Blisko ludzi"Przyjmę każdą pracę". Wielu Polaków z dnia na dzień zostało bez środków do życia

"Przyjmę każdą pracę". Wielu Polaków z dnia na dzień zostało bez środków do życia

– Pretensje są w każdym człowieku. To są uczucia, których człowiek się nie wyzbędzie – mówi Agnieszka. Pracowała w Warszawie jako kierowniczka działu kadr i płac w dużej firmie usługowej. Teraz roznosi CV do supermarketów. Podobnie, jak wielu Polaków, którzy z dnia na dzień stracili źródło utrzymania.

"Przyjmę każdą pracę". Wielu Polaków z dnia na dzień zostało bez środków do życia
Źródło zdjęć: © Getty Images

06.04.2020 | aktual.: 06.04.2020 18:37

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Proszę Agnieszkę, żeby opowiedziała mi o dniu, kiedy straciła pracę. Przez chwilę milczy, a później bierze głęboki oddech. – Ciężko jest mi o tym wszystkim mówić. To są świeże emocje i uczucia – zaczyna. Z dnia na dzień ona i jej mąż zostali bez środków do życia.

Agnieszka jest po 50. Całe dotychczasowe życie poświęciła pracy. To ona w ich domu skupiła się na rozwoju zawodowym. Mąż, chociaż jest człowiekiem, który żadnej pracy się nie boi, ma doświadczenie w handlu i usługach, był kierownikiem sklepu, porzucił swoje zajęcie, żeby zająć się domem. Agnieszka za to codziennie wstawała do pracy, żeby piąć się po szczeblach kariery. W tej firmie pracowała od 5 lat. A wszystko zakończyło się w ciągu kilku minut. Prosi o anonimowość. Podpisała dokumenty, które zabraniają jej nagłaśniania sprawy.

Zobacz także: Smacznego na dzień dobry! Odcinek 1: przepis na pyszne pancakes

Dostała wybór

"Proszę przeczytać dokładnie dokumenty i poinformować nas, którą opcję pani wybiera" – usłyszała w zeszłym tygodniu. Pełniła stanowisko kierownika działu kadr i płac. Wiedziała, że firmie ostatnio nie powodzi się najlepiej, ale nie spodziewała się takiego ruchu ze strony pracodawcy. Wszystko perfekcyjnie przygotowali. Nawet wniosek o urlop. Musiała tylko podpisać w odpowiednim miejscu. I wybrać rozwiązanie, które bardziej jej odpowiada.

– Dostałam alternatywę albo zwolnienie z paragrafu, albo porozumienie stron. Oczywiście nie przyjęłam paragrafu, bo to było bezpodstawne. Zwalniając pracowników w ten sposób firma tnie koszty. Nie muszą płacić odpraw – wyznaje.

Agnieszka zdaje sobie sprawę z tego, że w tej chwili prawdopodobnie nie znajdzie pracy w zawodzie. Nawet na to nie liczy. Jej mąż też czegoś szuka. Znalazło się wielu przyjaciół, którzy radzą: "złóżcie CV w Biedronce, Lidlu, Tesco". Tylko że już złożyli. Bez odpowiedzi.

– Mamy ponad 50 lat. Teraz zatrudniają raczej ludzi młodych. W naszym wieku to nierealne, żeby w tej sytuacji coś znaleźć – żali się. Mimo wszystko się nie poddają. Jak mówi, nie czekają na zbawienie. Wydaje jej się jednak, że większość ogłoszeń, które pojawiają się obecnie w sieci to puste rekrutacje. – Niby jest ogłoszenie, ale zero odzewu – wyjaśnia.

Zaczęła sama reklamować siebie. Opisała swoją sytuację na jednej z grup na Facebooku i ma nadzieję, że w ten sposób uda się coś znaleźć. Codziennie przegląda wszystkie portale związane z zatrudnieniem pracowników. Pytam ją, czy odnalazłaby się na kasie po tym, jak pełniła stanowisko kierownicze.

– Nie ma problemu. Wszystko jest pracą z ludźmi. Człowiek jest w stanie przystosować się do każdego stanowiska –zapewnia. Nie ma żalu do pracodawcy. Rozumie sytuacje. Tylko czasem pojawiają się w niej te negatywne uczucia.

– Pretensje są w każdym człowieku, to są uczucia, których człowiek się nie wyzbędzie – mówi ze smutkiem.

Sprzedali samochód i laptopa

Karina Walos pracowała jedynie dorywczo. Udzielała korepetycji, opiekowała się dziećmi. Nie miała stałej umowy, więc to, co się stało, było dla niej oczywiste. Rodzice siedzą z dziećmi w domach, nie wpuszczają osób z zewnątrz. Na korepetycje online też nikt się nie decyduje. Dzieci nie chodzą do szkoły, dostają mnóstwo materiałów do rozwiązywania w domu, nie potrzebują dodatkowego obciążenia.

– Dzieci poczuły brak szkoły, rodzice brak pieniędzy. Nie mam już nikogo – wzdycha.

Sytuację ratował jej partner. Na początku miesiąca podpisał umowę o pracę. Nowa restauracja, we wtorek miała mieć otwarcie. W sobotę ogłoszono, że restauracje są zamykane. Szef zdążył w ciągu jednego dnia pozbyć się umowy. Nie zdążył jeszcze zapłacić składek za pracowników, więc podarł papier i wypłacił pensję za 2 przepracowane dni.

– W tej chwili nic nam nie przysługuje – mówi. Sprzedali samochód i laptopa, żeby zapłacić rachunki i jakoś przetrwać. Ponadto muszą płacić za przedszkole syna. Nie zwolniono ich z opłaty. Wie, że na dłuższą metę sobie nie poradzą. W końcu skończą się pieniądze, a nie będzie już co sprzedać.

Partner Kariny podejmie się każdej pracy. Udało mu się dorywczo dostać na budowę. Przepracował trzy dni. Tylko raz spotkało go to szczęście. Teraz cały czas wysyła CV i nikt się nie odzywa. – Co dalej nie wiem, póki co nie chcę o tym myśleć, bo za dużo stresu może mnie zabić – mówi na koniec.

Nie zdążył podpisać umowy

Maciek niedawno skończył 21 lat i ze zniecierpliwieniem odliczał do 16 marca. W końcu udało mu się znaleźć lepszą pracę. Miał dość warunków, które panowały w poprzedniej firmie. Niby też obsługa klienta, ale nowy pracodawca wydawał się bardziej kompetentny. Koronawirus pokrzyżował mu plany.

– Niestety z powodu epidemii w Polsce przeniesiono termin. Podpiszemy umowę, kiedy sytuacja się uspokoi. Czyli w praktyce nie mam umowy, nie mam środków do życia. Z punktu widzenia tarczy antykryzysowej nie wiedzę elementu, który w jakiś sposób miałby mi pomóc – zastanawia się.

"Przyjmę jakąkolwiek pracę" – 21-latek ogłosił się na Facebooku i wymienił swoje zalety. Takich ogłoszeń w przeciągu ostatnich godzin pojawiło się kilkanaście.

– Wiem, że wychodzenie z domu to głupota, ale za coś trzeba jeść i płacić rachunki. Zatrudnienie w tych czasach jest ciężką sprawą. ¾ prób kończy się niepowodzeniem. Proszę sobie wyobrazić, jak 21-latek ma to wszystko ogarnąć bez pomocy państwa – żali się. Zdaje sobie sprawę z tego, że ciężko jest się przebić przez natłok osób chętnych do pracy. Jego życiorys trafił do 45 firm. Odpowiedziały dwie.

Zapotrzebowanie na rynku pracy w okresie epidemii koronawirusa

Z badań przeprowadzonych przez ATS Element z dnia 30 marca wynika, że epidemia koronawirusa najbardziej dotknęła branżę transportową, hotelarską, turystyczną, gastronomiczną, motoryzacyjną. Rekrutacje w tych sektorach zostały całkowicie wstrzymane. Nastąpiły również redukcje pracowników w branży odzieżowej, IT, automotive. Pracownicy Human Resources i banków również zaczynają odczuwać skutki pandemii.

Natomiast w obliczu epidemii koronawirusa wzrosło zapotrzebowanie na pracowników w branży spożywczej i dystrybucyjnej, a także większym powodzeniem w zatrudnieniu mogą cieszyć się programiści, którzy są obecnie potrzebni przy projektach e-commerce, telemedycyny czy narzędzi do pracy zdalnej. Co ciekawe, z badań przeprowadzonych przez ATS Element wynika też, że zatrudnienie w branży zabawkowej wzrosło.

Zobacz także: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film.

Komentarze (215)