Pracowała w kurii. "Poziom seksizmu był nie do zniesienia"
- Wszechwładza nad różnymi obszarami życia w istotnej części zakonów jest posunięta tak daleko, że ma charakter przemocowy. Siedziała przede mną starsza ode mnie, dorosła kobieta, która mówiła, że nie mogła chodzić na basen - mówi w rozmowie z WP Ignacy Dudkiewicz, autor książki "Pastwisko. Jak przeszłość, strach i bezwład rządzą polskim Kościołem".
02.04.2024 06:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski: Siostry zakonne były chętne do rozmowy o Kościele?
Ignacy Dudkiewicz*: Niekoniecznie. Chciałem porozmawiać z kilkoma znaczącymi siostrami w Polsce, m.in. z s. Jolantą Olech, która przez lata była przełożoną żeńskiej konsulty, czyli zgromadzenia przełożonych zakonów żeńskich. Odmówiła mi, chociaż jest publiczną postacią i wielokrotnie zabierała głos. Były też siostry, które zgadzały się porozmawiać, a potem kontakt się urywał. Albo dostawałem wiadomości: "Niech pan zrozumie, nie mogę", "Szkoda czasu, to i tak nie ma sensu". Domyślam się, co się za tym kryje.
Chciałbym mieć więcej ich głosów. Ale historie, które udało mi się zebrać i tak są wstrząsające - mimo tego, że żadna z sióstr, z którymi rozmawiałem, nie doświadczyła skrajnej formy przemocy, wieloletniego poniżania, przemocy fizycznej czy seksualnej. Mówią o "małych rzeczach". Problem w tym, że to właśnie one budują często atmosferę opresji, przemocy i braku wolności. To trudne do wytrzymania, nawet jeśli same siostry czy byłe siostry mówią, że ciężko je uchwycić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rozmawiam z konsekrowanymi, pracującymi z siostrami, m.in. z s. Jolantą Hernik, klaretynką, która działała na rzecz różnych wspólnot żeńskich, rozmawia z wieloma siostrami. Sama ma dobre doświadczenie życia w zakonie, czuje, że jest zrozumiana, słuchana, ale głośno mówi o patologiach, o których słyszy.
Podobnie mówi o. Tomasz Nowak, dominikanin, duszpasterz i spowiednik sióstr. On z niektórych miejsc został wyproszony, bo podobno podburzał siostry. Oboje krytycznie oceniają ogólny stan zakonów żeńskich w Polsce i potwierdzają, że to, co słyszałem, to nie jednostkowe przypadki, tylko problemy systemowe wielu, choć nie wszystkich, zakonów.
Jak wygląda przemoc w zakonach?
Odsłon jest bardzo dużo. To przede wszystkim zasady – to, co można zrobić bez zgody przełożonej, a czego nie, czy sposoby zwracania się do wyższych w hierarchii. Zasady niektórych zgromadzeń wymagają też, żeby - przynajmniej w teorii – za każdym razem tłumaczyć się z tego, dokąd się idzie i kiedy się wróci. Brak jakiejkolwiek prywatności.
Wszechwładza nad różnymi obszarami życia w istotnej części zakonów jest posunięta tak daleko, że ma charakter przemocowy. Siedziała przede mną starsza ode mnie, dorosła kobieta, która mówiła, że nie mogła chodzić na basen. To dla niej forma spędzania wolnego czasu, aktywności fizycznej, którą lubi, ale nie może - musi mieć zaświadczenie od lekarza, który powie, że to z powodów medycznych. Siostra przełożona nie pozwoli jej wyjść bez habitu z klasztoru, musi go zdejmować dopiero w szatni, co nie jest wygodne ani łatwe. Wytłumaczenie? Ktoś może się zgorszyć. Ale czym?
Inna rozmówczyni powiedziała zdanie: "Kiedy masz 19 lat i wstępujesz do zakonu, nie marzysz o życiu, w którym niczego ci nie wolno". Chcesz w wolności realizować powołanie, a dostajesz świat, w którym jesteś permanentnie kontrolowana. Oczywiście siostry powtarzają, że wszystko zależy od przełożonej. Ale to, jaka będzie, to ruletka.
Co jeszcze cię uderzyło?
Temperowanie "występków", czyli czegokolwiek, co wychodzi poza normę. Dobrze odnosi się do tego metafora tytułowego pastwiska – obszaru trawy ogrodzonego pastuchem pod napięciem.
Jeśli chcesz wyjść, dostajesz po łapach.
Jedna z sióstr zgodziła się na rozmowę, ale zastrzegała, że nie mogę napisać nic o jej zgromadzeniu, bo nigdy nie dostałaby zgody przełożonej. Co by ją spotkało, gdyby to wyszło na jaw? Mówiła o publicznym upokorzeniu, o liście, który zostanie odczytany we wszystkich placówkach. Mogłaby zostać przeniesiona w dowolne miejsce i być posłana do pracy, której nie lubi i nie jest do niej przygotowana.
Trzeci element opresji przejawia się w formacji – albo formatowaniu, jak dzieje się w wielu wspólnotach. Kluczowe w tym procesie jest wtłoczenie do głowy, że specyfiką tego powołania jest ślepe posłuszeństwo. W związku z tym siostry, zwłaszcza młode, nie kwestionują tego, z czym mają do czynienia. Non stop słyszą formuły takie jak "specyfika życia", "Bóg wybrał cię do takiego życia", "wola Boża realizuje się przez przełożonych". Same mówią, że gdy miały poczucie, że coś jest nie tak, od razu zakładały, że problem jest w nich. Dopiero po latach zrozumiały, że problem może być w systemie, strukturze, a to był rodzaj duchowej przemocy.
Innym przejawem nadużycia jest wysyłanie do najtrudniejszych placówek, w których siostry pracują po kilkanaście godzin dziennie, sześć dni w tygodniu bez należnego im wynagrodzenia. Słyszałem o takim miejscu, gdzie wysyłane są siostry, które po kolei przepłacają to zdrowiem, przede wszystkim psychicznym. Kiedy jedna się spali, na jej miejsce idzie druga. To element strukturalnej przemocy, za którą odpowiada organ prowadzący placówkę i przełożone zgromadzenia.
Zdarza się okradanie ze składek. Iza Mościcka, która odeszła z zakonu, a dziś prowadzi Centrum Pomocy Siostrom Zakonnym, przez 12 lat na umowie o pracę nie miała płaconych składek. Dowiedziała się o tym w urzędzie pracy. Nie miała prawa do pełnego zasiłku.
Uderzająca jest też relacja między księżmi a siostrami.
Z punktu widzenia Kościoła sytuacja, w której zamiast pracowników "z zewnątrz" siostry wykonują taką pracę jak prowadzenie gospodarstw czy sprzątanie, jest o wiele wygodniejsza – tańsza i podtrzymuje relację władzy. Poza tym im jest łatwiej zamknąć usta. Kiedy opisywałem nadużycia w archidiecezji gdańskiej za abp. Głodzia, parę razy słyszałem zdanie: "Ile powiedziałyby ci siostry, które pracują w kurii". Ale nic nie powiedzą. Wiele ma mocno wdrukowane, że kapłan - nawet nie "ksiądz" - to ktoś, komu należy się szczególny szacunek tylko ze względu na jego stan.
Bo często nie ze względu na zachowanie.
S. Małgorzata Borkowska w książce "Oślica Baalama" stawia tezę, że księża w Polsce od dekad uważają, że siostry są po prostu głupie. S. Hernik opowiadała o diecezjalnych spotkaniach sióstr czy przełożonych - konferencję zawsze prowadzi ksiądz. Tylko dlaczego, skoro w ich gronie są kobiety często lepiej wykształcone i przygotowane?
Przy okazji pracy nad książką czytałem zbiory homilii biskupów. Abp Gołębiewski głosił do zakonnic jednego ze zgromadzeń rekolekcje. Zaszczyt! Ale kiedy czytam pierwszą konferencję, okazuje się, że mówi o tym, kto założył zakon, jaka była jego historia czy co Kodeks prawa kanonicznego mówi o życiu konsekrowanym. Sorry – to konferencja duchowa pasterza diecezji czy wprowadzenie na rekolekcjach powołaniowych? Niesamowity poziom lekceważenia i przejaw tego, jak księża wyjaśniają zakonnicom ich własny świat.
Siostry często są też nieszanowane. Ona posługuje na plebanii, prowadzi dom, a księża rzucają skarpetki na podłogę. Symbolicznie dają do zrozumienia, gdzie jest jej miejsce.
Iza Mościcka mówiła, jak ona i inne nazaretanki posługiwały w parafii i przygotowywały śniadania dla księży. Nigdy żadnemu z nich nie przyszło do głowy, żeby zaprosić je do stołu. Przygotowywały też posiłki na przykład na odpuście parafialnym, gdy przyjeżdżali księża z okolicy. A one robiły tam za kelnerki - dorosłe kobiety, którym nikt za to nie płaci, robią to niezgodnie z wyborem życiowym, tylko w ramach przymusu instytucjonalnego. Do tego słyszą obrzydliwe teksty, jak wyglądają w habicie, ocierają się o nie księża i komentują tę sytuację.
Inna rozmówczyni mówi podobnie o pracy w jednej z kurii. Poziom seksizmu, lepkości atmosfery był nie do zniesienia, a ona sama czuła się niemal osaczana przez księży. Coś rzucą niby żartem, przelotnie dotkną. To po prostu molestowanie seksualne.
Spotkałeś się z innymi historiami dotyczącymi przemocy seksualnej?
Mówili mi o tym s. Hernik, Iza Mościcka i o. Nowak, którzy słyszą to od sióstr. O ile coraz trudniej udawać, że nie ma zjawiska wykorzystywania seksualnego dzieci przez księży, o tyle temat wykorzystywania sióstr to wciąż tabu. Ale to musi wypłynąć - zjawisko jest znaczące, a mechanizmy tuszowania te same.
Z drugiej ręki znam też historię anonimowej siostry zakonnej, która została brutalnie skrzywdzona seksualnie przez księdza, późniejszego biskupa, obecnie na emeryturze. Mówiła mi to osoba, co do której wiarygodności nie mam żadnych wątpliwości. Ale siostra niestety nie zgodziła się ze mną porozmawiać.
Co z tymi, które decydują się na odejście?
Franciszek otworzył w Rzymie schronisko dla byłych sióstr. Ale rzeczywistość pokazuje, że często nie ma nawet najprostszego uznania ich decyzji. Jedna po 18 latach usłyszała od przełożonej, że ta wiedziała, że to się tak skończy.
Podejście jest takie: chcesz sobie radzić sama, to sobie radź. Zero pytania, gdzie się podziejesz, co z tobą będzie, czy będziesz miała za co żyć. Kobiety po wyjściu dostają grosze na utrzymanie, a nie mają nawet ubrań. Przez lata nosisz habit – i nagle nie masz się w co ubrać. Jeśli nikt nie czeka po drugiej stronie, nie masz gdzie mieszkać.
Swoją drogą, to czekanie po drugiej stronie kojarzy mi się z wyjściem z więzienia. Na jednych osadzonych też ktoś czeka, na innych nie, jedni mają wsparcie rodziny czy kolegów, a inni są zostawieni sami sobie.
*Ignacy Dudkiewicz - filozof, bioetyk, publicysta i działacz społeczny. Redaktor naczelny magazynu "Kontakt". W marcu 2024 r. ukazała się jego książka "Pastwisko. Jak przeszłość, strach i bezwład rządzą polskim Kościołem".
Rozmawiała Dominika Frydrych, Wirtualna Polska