#LISTDOREDAKCJI Samotna matka czuje się bezradna. Przez ograniczenia nie może zrobić zakupów
30-letnia Kasia jest samotną matką. Do niedawna radziła sobie z obowiązkami domowymi całkiem dobrze. Kiedy musiała wyjść na zakupy, brała ze sobą dziecko lub pomagali jej rodzice. Z powodu pandemii koronawirusa jest zdana tylko na siebie. W liście do naszej redakcji opowiedziała o tym, jak wygląda jej sytuacja.
03.04.2020 | aktual.: 06.04.2020 15:03
Bezradność. To uczucie, które ogarnęło 30-letnią matkę, kiedy zostały wprowadzone nowe regulacje dotyczące zapobiegania rozprzestrzeniania się koronawirusa. Jej dziecko ma dopiero roczek.
"Piszę tę wiadomość, bo nie wiem, co mam zrobić. Rząd zostawił takich jak ja z dużym problemem. Kompletnie bez przemyślenia sytuacji. Jestem samotną matką. Jeszcze nie wróciłam do pracy po porodzie. Jak mam zrobić podstawowe zakupy?" – pyta.
Zakupy w czasach pandemii koronawirusa
Kasia mieszka w Poznaniu. Na jej osiedlu znajduje się około 20 wieżowców, w każdym minimum 63 mieszkania. Na wszystkich mieszkańców przypadają dwa sklepy i piekarnia w okolicy, a dotarcie do innych punktów handlowych zajęłoby jej minimum 20 minut. Kobieta nie może zabrać ze sobą dziecka na zakupy, bo wie, że ludzie od razu wypomną jej, że naraża zarówno ich, jak i dziecko. Poza tym czekając godzinę lub półtorej w kolejce na zewnątrz, łatwo nabawić się przeziębienia, a dostęp do lekarzy obecnie jest utrudniony.
"Druga opcja to zostawienie dziecka w domu i samodzielne zakupy, ale wystarczy, że dziecko obudzi się, zanim wrócę i wizyta policji murowana. Do tego trąca to rozwiązanie patologią. Co innego, gdy wyskakuje się na szybkie zakupy i za 15 minut wraca, a inna sytuacja, jak stoi się pod sklepem godzinę, żeby w ogóle wejść" – wylicza możliwości.
Zakupy online nie wchodzą w grę. Kasia mówi, że w Poznaniu trzeba czekać na dostawę 3 tygodnie. Do niedawna radziła sobie całkiem nieźle. Wychodziła na zakupy z dzieckiem, a raz w tygodniu zostawiała je z babcią, żeby zrobić większe zapasy. Teraz nie ma takiej możliwości.
"Kto mi pomoże np. nieść ziemniaki na cały tydzień, skoro mamy utrzymywać 2 metry odległości? Do tego dochodzi wiek rodziców, nie są najmłodsi, a według mediów mamy się unikać, dla ich dobra" – mówi. Sąsiadów nie chce prosić o pomoc, bo ich nie zna. Podkreśla, że nie stać jej na dawanie pieniędzy losowym ludziom, którzy mogą ją okraść. Tym bardziej że niedługo może zostać bez środków do życia. Aby wrócić po urlopie macierzyńskim do zawodu, musiałaby wykonać badania medycyny pracy, teraz lekarze nie przyjmują, więc nie ma takiej możliwości.
Podejrzewa, że skończy się to wypowiedzeniem jej umowy. Zostanie bez środków do życia z małym dzieckiem. "Alimentów nie pobieram, a 500+ zaraz pewnie zlikwidują" – żali się.
Poradziłaby sobie z zakupami, gdyby sklepy były otwarte do godziny 22. Jednak w okolicy nie ma żadnego dyskontu. Na osiedlu może załatwić sprawunki między 8 a 20, a jak twierdzi, kolejki są jak za komuny. "W tej sytuacji po prostu muszę dziecko zabierać ze sobą na zakupy i ryzykować jego zdrowie. Panowie z ciepłymi posadkami bawią się za nasze pieniądze w domek dla lalek" – kończy swoją wypowiedź.
Ograniczenia w liczbie klientów w sklepach
Od 1 kwietnia do odwołania wprowadzono kolejne ograniczenia w sklepach w związku z ryzykiem rozprzestrzeniania się koronawirusa. Zgodnie z Rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 31 marca 2020 r. w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii, wewnątrz sklepu mogą przebywać 3 osoby na każdą kasę, bądź stanowisko płatnicze. Bez względu na to, czy jest to małe, czy wielkopowierzchniowe pomieszczenie.
Rozporządzenie nie przewiduje, co w tej sytuacji mają zrobić samotne matki.
Zobacz także: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film.