Blisko ludziPrzechodni pierścionek zaręczynowy to obciach? "Jakbym dostała w twarz"

Przechodni pierścionek zaręczynowy to obciach? "Jakbym dostała w twarz"

Przechodni pierścionek zaręczynowy to obciach? "Jakbym dostała w twarz"
Źródło zdjęć: © Pixabay
14.03.2020 10:43, aktualizacja: 14.03.2020 13:12

Jest symbolem miłości oraz silnego związku z drugim człowiekiem. Nic dziwnego, że większość kobiet marzy, by ich pierścionek zaręczynowy okazał się wyjątkowy i niepowtarzalny. Jak się zachować, gdy narzeczony ofiarowuje egzemplarz, który był już… używany?

Dla 28-letniej Pauliny z Olsztyna zaręczyny miały być zwieńczeniem marzeń o związku z idealnym mężczyzną, z którym szczęśliwie spędzi długie lata. Tego wieczora wszystko układało się znakomicie – elegancka restauracja, dobre jedzenie i wino, nastrojowa muzyka, miła rozmowa. Po jakimś czasie Marcin wyszedł na chwilę z pomieszczenia, wrócił z bukietem czerwonych róż i uklęknął przed swoją wybranką, prosząc, by została jego żoną. Na koniec założył na palec Pauliny pierścionek.

– Byłam tym wszystkim tak oszołomiona, że początkowo nie przyjrzałam się zbyt uważnie pierścionkowi. Na pierwszy rzut oka wyglądał całkiem elegancko, choć nie w moim stylu, co już wtedy trochę mnie zdziwiło. Marcin zna mój gust i wie, że lubię raczej dyskretną biżuterię, a ten pierścionek wykonano w stylu "na bogato" – opowiada młoda kobieta, która jednak prawdziwy szok przeżyła po przyjściu do domu, gdy wreszcie miała okazję dokładniej obejrzeć nową ozdobę dłoni.

Co się okazało? – Pierścionek ewidentnie był używany, lekko sczerniały i porysowany. Myślałam, że Marcina po prostu oszukał jubiler i sprzedał mu towar, który na przykład ktoś wcześniej zwrócił. Gdy o to spytałam, wyraźnie się zmieszał, zaczął się plątać w zeznaniach, aż wreszcie przyznał, że ten pierścionek nosiła jego poprzednia narzeczona. Poczułam się, jakby uderzył mnie w twarz – przyznaje Paulina. – Nie jestem materialistką, w ogóle nie przepadam za biżuterią i wolałabym dostać pierścionek za 100 złotych, a nie nosić na palcu coś, co pierwotnie było przeznaczone dla innej kobiety – dodaje.

Marcin próbował załagodzić sytuację. Przekonywał, że miał dobre intencje, a wcześniejsze związki nie mają dla niego żadnego znaczenia. Dlatego nie sądził, że używany pierścionek zaręczynowy stanie się dla Pauliny takim problemem. – Szczerze stwierdził, że po prostu było mu szkoda pieniędzy na pierścionek, bo woli je wydać na ślub i wesele. Tyle tylko, że ja teraz nie wiem, czy w ogóle dojdzie do ślubu po tym, jak zostałam potraktowana – twierdzi Paulina.

Marcin nie udobruchał jej nawet tym, że następnego dnia po kłótni podarował jej inny pierścionek. Nowy.

Symbol nieszczęścia?

Historia Pauliny nie jest wyjątkiem, o czym świadczą dyskusje na różnych forach. Zdecydowana większość internautek uważa, że obdarowywanie narzeczonej pierścionkiem zaręczonym, który był już wcześniej używany, to – delikatnie mówiąc – obciach.

"Choćby był najpiękniejszy i najdroższy, to nie przyjęłabym go, wiedząc, że ma przeszłość po byłej. Poczułabym się tak, jakbym dostała w twarz. Wolałabym dostać pierścionek tani i skromny, ale kupiony z myślą tylko i wyłącznie o mnie” – pisze Dagna, a Kalina dodaje: "Dla mnie to jest symbol miłości i ma mi się kojarzyć dobrze, a nie z byłą narzeczoną mojego partnera. Nie zniosłabym świadomości, że noszę coś, co kiedyś nosiła kobieta, którą mój partner pokochał na tyle, że się jej oświadczył. Tak samo nie chciałabym dostać na urodziny sukienki, którą facet kupił dla siostry, ale jej się nie spodobała. I nie chciałabym dostać pod choinkę książki, którą wcześniej dostał od babci”.

Także Beata nie chciałaby zakładać używanego pierścionka zaręczynowego. – Z prostej przyczyny, kojarzyłby mi się z nieszczęściem innej kobiety, a ja chciałabym, żeby taki pierścionek był symbolem szczęścia – uważa.

Choć pojawiają się także przeciwstawne opinie. Dla Sandry pochodzenie pierścionka jest całkowicie nieistotne. – Przecież to tylko nic nieznaczący drobiazg, po co się tym tak przejmować? Co z tego, że wcześniej nosiła go była partnerka? Fakt, że ja teraz mam ten pierścionek na palcu jest jasnym sygnałem, że jestem kimś ważniejszym w życiu mojego faceta – przekonuje.

Wiktoria nie ma natomiast obaw, że otrzyma od narzeczonego przechodni pierścionek. – Kuba doskonale wie, że kocham rękodzieło i obiecał, że pierścionek sam zaprojektuje i będzie on odzwierciedlał moją osobowość, a ta jest niepowtarzalna – żartuje.

Pierścionek po babci

Pierścionek zaręczynowy nie jest wymysłem naszych czasów. Już w starożytnym Egipcie mężczyźni nakładali na palce swoich wybranek ozdoby ze skóry, metalu lub… trawy. Z czasem zaczęto je wytwarzać z bardziej drogocennych surowców, zwłaszcza złota. W antycznej Grecji upowszechnił się zwyczaj noszenia pierścionków na serdecznym palcu lewej dłoni, z którego żyły prowadziły – według ówczesnych wierzeń – prosto do serca.

Zwyczaj obdarowywania kobiety pierścionkiem ozdobionym brylantami narodził się w XV w. dzięki słynnym zaręczynom księżnej Marii Burgundzkiej z arcyksięciem Maksymilianem Habsburgiem. W kolejnych stuleciach chętnie wybierano biżuterię z motywami kwiatowymi, w epoce wiktoriańskiej dużą popularność zyskał symbol serca. W latach 30. XX w. narzeczeni zaczęli ofiarować wybrankom pierścionki zaręczynowe podobne do dzisiejszych – wykonane ze złota, z oczkiem w centralnym miejscu.

Niegdyś wręczenie "używanych" pierścionków nie było niczym nadzwyczajnym. W rodzinach, zwłaszcza szlacheckich, tego typu ozdoby były przekazywane z pokolenia na pokolenie. Matki, babcie czy ciotki przekazywały swoje pierścionki męskim potomkom, by ci mogli je podarować narzeczonym, w ten sposób symbolicznie włączając je do nowej rodziny.

W 2010 r. świat żył zaręczynami księcia Williama i Kate Middleton. Wybranka ukochanego wnuka królowej Elżbiety II otrzymała od niego pierścionek z 12-karatowym szafirem cejlońskim otoczonym 14 małymi brylantami – ten sam, który niegdyś książę Karol podarował matce Williama, Dianie Spencer. Kosztował wówczas 28 tys. funtów, dziś jest wart dziesięć razy więcej.

Jednak tradycja przekazywania pierścionków zaręczynowych z pokolenia na pokolenie nie wszystkim się podoba. – Czułabym, że wszystkie te babki w rodzinie jakby współdzielą ten pierścionek ze mną i w sumie bardziej należy do rodziny niż do mnie. A jakbym go zniszczyła czy zgubiła, to musiałabym pewnie świecić oczami przed rodziną i każdemu z osobna się tłumaczyć – twierdzi Magda.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (177)
Zobacz także