Premier Morawiecki: "Rok szkolny będzie krótszy". Zapytaliśmy rodziców, co sądzą na ten temat
Dziś w Zawierciu premier Mateusz Morawiecki złożył obietnicę uczniom. - Będzie zmiana rozporządzenia i obecny rok szkolny zakończy się w środę 19 czerwca, a nie - jak planowano - w piątek 21 czerwca – zapowiedział polityk. Zapytaliśmy rodziców i pedagoga, jak zareagowali na tę decyzję.
"Wakacje będą wcześniej"
Podczas dzisiejszego spotkania w Zawierciu premier Mateusz Morawiecki powiedział, że rok szkolny zakończy się wcześniej. – Ten rok szkolny wypada w piątek po Bożym Ciele. Nie ma powodu by go przedłużać, dlatego złożymy poprawkę do zarządzenia w tej sprawie. Rok szkolny skończy się w środę, 19 czerwca. Wakacje będą wcześniej.
Polityk poinformował również na Twitterze, że jest to odpowiedź na prośby rodziców. "Oczekiwali tego rodzice, nauczyciele i uczniowie. Dlatego podjęliśmy decyzję, że zakończenie roku szkolnego odbędzie się przed długim weekendem" - napisał Mateusz Morawiecki. W zeszłym miesiącu ze względu na strajk nauczycieli, który trwał 19 dni, rodzice musieli zorganizować opiekę dla dzieci. Zapytaliśmy ich oraz pedagoga, co sądzą na ten temat.
"Jest mi to na rękę"
Joanna, Mama 12-letniej Oliwii, w rozmowie z WP Kobietą przyznała, że według niej nie ma to znaczenia. – Właściwie jest mi to na rękę, bo wyślę wcześniej dziecko do dziadków. Te dwa dni mi nic nie robią, bo mam już zaplanowany dłuższy urlop w sierpniu i wtedy wyjadę z córką - tłumaczy 42-latka.
– Przy 12-letnim dziecku nie mam problemu, bo ono jest w stanie samo znaleźć sobie zajęcie. Gdyby miało 7 lat, byłoby ciężej. Jest to inna sytuacja niż w przypadku strajku, który trwał kilkanaście dni, a nie dwa. Więc te dwa dni nic nie zmienią, a dla córki fajnie, bo wcześniej zacznie wakacje - kwituje.
Rodzice będą mieć problem
Natomiast Krzysztof, ojciec 7 i 9-latki twierdzi, że ostatnie dni w roku szkolnym, to czysta fikcja. – Jest już dawno po radzie klasyfikacyjnej, więc dzieci i tak nie uczą się w te ostatnie szkolne dni. Jedyną zaletą jest zagospodarowanie im czasu. Clou problemu jest takie, że decyzja premiera Morawieckiego zmusza rodzica do wcześniejszego wzięcia urlopu. Co prawda mam wolne w Boże Ciało, ale zarówno ja, jak i żona, w środę i piątek pracujemy, więc będziemy musieli znaleźć opiekę dla córek - skarży się pan Krzysztof.
Podobną opinię ma mama Tomka. – Dzieci miały bardzo dużo wolnego w tym roku, chociażby podczas strajków, a rodzice musieli stanąć na wysokości zadania. Ponieważ nie wyobrażam sobie, żeby nie pójść z moim dzieckiem na zakończenie roku szkolnego, to będę musiała wziąć dodatkowy dzień wolny w pracy, bo ten, na który wzięłam urlop, bo miało być zakończenie roku szkolnego, muszę również wykorzystać, żeby zająć się synem. To frustrujące i problematyczne. Zadowoleni mogą być tylko ci, którzy i tak zamierzali wyjechać już w Boże Ciało – mówi 36-letnia kobieta.
Paulina, mama 8-letniego Adasia, ma dość, że dzieci w tym roku tak rzadko chodzą do szkoły. – Jako mama mówię: populizm. Dzieci dopiero miały wolne, a to sprawdzian ośmioklasisty i lekcji nie było, a to strajk, a to święta. No i kwestia opieki nad nimi. Ja akurat jestem teraz w ciąży i jestem na zwolnieniu, więc mogę zająć się moim synem, ale gdybym nie była, to miałabym problem. Mamy już wszystko zaplanowane, zaangażowane ciotki, babcie, kolonie, a każdy dodatkowy dzień trzeba albo wziąć wolne, albo kogoś angażować. Bez sensu – oburza się mieszkanka Białobrzegów.
"Na tę sytuację można spojrzeć z różnych perspektyw"
Pomysł premiera Mateusza Morawieckiego pokrzyżował również plany nauczycielom, którzy nie spodziewali się szybszego zakończenia roku szkolnego. – Na tę sytuację można by spojrzeć z różnych perspektyw - pedagoga, rodzica i nauczyciela, który prowadzi prywatne płatne lekcje. Każdy ma inne spojrzenie, swoje za i przeciw. Na pewno dziwne i niepoważne jest podejmowanie takich decyzji na miesiąc przed zakończeniem roku. Ja byłam przygotowana na to, że pracuję normalnie do piątku. Mi nie robi to osobiście dużej różnicy, ponieważ pod koniec czerwca i tak mam radę pedagogiczną, więc muszę być do dyspozycji szkoły. Natomiast myślę, że dla dzieci jest to z pewnością radocha. Szkoda mi tylko rodziców, którzy będą musieli się nimi zająć – twierdzi Ania, która pracuje jako pedagog na świetlicy w szkole pod Warszawą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl