Blisko ludziPracuje jako tancerka erotyczna. "Mam już za sobą 96 wieczorów kawalerskich"

Pracuje jako tancerka erotyczna. "Mam już za sobą 96 wieczorów kawalerskich"

Wiktoria Borkowska pracuje jako tancerka erotyczna
Wiktoria Borkowska pracuje jako tancerka erotyczna
Źródło zdjęć: © Instagram | xwikibor
Aleksandra Lewandowska
01.07.2022 15:55, aktualizacja: 01.07.2022 16:46

- Raz zdarzyło się, że po moim tańcu pan młody zrezygnował ze ślubu. Kilka dni po tym wieczorze otrzymałam wiadomość od świadka, że pan młody się mną zauroczył i chce dostać do mnie kontakt. Oczywiście się nie zgodziłam, bardzo dziwnie się wtedy czułam - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską Wiktoria Borkowska, która jest tancerką erotyczną. Nie ukrywa, że miała momenty, kiedy musiała sobie zrobić przerwę od tej pracy.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Dlaczego taniec erotyczny? Bo to nie jest twoja jedyna praca, z tego, co widziałam w mediach społecznościowych.

Wiktoria Borkowska: Racja, to nie jest moja jedyna praca. Jestem też trenerką personalną, pracuję na własnej działalności i w parku trampolin. Dlaczego jeszcze to? Dobre pytanie. Lubię mieć wypełniony grafik i poczucie, że robię wszystko, aby fajnie zarabiać. Miałam problemy ze snem, więc jedyny czas, który był jeszcze wolny, był właśnie w nocy. Z tego też względu wpadłam na pomysł, żeby spróbować z tańcem erotycznym. I tak zaczęła się moja przygoda.

Nie bałaś się?

Miałam takie podejście, że spróbuję i zobaczę. Zaczęłam od pracy w klubie. I - szczerze mówiąc - nie było źle. Na początku mi się to nawet spodobało, ale później zaczęło być męcząco, bo w jednym tygodniu trzeba było przepracować ok. pięciu nocy. Teraz jeżdżę już tylko na wieczory kawalerskie, w weekendy.

Przeszłaś jakiś "kurs przygotowawczy" przed pierwszym występem?

Nie. Przyszłam do klubu na tzw. nockę próbną, wzięłam ze sobą tylko bieliznę, jaką po prostu miałam w domu. Szpilki dostałam od innych dziewczyn. Menadżerka powiedziała, żebym weszła na rurę i pokazała, co potrafię. Zaczęłam chodzić wokół, z czasem tańczyć. I jak na pierwszą noc, na nową dziewczynę, zarobiłam tej nocy całkiem sporo.

A jak było z wyjściem ze strefy komfortu? Bo to jednak taniec przed zupełnie obcymi mężczyznami.

Myślałam, że trochę mi to zajmie, a poszło dość szybko. Powiem szczerze, że nawet zaczęłam się wtedy zastanawiać nad tym, czy to dobrze, że tak łatwo pozbyłam się tego skrępowania. Ale ja po prostu nigdy nie widziałam w tej pracy nic złego. I nie żałuję.

Ale sex working wciąż budzi kontrowersje. Jak twoje otoczenie na to zareagowało?

Na początku nikt o tym nie wiedział. Kiedy zaczynałam pracę w klubie, praktycznie nie miałam znajomych. Nie miałam życia towarzyskiego. Jedną pracę łączyłam z drugą, a dodatkowo jeszcze z klasą maturalną zaocznie. Nie miałam czasu na znajomych i - szczerze mówiąc - bałam się tego, że rodzice w jakiś sposób się dowiedzą. Więc najpierw starałam się za wszelką cenę to ukrywać. Dopiero z czasem zaczęłam mówić im coraz więcej o tym, że pracuję w klubie, w nocy, a na końcu - że tam tańczę. A jeżeli chodzi o znajomych, dziś wszyscy o tym wiedzą. Nawet mi pomagają.

W jaki sposób?

Czasami muszę jechać na wieczór kawalerski np. na Mazury. Wtedy któryś z zaufanych kolegów mnie tam zawozi i zostaje, aż skończę pracę. Dzięki temu czuję się bezpiecznie.

A zdarzały się sytuacje, kiedy nie czułaś się bezpiecznie?

Oczywiście. I w klubie, i na wieczorach kawalerskich. Chociaż to w klubie miałam jedną sytuację, którą pamiętam do dziś.

Jaką?

Podczas jednej nocy pewien obcokrajowiec wykupił tzw. taniec w pokoju prywatnym, 15 minut. Kiedy poszłam z nim do pokoju na początku wszystko było okej, ale po chwili wyciągnął scyzoryk i przyłożył mi go do gardła. W takich pokojach są na szczęście kamery, więc ktoś z centrali od razu poinformował menadżerkę, która po chwili przybiegła. Starała się go jakoś uspokoić, a on, kiedy ją zobaczył, przestraszył się. Szybko go stamtąd wyprosili.

Wiadomo, o co mu chodziło?

Chciał po prostu czegoś więcej, a ja jestem "tylko" tancerką. Mam swoje zasady.

A na wieczorach kawalerskich?

Może z pięć razy mi się zdarzyło, że nie czułam się wystarczająco pewnie, żeby być tam sama i poprosiłam kolegę, który ze mną przyjechał, żeby wszedł ze mną. Ale zazwyczaj jest okej, bo jestem na nich traktowana dosłownie jak "księżniczka". Mam już za sobą 96 wieczorów kawalerskich, więc można powiedzieć, że jestem wprawiona.

96? Ta liczba robi wrażenie.

Tak, jednej nocy jest czasem nawet pięć różnych występów.

I zawsze trwają tyle samo?

Nie, to zależy od tego, jaką ofertę wybierze świadek. Najczęściej świadek, bo to on organizuje wieczór kawalerski dla pana młodego. Czasem jest pół godziny, czasem - kilka godzin.

A masz jakieś ciekawe wspomnienia z wieczorów kawalerskich?

Raz zdarzyło się, że po moim tańcu pan młody zrezygnował ze ślubu. Kilka dni po tym wieczorze otrzymałam wiadomość od świadka, że pan młody się mną zauroczył i chce dostać do mnie kontakt. Oczywiście się nie zgodziłam, bardzo dziwnie się wtedy czułam.

Czułaś wyrzuty sumienia?

Trochę tak. Ale największe wyrzuty sumienia czułam na samym początku tej pracy, jeszcze w klubie. Kiedy widziałam mężczyzn z obrączkami i wyobrażałam sobie, że ich żony czekają w domach, a oni są tutaj. Z czasem się przyzwyczaiłam, ale potrafiłam z tego powodu przepłakać niejedną noc. Myślałam: "Boże, nigdy nie znajdę sobie porządnego faceta".

Na TikToku dzielisz się wątkami związanymi ze swoją pracą. A w komentarzach nie brakuje hejtu. "Współczuję sposobu, w jaki zarabiasz" – takie słowa sama przytoczyłaś w ostatnim nagraniu.

Tego typu komentarzy jest naprawdę dużo. Mam wrażenie, że coraz więcej. Ja doskonale wiem, że moja praca budzi różne emocje, ale nie mam zamiaru jej ukrywać. Ludzie często chcą się na kimś albo na czymś wyżyć, więc robią to w ten sposób.

A przejmujesz się tymi komentarzami?

Przyznam szczerze, że jestem osobą bardzo emocjonalną. Czytam te komentarze przynajmniej trzy razy dziennie. I to, czy się przejmuję, zależy chyba od dnia. Mam tak, że kiedy zobaczę chociaż jeden pozytywny komentarz pośród dziesięciu negatywnych, uśmiecham się. Znormalizowanie sex workingu potrwa jeszcze wiele lat, ale fajnie widzieć, że są ludzie, którzy podchodzą do tego w zwyczajny sposób. Bo to praca jak praca.

Myślisz czasem o tym, że kiedyś przestaniesz być tancerką erotyczną?

Pewnie, że tak. Miałam już od tego kilka przerw, m.in. po sytuacji ze scyzorykiem. Leczę się na depresję, więc nie zawsze jest mi łatwo. Czasem czuję w ciele blokady i widzę, że jest mi ciężej, żeby się "otworzyć". Wiem, że kiedy zdecyduję, że nie chcę już tak pracować, po prostu zrezygnuję. Na pewno w momencie, kiedy kogoś spotkam i w końcu się zakocham.

Rozmowę przeprowadziła Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także