenia klientów agencji posiada swego rodzaju certyfikat zaufania. W mieście, gdzie dobra niania jest na wagę złota, Noa robi prawdziwy biznes.
"Nie jestem uczennicą zbierającą piątki z plusem. Jednak bardzo szybko przekonałam się, że wiedza książkowa to nie to samo, co wiedza praktyczna" - roztropnie podsumowała 15-latka.
Czy w Polsce Noa także miałaby szansę odnieść finansowy sukces? Raczej nie. Choć uchwalona w 2011 r. tzw. ustawa żłobkowa ułatwia legalne zatrudnianie opiekunek, to i tak większość rodziców woli zatrudniać je na czarno. Na przeszkodzie stoją obawy przed formalnościami, a także ograniczenia narzucane przez ustawę.
Z danych ZUS wynika, że w 2014 roku zarejestrowanych było ich nieco ponad 9 tys. - podała "Rzeczpospolita". Najwięcej opiekunek zgłoszono do ubezpieczenia w Warszawie (ponad 1,7 tys.), Poznaniu (ponad 900), Gdańsku (ponad 900) i Krakowie (ponad 500).
– Oczywiście idea legalizacji zatrudnienia opiekunek jest bardzo słuszna, natomiast z wykonaniem bywa różnie – powiedziała Agencji Informacyjnej Newseria Ewa Misiak, prezes zatrudniającej nianie firmy Baby&Care. - Bardzo często spotykamy się z problemem, że rodzice nie mają czasu pójść do ZUS-u. Niekiedy nie rozumieją dokumentów, które mają tam wypełnić, gdyż nigdy nie występowali w roli legalnego pracodawcy – dodaje.
Zgodnie z ustawą, gdy niania otrzymuje najniższe krajowe wynagrodzenie, państwo opłaca w imieniu rodziców składki ZUS. Jeśli jednak niania zarabia więcej, to składki od kwoty przekraczającej pensję minimalną muszą już zostać pokryte z kieszeni pracodawcy i opiekunki.
(mtr), WP Kobieta