"Przynosił kwiaty, a potem wydawał rozkazy”. Trudne życie u boku wojskowego
Żołnierz powinien być zdyscyplinowany, karny, mieć nienaganny system moralny. Jak to więc jest, że można działać w tych ramach na służbie, a zdejmując mundur, zachowywać się okrutnie wobec najbliższych? W sieci znalazłam historie kobiet, które związały się z - w ich mniemaniu bohaterami - a w rzeczywistości okazali się tyranami.
18.10.2018 | aktual.: 21.10.2018 15:50
Starsza pani pracująca w kwiaciarni była zaskoczona, że tego dnia tyle osób kupiło u niej białe róże. Gdy o kwiat w tym kolorze poprosiła kolejna osoba, 30-letnia Magdalena, kobieta w końcu odważyła się o to zapytać. - Wszyscy dziś kupują u mnie białe róże. Co to za okazja?. Magdalenie nie było do śmiechu. - Nie słyszała pani o tej tragedii? Cały Radom o tym mówi.
Śmierć na Michałowie
Na początku września na radomskim osiedlu Michałów doszło do morderstwa, które wstrząsnęło lokalną społecznością. Ofiarą okazała się 28-letnia kobieta. Prawdopodobnym zabójcą – jej 32-letni mąż. - Około godz. 10 rano 32-letni Marcin Z., żołnierz 42. Bazy Lotnictwa Szkolnego w Radomiu, pojawił się w Komendzie Miejskiej Policji w Radomiu, informując o konflikcie z żoną. Policjanci udali się do jego miejsca zamieszkania. Tam ujawniono ciało kobiety – 28-letniej Edyty Z. Mężczyzna był nietrzeźwy. Zatrzymanemu pobrano krew do badań, m.in. na obecność w organizmie substancji odurzających – opowiada Łukasz Łapczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Według ustaleń śledczych kobieta została zamordowana. - Zatrzymany mężczyzna jeszcze w dniu zabójstwa został przewieziony do Warszawy. Następnego dnia w Wydziale ds. Wojskowych Prokuratury Okręgowej w Warszawie podejrzany Marcin Z. usłyszał zarzut zabójstwa żony. Przesłuchany w charakterze podejrzanego nie ustosunkował się do przedstawionego mu zarzutu. Skorzystał z prawa do odmowy złożenia wyjaśnień – dodaje Łapczyński.
Uchodzili za spokojną rodzinę...
Marcin Z. i Edyta Z. mieli trzyletnią córkę, która w czasie zdarzenia przebywała w przedszkolu. - Uchodzili za spokojną rodzinę niesprawiającą problemów sąsiedzkich – podkreśla Łukasz Łapczyński. Sąsiedzi potwierdzają – byli typową, spokojną rodziną. Nikt się na nich nie skarżył. Teraz wszyscy spekulują, co mogło się stać. - Raz słyszałam, że ją zastrzelił, a raz, że udusił. Straszna tragedia – mówi 30-letnia Magdalena.
Mając na uwadze dobro rodziny pokrzywdzonej, jej małoletniej córki, a także kierując się dobrem postępowania, prokuratura nie informuje o szczegółach dotyczących życia prywatnego rodziny. Z ustaleń śledczych wynika natomiast, że Marcin Z. nie miał problemów w jednostce, w której służył. Jego służba przebiegała prawidłowo.
To nie pierwszy przypadek, gdy wojskowy podejrzewany jest o takie czyny. W 2013 roku głośna była sprawa, tocząca się przed Sądem Okręgowym w Szczecinie – pochodzący z Izraela komandos został oskarżony o zabicie swojej żony. Do tragedii doszło w Mierzynie. Mężczyznę uznano winnym i skazano na 15 lat więzienia. Trzy lata później Polska żyła sprawą emerytowanego komandosa z Ostródy, który brutalnie zamordował 21-letnią Dominikę W., córkę swojej byłej konkubiny, a żeby zatrzeć ślady, chciał wysadzić blok, w którym mieszkała.
Za mundurem panny sznurem
Te historie, choć wstrząsające, nie dziwią 32-letniej Kamili. Z wojskowym była w związku przez cztery lata. - Uciekłam – przyznaje kobieta, która chce pozostać anonimowa. Jak wspomina, zaczarował ją: przystojny, wysoki, dobrze zbudowany, do tego w mundurze – marzenie każdej kobiety. -"Kilka spotkań i przepadłam" – pisze Kamila. Szybko zostali parą i na początku układało im się jak w bajce. Ale to się równie szybko zmieniło.
- Już wcześniej pojawiały się niepokojące oznaki, ale je zlekceważyłam. Bywał wybuchowy, potrafił podnieść na mnie głos, zachowywał się dziwnie. Nie robiłam z tego wielkiego 'halo'. W którym związku tak nie ma? Na co dzień był czuły, szarmancki, zasypywał mnie kwiatami. Moja czujność została uśpiona - wyznaje Kamila. Wspomina, że z czasem w jej partnerze zaczęły się odzywać coraz mroczniejsze cechy charakteru. - Zamykał się w sobie, a gdy próbowałam do niego dotrzeć, warczał na mnie jak pies. Znikał na długie godziny, tłumacząc, że potrzebuje samotności. To było dla mnie nie do zniesienia. Potem przestał ze mną normalnie rozmawiać, tylko ciągle mi rozkazywał: zrób to i tamto, podaj, chodź tu. Był przy tym bardzo nieprzyjemny. W końcu nie wytrzymałam. Próbował mnie zatrzymać, najpierw błagał na kolanach, a potem mnie wyzwał. Nie złamałam się.
Sama ze wszystkim
Wystarczy parę chwil, by na popularnych forach znaleźć wpisy byłych i obecnych partnerek wojskowych, które dzielą się swoimi historiami i wiele z nich nie kryje, że życie z mundurowym bywa bardzo trudne. Niektóre historie zdumiewają. "Mąż coraz bardziej mnie krzywdzi, znęca się psychicznie i czasem fizycznie. Jest coraz gorzej, nawet już nie przeprasza, jak to kiedyś było. (…) Próbuje mnie zniszczyć, mówi podłe rzeczy, kłamie, olewa i znów znikł z domu, zostawiając mnie i dziecko bez środków do życia. Najgorsze jest jego zachowanie. Ja mu nic złego nie zrobiłam, a on mówi mi, że ja jestem psychiczna i że na leczenie psychiatryczne powinnam iść. Strasznie kłamie, wmawiając mi i innym, że to ja jestem zła. A co ja robię złego: sprzątam, gotuję, no i oczywiście dbam o dziecko, a on tylko gra, alkohol i kontakty z graczami. Masakra” – pisze internautka o pseudonimie 'kobietażołnierza'.
Z kolei 'żołnierka' wyznaje: "Też mam męża żołnierza i (…) poszłam za swoim mężem, wyprowadziłam się do innego miasta, zostawiłam rodzinę, znajomych, wszystkich, bo myślałam, że będę szczęśliwa. I co? Przeprowadziliśmy się, a on przeniósł się do innej jednostki oddalonej od domu o 200 km i zostałam w obcym mieście sama z dzieckiem, znalazłam pracę, tu dziecko chodzi do szkoły, a mąż w domu jest jak gość w hotelu dwa razy w miesiącu. Czy żałuję?! Tak. Bo zostałam ze wszystkim sama, a nasze małżeństwo się sypie, nie potrafimy już ze sobą rozmawiać jak kiedyś i nawet takie normalne gesty jak przytulenie, powiedzenie kocham, pocałowanie - zaginęły”.
Problemem nierzadko okazuje się słabość do kieliszka. "Byłam przez pół roku w związku z żołnierzem zawodowym. Gdy zobaczyłam, ile pije, uciekłam gdzie pieprz rośnie. Dowiedziałam się od niego, że w wojsku każdy pije. A gdyby kolegom, którzy przyszli w odwiedziny, zaproponował herbatę, a nie alkohol, toby się obrazili” – pisze jedna z internautek. Również Kamila nie kryje, że jej ukochany lubił się napić. - Alkoholu było coraz więcej i więcej, a po alkoholu, wiadomo, bywało różnie. Nigdy mnie nie uderzył, ale kłóciliśmy się coraz częściej. Mam wrażenie, że schodziło wtedy z niego całe napięcie.
Do tego dochodzą również inne aspekty: odległość, która nie służy związkowi, oraz związana z nią obawa, że dojdzie do zdrady. - Tak, myślałam o tym – przyznaje Kamila. - W chwilach rozłąki nieraz przeszło mi przez myśl, że przecież to facet z krwi i kości, który na dodatek podoba się kobietom… Ale nie wydaje mi się, żeby się na to zdobył.
Łagodny żołnierz to nie żołnierz
Psycholog Agata Pajączkowska z poradni "Psychowskazówka" tłumaczy, że służba w wojsku, policji czy innych tego typu jednostkach ma swój określony charakter, z którego wynikają zarówno przywileje, jak i zagrożenia. - Osoby rozpoczynające pracę w wojsku zyskują wiedzę o potencjalnych zagrożeniach, jakie mogą na nie czekać. Przewlekły stres, działanie pod presją, praca w mocno zhierarchizowanej jednostce, nienormowany czas pracy, ryzyko bardzo traumatycznych doświadczeń (balansowanie na granicy życia i śmierci, ale również zwiększone ryzyko kalectwa) powodują, że osoby pracujące w wojsku w wielu sytuacjach funkcjonują na granicy swoich realnych możliwości psychofizycznych. Etos żołnierza jako niezniszczalnego, posiadającego ponadprzeciętne umiejętności człowieka powoduje, że taki człowiek unika sytuacji, w których musiałby okazać słabość – tłumaczy psycholog.
W chwilach kryzysu swoje robią hormony, które mobilizują nas do ponadprzeciętnego wysiłku, jednak po takich sytuacjach organizm musi się jakoś zregenerować, a psychika – odreagować. Pajączkowska podkreśla, iż specyfika służby powoduje, że mężczyźni w niektórych sytuacjach muszą tłumić w sobie pozytywne emocje, a uruchamiać negatywne – łagodny żołnierz to przecież nie żołnierz, w walce musi być silny i agresywny.
Poza tym nie należy zapominać, że wojskowi często są świadkami niewyobrażalnych krzywd, przemocy, śmierci – również najbliższych kolegów, kobiet czy małych dzieci. - Osobie, która jest przyzwyczajona do reagowania w trudnych sytuacjach przemocą, w życiu codziennym ciężko jest zareagować inaczej. Pracownicy służb mundurowych bardzo często tłumią swoje problemy, odskocznią staje się alkohol albo inne używki – tłumaczy Agata Pajączkowska. - Dłuższa praca w służbach powoduje, że tacy ludzie nie znają innych form reagowania na trudne sytuacja jak przemoc. Żony wojskowych w trakcie terapii często opisywały mi, że z mężem nie były w stanie się porozumieć, że kiedy próbowały podpytywać, co się dzieje, wówczas on zasłaniał się tajemnicą zawodową lub reagował bardzo agresywnie - dodaje ekspertka.
Nie zamiatać problemów pod dywan
Pajączkowska przypomina o zjawisku znanym jako zespół stresu pourazowego (PTSD – ang. posttraumatic stress disorder), które nierzadko dotyka wojskowych. - Szereg zaburzeń jest efektem pracy w ciężkich warunkach, a przyznanie się, że sobie z czymś nie radzę, uznawane jest za oznakę słabości. Przemoc, brak zrozumienia i wsparcia to mieszanka wybuchowa – zaznacza psycholog z "Psychowskazówki". Dodając: - Kobietom wydaje się, że jeśli będą podporządkowywać się mężczyźnie, to go nie zdenerwują. Często jednak te małżeństwa czy związki są związkami na odległość lub ich specyfika jest taka, że to żona odpowiada za wszystko, a mąż tylko pracuje i zarabia i w jego mniemaniu to już wszystko, co powinien robić.
Rozwiązanie? Praca ze specjalistami, a nie ukrywanie problemów. W Polsce funkcjonują fundacje i stowarzyszenia wspierające mundurowych i ich rodziny, a zwłaszcza oferujące im pomoc psychologiczną. - Zamiatanie problemów pod dywan rodzi bardzo poważne konsekwencje. Nie można myśleć kategoriami: jak coś nie wyjdzie, to nie dostanę awansu, podwyżki, stracę pracę – podkreśla Agata Pajączkowska.
Zbrodnia i kara
Marcin Z. został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej w Warszawie informuje, że za zabójstwo grozi nawet dożywotnia odsiadka. - Obecnie podejrzany przebywa w areszcie śledczym, czekamy na opinię biegłych z zakresu medycyny sądowej oraz toksykologii. Zostaną również powołani biegli psychiatrzy, który ocenią poczytalność podejrzanego w czasie zarzucanego mu czynu. Prokurator przesłuchuje świadków, w tym członków rodzin, sąsiadów, znajomych – informuje prokurator.
Rodzina zamordowanej utworzyła Fundusz dla Emilki, trzyletniej córeczki Edyty Z.
Znasz podobne historie? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl