Blisko ludziRodzice swoich rodziców – gdy to dziecko przejmuje odpowiedzialność

Rodzice swoich rodziców – gdy to dziecko przejmuje odpowiedzialność

„Do dziś pamiętam te pierwsze lata po rozwodzie rodziców. Mamie totalnie odbiło. Na początku siedziała w domu i płakała. Miałem wtedy 10 lat i musiałem wszystko w domu ogarnąć: zakupy, porządki. Ona tylko mówiła co trzeba zrobić krok po kroku” – opowiada 28-letni Michał. „Potem zaczęła się faza imprez i randek.

Rodzice swoich rodziców – gdy to dziecko przejmuje odpowiedzialność
Źródło zdjęć: © sxc.hu

08.11.2011 | aktual.: 08.11.2011 16:19

„Do dziś pamiętam te pierwsze lata po rozwodzie rodziców. Mamie totalnie odbiło. Na początku siedziała w domu i płakała. Miałem wtedy 10 lat i musiałem wszystko w domu ogarnąć: zakupy, porządki. Ona tylko mówiła co trzeba zrobić krok po kroku” – opowiada 28-letni Michał. „Potem zaczęła się faza imprez i randek. Wtedy miałem już jakieś 16 lat. Miała faceta, przyprowadzała do domu koleżanki. Razem piliśmy wino albo piwo, czasem zdarzało się, że któraś zostawała na noc. W moim łóżku” – dodaje.

Deskorolka z chłopakami, lody u taty na kolanach, spacer po ZOO z watą cukrową albo nawet bardziej współczesne zajęcie: zabawy z kolegami na konsoli to typowy obraz dzieciństwa. Czasem jednak nie jest nam dane zbyt długo się nim cieszyć. Dlaczego? Bardzo częstą przyczyną jest rozwód rodziców.

Pierwsze kontakty

Rodzice Michała pobrali się bardzo wcześnie. „Od początku wiedziałem, że nie byłem planowany. Moja mama miała 17 lat, kiedy mnie urodziła, a ojciec raptem dwa lata więcej. Mimo wszystko zdecydowali się zostać razem i spróbować. Na początku podobno szło im to całkiem nieźle, ale z czasem coraz gorzej” – wspomina Michał.

W końcu nadszedł dzień ostatecznej kłótni i ojciec się wyprowadził. „Mama na początku nawet nie piła. Po prostu nie chciała wstawać z łóżka. Przez jakieś dwa miesiące to ja robiłem wszystkie zakupy, pranie. Babcia pomagała tyle ile mogła, ale też było jej ciężko to wszystko ogarnąć. Przynajmniej dzięki niej były obiady, a mamy nie zwolnili z pracy. Mogła wrócić”.

Michał pamięta doskonale, jak bardzo się ucieszył, kiedy zobaczył, że mama czuje się lepiej. Pewnego dnia wstała, wykąpała się, zrobiła śniadanie, zaczęła sprzątać. Następnego ranka poszła nawet do fryzjera, a potem wróciła do biura. „Jakiś rok później zaczęła imprezować i tak już zostało. Powiem tak: widziałem w domu rzeczy, których widzieć nie powinienem. Do dzisiaj mam przed oczami różne obrazy, o których wolałbym zapomnieć” – wspomina.

POLECAMY:

Najgorszy czas to były początki liceum. „Mama miała wtedy faceta, dużo razem pili i wychodzili, a mnie zabierali ze sobą. Czasem przypałętał się z nami jakiś mój kolega, bo to była atrakcja, że można się napić piwa. Pamiętam jedno takie najgorsze wyjście. Piliśmy wtedy w knajpie w centrum miasta. Później mama zadecydowała, że przenosimy imprezę do domu. Byliśmy tylko w cztery osoby: ona ze swoim facetem i jakaś jej koleżanka. Od razu było wiadomo, co będzie grane. Byłem tak pijany, że nawet nie pamiętam, jak tak kobieta miała na imię. Od razu zaciągnęła mnie do mojego pokoju, a mama się śmiała, że zostanę mężczyzną”.

Później Michał wielokrotnie zabierał matkę z różnego rodzaju imprez, z których sama nie była w stanie wyjść. Zdejmował ją też z okna, kiedy pijana chciała skakać. Minęło wiele lat zanim wszystko doszło do ładu. Dziś są prawdziwą rodziną, tyle tylko, że Michał już nie jest dzieckiem.

Facet mamy jak kolega

„Miałem 15 lat, kiedy rodzice posadzili mnie na kanapie i oświadczyli, że się rozwodzą” – opowiada 20-letni Paweł. „To nie było tak dawno temu. Ojciec wyprowadził się do dużo młodszej kobiety, mama się załamała. Przez jakieś dwa lata nigdzie nie wychodziła. Pracowała i zajmowała się domem, ale to nie była już ta sama osoba, po porostu widać było smutek i żal”.

Paweł pamięta jak czasami siadali przy stole i rozmawiali o tym, że lepiej byłoby, żeby mama zaczęła się z kimś spotykać. W końcu przekonał ją, pozostała tylko kwestia: jak to zrobić? „Namówiłem ją na konto na serwisie randkowym. Rozejrzałem się, zobaczyłem jak to powinno wyglądać i założyłem jej profil. Na początku mama podchodziła do tego z dystansem i wolała, żebym razem z nią odpisywał na maile, z czasem zmieniła sobie hasło, zaczęła się bawić”.

Paweł nie wie, ilu było tych facetów, ale mama powiedziała otwarcie, że nie zamierza się z nikim wiązać na stałe, bo jeszcze nie jest na to gotowa. „Pamiętam taki jeden poranek. Wracam z imprezy, zmęczony, marzę już o tym, żeby położyć się spać. Wchodzę do mieszkania, w salonie mama siedzi komuś na kolanach. Patrzę i oczom nie wierzę – gość jest mniej więcej w moim wieku. Byłem taki zmęczony, że poszedłem do siebie i nic nie mówiłem. Potem się okazało, że jest o rok starszy”.

POLECAMY:

Michał usiadł z mamą i pogadał. Obydwoje ustalili, że każdy żyje swoim życiem i nikt nikomu nie będzie wchodził w drogę.

Długi, rachunki, kredyty

Gosia wcześnie wyjechała z Polski, tuż po maturze. Marzyła o studiach na Akademii Wychowania Fizycznego, ale ostatnie lata liceum tak bardzo dały jej w kość, że nie myślała o niczym innym, jak tylko o tym, żeby się spakować i polecieć jak najdalej. Wybrała opcję: Wielka Brytania . „Moi rodzice rozwiedli się, jak byłam w pierwszej klasie liceum. Tata mieszkał z nami jeszcze przez rok, to były najgorsze miesiące mojego życia. Rodzice ciągle się kłócili, mówili o sobie najgorsze rzeczy, jakie się tylko da” – wspomina Gosia.

Wyjechała z kraju tak wcześnie, jak tylko się dało i już nie wróciła. „Od ośmiu lat przylatuję tylko na święta i na krótkie wakacje. Czasem zabieram stąd mamę, ale wtedy wykupuję nam jakąś wycieczkę”. Gosia ciężko pracuje. Zatrudniła się w dwóch miejscach, a do tego udało jej się rozpocząć studia. Kilka lat temu dowiedziała się, że jej mama zaciągnęła mnóstwo długów, których teraz nie ma z czego spłacać. „Była załamana i wydawała pieniądze na wycieczki, ubrania, kosmetyki. Nie zarabiała na tyle dużo, by było ją stać, więc wszystko brała na kredyt, tylko ten kredyt kiedyś trzeba spłacić. Co miesiąc wysyłam jej jakieś pieniądze, bo wiem, że inaczej sobie nie poradzi” – wyjaśnia Gosia.

„Czasem jest mi bardzo przykro: myślę sobie, że nie zasłużyłam na coś takiego. Moje koleżanki beztrosko wydają pieniądze na imprezy, ciuchy, a ja muszę liczyć każdy grosz. Ale nic na to nie poradzę. Przecież nie pozwolę mojej mamie umrzeć z głodu. Wierzę, że kiedyś wyjdziemy na prostą” – nie załamuje się Gosia.

Podobnych sytuacji w wielu przypadkach można by uniknąć. Czy naprawdę chcemy, by nasze dziecko tak szybko dorosło i weszło w rolę rodzica? Co więcej, rodzica własnych rodziców?

(asz/sr)

POLECAMY:

rozwódwychowanieodpowiedzialność
Komentarze (0)