"Rosjanie zabijają ludzi według listy". Wstrząsająca relacja Ukrainki z Chersonia
- Porywają ludzi według list, które ze sobą noszą. Część z tych osób znika, część zabijają. Zajmują nasze domy, biznesy, robią w mieście to, co chcą. Gdy tylko spotykamy ich na ulicy, przechodzimy na drugą stronę - mówi Polskiej Agencji Prasowej 23-letnia mieszkanka okupowanego Chersonia. Wyznaje, że życie w mieście zamieniło się w koszmar.
10.07.2022 | aktual.: 10.07.2022 14:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kobieta w rozmowie z dziennikarzami przyznaje, że dzieli czas na przed oraz po rozpoczęciu inwazji. Dokładnie pamięta dzień, w którym zaczęła się rosyjska agresja na Ukrainę. - Przyjaciele zaczęli do mnie wydzwaniać – co próbowałam początkowo zignorować – ale gdy sygnały nie ustawały, odebrałam w końcu i usłyszałam krzyk: zaczęło się, pakuj ubrania - wspomina. Mieszkanka Chersonia opowiedziała Polskiej Agencji Prasowej, jak wygląda obecnie życie w okupowanym mieście.
"Rosjan ciągle przybywało"
Rosjanie przejęli kontrolę nad położonym na południu Ukrainy Chersoniem już na początku marca. Miasto pozostaje największym z ośrodków zajętych przez agresora po rozpoczętej 24 lutego inwazji. 23-latka pierwsze dni wojny spędziła w bezruchu. Nie zmieniała pozycji, ani ubrań. Nagły natłok myśli i atak paniki sparaliżowały jej ciało. Trwała tak w obawie, że za chwilę umrze. - Mam wrażenie, że poruszałam jedynie kciukiem, przerzucając wiadomości w telefonie - tłumaczy dziennikarzom.
Wspomina także moment, w którym Rosjanie wkroczyli do miasta. Chowała się w domu i nasłuchiwała trwających kilka dni walk. - Chłopcy z obrony terytorialnej próbowali nas bronić, ale Rosjan ciągle przybywało - przekazała. Z domu wychodziła tylko po jedzenie. Na początku bardzo rzadko widywała okupantów na ulicach miasta. To się jednak zmieniło. - Teraz są wszędzie, na każdym kroku – najtrudniejsze jest to, że ciągle widzę ich twarze, ale nie mogę nic zrobić - dodaje.
Zobacz także
Trudno dokładniej odpowiedzieć jej na pytanie, kim są Rosjanie okupujący Chersoń. Mówi, że kilka tygodni temu widywała żołnierzy, a dziś miasto przeczesują formacje na kształt służb bezpieczeństwa. Kobieta podkreśla, że mieszkańcy boją się okupantów. - Ich stosunku do nas nie da się ani określić, ani przewidzieć. Czasem zachowują się normalnie, a czasem – jeśli coś nie idzie po ich myśli – mogą w najlepszym przypadku kogoś pobić, w najgorszym zabrać w miejsce, z którego nikt dotąd nie wrócił - tłumaczy.
Upijają się, szantażują emerytów, blokują dostęp do żywności. Tak Rosjanie panoszą się w Chersoniu
Mieszkanka Chersonia opisuje w rozmowie z Polską Agencją Prasową zachowania Rosjan. Mówi o przypadkach włamań do restauracji, sklepów, biur i hoteli. Do tego dochodzą akty wandalizmu i nadużyć, w tym wypadków drogowych, powodowanych przez okupantów. - Rosjanie nie zwracają uwagi na sygnalizację świetlną, pasy dla pieszych, ograniczenia prędkości. Wiecznie chodzą pijani. Po wypadkach po prostu odjeżdżają i nie można zrobić niczego, żeby ich ukarać - relacjonuje.
W najtrudniejszej sytuacji znaleźli się ukraińscy emeryci z Chersonia. Rosjanie robią bowiem wszystko, żeby nie otrzymywali należnych im emerytur. Chcą ich w ten sposób zmusić do przyjęcia rosyjskich paszportów, waluty oraz przodków. Jest przerażona tym, do czego doprowadzają okupanci. Wspomina, że w pierwszych dniach inwazji wszyscy myśleli, że umrą z głodu. Teraz Ukraińcy próbują samodzielnie zorganizować żywność, zwożąc ją z okolicznych sadów i gospodarstw.
- Część sklepów pozostaje w rękach starych właścicieli, którzy pomimo rosyjskich blokad próbują ściągać towary ukraińskie. Inne są pod kontrolą Moskwy, która zaopatruje je swoimi produktami, starając się udowodnić, że ruski mir nam się opłaca - przyznaje 23-latka.
Mieszkańcy Chersonia stawiają opór
Kobieta stara się nie uczestniczyć w tym, co Rosjanie próbują zorganizować w mieście. Nie kupuje ich produktów, nie zmienia paszportu, nie korzysta z rosyjskiego numeru telefonu. - Kiedyś organizowaliśmy manifestacje, chcieliśmy jasno pokazać, że nie są tu mile widziani, ale zaczęli nas po prostu atakować - wspomina. Dodaje, że okupanci przeprowadzali w Chersoniu referendum, ale każda z prób zakończyła się niepowodzeniem. Zaczęli także sprowadzać mieszkańców Krymu, aby sprawić wrażenie, że w Chersoniu Rosja ma poparcie.
W mieście działają komórki zbrojnego oporu. Mieszkańcy chcą pozbyć się okupanta i wrócić do poprzedniego, normalnego życia, codzienności bez wojny oraz wszechobecnej śmierci. - Są pewne grupy, organizowane oddolnie, które polują na kolaborantów. Kilku z nich już zabili, resztę zabiją wkrótce – każdy dostanie to, na co zasłużył. Oczywiście okupanci zastawiają na partyzantów pułapki, przeszukują samochody, mają listy osób, których szukają - podsumowuje.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl