Preppersi nie boją się blackoutu. "Jestem praktycznie samowystarczalna"

Zagrożeń w świecie wydaje się coraz więcej. Doskonale wiedzą o tym preppersi, którzy edukują, jak się przed nimi chronić. - Często ludzie sugerują, że ta cała kampania to straszenie. Tymczasem jest odwrotnie - podkreśla Agnieszka Kordalewska, pierwsza polska kobieta-preppers. - Jestem praktycznie samowystarczalna - dodaje Katarzyna Mikulska, animatorka kultury i zielarka, dla której preppering od dziecka jest stylem życia.

Katarzyna Mikulska jest animatorką kultury, zielarką i prowadzi własną firmę edukacyjną
Katarzyna Mikulska jest animatorką kultury, zielarką i prowadzi własną firmę edukacyjną
Źródło zdjęć: © Instagram | wmiejskiejkniei
Dominika Frydrych

06.08.2022 13:35

Pandemia, wojna, inflacja, skutki katastrofy klimatycznej to codzienność ostatnich miesięcy. Na horyzoncie pojawiają się też możliwe problemy energetyczne. Coraz bardziej realna jest też groźba blackoutów, czyli rozległych, długotrwałych awarii zasilania elektrycznego.

- Polski system zaczyna być coraz bardziej awaryjny i coraz mniej bezpieczny - mówił w "Moja, Twoja, Nasza... Podcast" Jakub Wiech, wiceszef serwisu Energetyka24.pl i pytał: - Przy tej okazji warto byłoby się zastanowić, czy my jako społeczeństwo jesteśmy w ogóle gotowi na blackout. Czy ktoś kiedyś nam powiedział, jak mamy się zachować, kiedy energii elektrycznej nie będzie przez tydzień? Jakie materiały mieć w domu, czy magazynować wodę, czy mieć gotówkę, leki, baterie, powerbanki? To wszystko mogłoby się wydawać, jak elementy wzięte z filmów post-apo, ale to wkrótce może zdecydować o naszym przetrwaniu.

Doskonale zdają sobie z tego sprawę preppersi (ang. prepare - przygotowywać).

Czym jest preppering? "To nie czekanie na atak zombie"

Z czym kojarzy się preppering? Ludzie mają różne pomysły: "To survival?", "Ludzie, którzy wykupują masowo cukier albo papier toaletowy?".

Agnieszka Kordalewska, nazywana pierwszą polską kobietą-preppersem, prowadząca Fundację Gotowi.org i założycielka portalu, wzdycha: - Od początku mojej działalności odcinam się od survivalu po to, żeby ludzie zrozumieli, że kampania, którą prowadzę, jest skierowana do każdego Kowalskiego. A paniczne wykupywanie cukru? Przeciwieństwo prepperingu – ocenia.

Co oznacza bycie preppersem? - To sposób funkcjonowania, w którym chodzi o to, żebyśmy byli przygotowani na katastrofy i zagrożenia, których wokół nas nie brakuje. I razem budowali społeczną odporność na nie - wyjaśnia.

Nie chodzi tylko o globalne katastrofy, ale też o przygotowanie do codziennych sytuacji. - Dookoła nas jest masa zagrożeń. Możemy się z nimi mierzyć dzięki ćwiczeniom umiejętności, zapasom, przygotowaniu plecaka awaryjnego i wiedzy, jak postępować wobec zdefiniowanych zagrożeń. Tak przygotowani, zamiast wpadać w panikę, będziemy gotowi do zmierzenia się z zagrożeniem, kiedy to się zdarzy - mówi.

Jakiś przykład? - Wchodzi pani do galerii Mokotów. Wieczór, październik, ciemno. Nagle gasną światła. Zasilanie awaryjne się nie włącza, padł system. I co teraz? Panika, łatwo o wypadek, prawda? Tymczasem chodzi o to, żeby wcześniej, w zwykły, jasny dzień zwrócić uwagę, gdzie są wyjścia awaryjne i schody, z których najlepiej skorzystać w takiej sytuacji. Żeby ocenić, którędy tłum może uciekać z galerii i wybrać alternatywne wyjście, dla zachowania większego bezpieczeństwa - tłumaczy Agnieszka Kordalewska.

Katarzyna Mikulska, prepperka, animatorka kultury i zielarka, również zaznacza, że w prepperingu chodzi o przewidywanie podstawowych problemów, które mogą stać się poważne. - To nie czekanie na atak zombie czy apokalipsę. Jest awaria elektrowni albo nawałnica i nie ma prądu przez dwa dni. W mieszkaniu wysiada lodówka, nie działa kuchenka ani piekarnik. A preppersi to ludzie, którzy mają kuchenkę na naboje gazowe.

Blackouty w Polsce? "Byliśmy o włos"

Właśnie braki w dostawach prądu Agnieszka Kordalewska diagnozuje jako jedno z najpoważniejszych zagrożeń, do których trzeba się przygotować. - To nie jest abstrakcyjny scenariusz. Dwa lata temu w czerwcu byliśmy o włos od blackoutu. Sytuacja powtórzyła się na jesieni rok temu. Kilkaset tysięcy ludzi przeżyło lokalny blackout przy nawałnicach - mówi.

Problemem może być też susza. O tym mówi Katarzyna Mikulska. - W Skierniewicach, w mojej okolicy, zdarzało się już, że w mieście nie było wody. Nie ma problemu – preppersi mają zapas butelkowanej wody, który chowają w łóżkach, w magazynie na działce, w garażu czy w spiżarniach. Pojawia się problem z toaletą - ale w rejonach, które są zagrożone suszą, preppersi często mają przenośne toalety, które działają na zasadzie suchego kompostowania.

Mikulska zwraca też uwagę na kwestie ekonomiczne. – W Polsce gospodarka od wielu lat jest niestabilna, bezrobocie faluje. Ktoś traci pracę i co dalej? Potrzebuje jedzenia, leków, pieniędzy na opłaty. Przygotowani ludzie mają zapasy i mogą bez stresu skupić się na rozwiązaniu problemu. Inaczej jest, kiedy walczysz o jedzenie i opłaty, i szukasz pracy. Psychicznie ciężko byłoby to udźwignąć.

Z lęku zaczęła się przygotowywać. Podczas huraganu była spokojna

- Często ludzie sugerują, że ta cała kampania to straszenie. Tymczasem jest odwrotnie – wiedza prowadzi do zmniejszenia lęku i kontrolowania sytuacji - podkreśla Agnieszka Kordalewska. - Sama, osiem lat temu, zaczęłam się przygotowywać ze strachu. Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, nie wiedziałam, jak się zachować, co powinnam mieć, jak się komunikować z najbliższymi. Zaczęłam to zgłębiać. Dziś edukuję innych.

Największym przeżyciem, kiedy ludzie się bali, a ona wiedziała, co robić, były wakacje na Dominikanie w 2017 roku. Wyspie groził wtedy huragan Irma. - W hotelu na dwie osoby dostaliśmy butelkę wody i dwie kanapki. Martwiło mnie też, że lotnisko mogło zostać zniszczone. Nie miałam jedzenia, mogłam nie mieć możliwości wydostania się z wyspy - wiedziałam, że muszę poradzić sobie inaczej – opowiada. W mieście zaopatrzyła się w mapę, sprawdziła, gdzie są główne drogi i jak dostać się do portu. Naprędce przygotowała plecak ewakuacyjny z zapasami na trzy dni i ze środkami medycznymi. - Byliśmy spokojni i gotowi do tego, że gdy dostaniemy informację, że lotnisko zostało zniszczone, będziemy wiedzieli, co zrobić i jak wrócić bezpiecznie do Polski - podkreśla Agnieszka Kordalewska.

Preppering stał się jej pasją, a z czasem pracą. Po 36 latach zawodowego zarządzania finansami postanowiła zacząć od nowa. - Zostawiłam firmę, zaczęłam przygotowywać portal www.gotowi.org i fundację, którą założyłam w grudniu 2019 roku, a już w 2021 na rynek trafił Plecak Awaryjny, nasze dzieło – opowiada.

Fundacja Gotowi.org zajmuje się edukacją w zakresie redukcji ryzyka zagrożeń i ograniczania ich skutków m.in. przez prowadzenie Warsztatów Gotowości. Szkolą dzieci, młodzież i dorosłych, duże, kilkusetosobowe grupy podczas miejskich imprez, jak i mniejsze, kilkudziesięcioosobowe. - Najpierw rozmawiamy z ludźmi, dlaczego w ogóle trzeba przygotowywać się na zagrożenia. Pytamy, co ich zdaniem może się wydarzyć w okolicy. Mówią: nawałnice, powódź, pożar... - opowiada. Kursanci mają do zaliczenia pięć modułów: przygotowanie plecaka awaryjnego, rodzinny plan awaryjny, domowe zapasy, sprawność fizyczna i samoobrona oraz ratownictwo medyczne. Od niedawna doszedł moduł nr 6 - obsługa broni i nauka strzelania.

- W Polsce świadomość tego, jak radzić sobie w sytuacji zagrożenia, jest na niskim poziomie – komentuje Agnieszka Kordalewska. - Ale nic dziwnego, bo nikt tego nie uczy. Kiedy tworzyłam portal, korzystałam ze źródeł RCB, Edukacji dla bezpieczeństwa, z materiałów straży pożarnej i ze źródeł amerykańskiej agencji FEMA. Nigdzie nie było kompleksowej informacji, która konkretnie mówiła ludziom, co zrobić wobec wszystkich zagrożeń, jakich możemy doświadczyć w domu i na wakacjach. Teraz gotowi.org to takie miejsce.

Jest niemal samowystarczalna. Uczyła się tego od dziecka

Katarzyna Mikulska podkreśla, że chociaż do środowiska preppersów zbliżyła się w 2015 roku, taki styl życia towarzyszy jej od zawsze. Od urodzenia jest człowiekiem lasu. - Mieszkam i pracuję tam, gdzie się urodziłam, w wielopokoleniowym domu rodzinnym na wsi. Jestem praktycznie samowystarczalna. A nawet jeśli czegoś nie mam, jedzenia lub sprzętu, wymieniam się z innymi rolnikami na zasadzie barteru – opowiada. Niestraszne jej sytuacje, jak brak cukru w sklepach. - Kupuję go w cukrowni w workach i mam zapas na długo. Mąkę mam z młyna. Właściwie mogę być w pełni niezależna, jeśli chodzi o żywienie, ale nie tylko - umiem szyć - podkreśla.

Wspomina początek lockdownu. Z rodzicami zastanawiali się, czy czegoś im brakuje. - Tata zatankował auto do pełna i kupił paliwo do agregatu i kosiarki. Do sklepu pojechaliśmy tylko po czekoladę. Mieliśmy wszystko – opisuje.

Katarzyna prowadzi firmę edukacyjną i od lat zajmuje się zielarstwem. - Mamy dom na końcu wsi, w lesie. Niedaleko mieszkała pani Machajka, wioskowa zielarka i znachorka. Miała swoje stawy. I żeby móc się w nich kąpać albo łowić ryby, kazała nam na przykład nazbierać worek pokrzywy czy rumianku. Pamiętam, że szybko to robiliśmy, żeby można było szybciej się kąpać, ale później bardzo mnie to zainteresowało – opisuje.

Poza tym, w domu Katarzyny Mikulskiej dzikie rośliny są czymś normalnym w kuchni. - Żółtlica, lebioda, pokrzywa – bardzo to lubimy i wszystko mamy w ogródku albo na łące. Nigdy nie kupiłam w sklepie oregano, bazylii czy mięty! Nigdy nie siałam rzeżuchy, bo ta rośnie w lesie. Jestem już tak wychowana, że jeśli coś gdzieś rośnie, nie muszę tego kupować - podkreśla.

Nie ma też problemu z jedzeniem owadów. Ich smak poznała podczas studenckich podróży po Azji. - To wymaga psychicznego przygotowania i przyzwyczajenia. Ja, kiedy po raz pierwszy próbowałam robaków, miałam głupią minę. Ale potem mózg kojarzył to z fajnym smakiem. Dziś wiem, z czym to łączyć, jak ugotować, żeby było smacznie albo jak suszyć i mielić na mączkę - opowiada.

Preppering? Dla nich to niezależność i wolność

Co najbardziej pociąga Katarzynę i Agnieszkę w prepperingu? - Niezależność - odpowiada bez wahania Katarzyna. - Ja jestem Kasia-samosia. Najbardziej pociąga mnie samodzielność myślenia i to, że mogę poradzić sobie w większości sytuacji. Mam spokój psychiczny.

- Dla mnie to jest wolność - mówi z kolei Agnieszka. - Daje mi to poczucie sprawczości i świadomość, że coś jednak ode mnie zależy.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (200)