Spędziła z synkiem dwa miesiące w podziemiach Azowstalu. "Najbardziej baliśmy się ciszy"
- Kilka razy próbowaliśmy wyjść na górę, nawet myśleliśmy, że to może była pomyłka, ale nie. Jak tylko ktoś wychodził z bunkra, reagował dron, wysyłali nam minę - opowiedziała Hanna, która razem z synkiem została ewakuowana po dwóch miesiącach z podziemi Azowstalu. Razem z nią było tam 75 osób.
12.05.2022 | aktual.: 12.05.2022 09:24
Kiedy pod koniec lutego Hanna trafiła do bunkra w Azowstalu razem z synkiem, chłopiec miał zaledwie cztery miesiące. Gdy wyszli stamtąd 30 kwietnia wieczorem - prawie sześć. Rozmowę z nią opublikowała agencja Ukrinform. To w niej opowiedziała o tym, co przeżyła podczas rosyjskich ostrzałów Mariupola, który wciąż jest jednym z najbardziej ostrzeliwanych (a tym samym najbardziej zniszczonych) miast w Ukrainie.
Spędziła z synkiem dwa miesiące w podziemiach Azowstalu
- Najtrudniej było rankami, gdy budzisz się i zdajesz sobie sprawę, że wracasz do rzeczywistości, że to nie sen - mówiła Hanna, jedna z ocalonych z podziemi Azowstalu.
Hanna i jej synek, Swiatosław, spędzili tam dwa miesiące. Jak wyznała, to właśnie on dawał jej siłę, aby przetrwać ten trudny czas. I nie tylko jej, bo razem nią znajdowało się tam także 75 innych osób, w tym 17 dzieci.
- Ludzie w bunkrze nazywali go aniołem i mówili, że jeśli się stąd wydostaniemy, to dzięki niemu. Tak bardzo podtrzymywał i rozśmieszał wszystkich swoim uśmiechem, dziecięcą bezpośredniością - oznajmiła.
Hanna ujawniła, że większość czasu spędzali w ciemnościach, z latarkami bądź przy świecach. Pomieszczenie było wilgotne, a toaleta znajdowała się na zewnątrz. Bali się jednak stamtąd wychodzić, bo każde wyjście mogło zakończyć się tragedią lub śmiercią.
Zobacz także: Rzuciły wszystko, aby pomóc samotnym kobietom z Ukrainy. "Chcemy, aby były bezpieczne i niezależne"
Wielokrotnie próbowali się ewakuować
- Kiedy wyszliśmy do holu (...) z drona zobaczyli nas rosyjscy wojskowi i rzucili minę wprost pod nasze drzwi. Czterech naszych wojskowych zostało rannych. Kilka razy próbowaliśmy wyjść na górę, nawet myśleliśmy, że to może była pomyłka, ale nie. Jak tylko ktoś wychodził z bunkra, reagował dron, wysyłali nam minę - opowiadała Hanna.
Razem z synkiem opuściła bunkier 30 kwietnia wieczorem. Była przerażona, kiedy okazało się, że cywilów nie ewakuuje Czerwony Krzyż, a rosyjskie wojsko. Szczęście mieszało się wtedy ze strachem. W miejscowości Bezimenne musiała przejść przez rosyjską "filtrację". Najpierw sprawdzano ją, kazano rozebrać się do bielizny, pokazać ewentualne tatuaże. Następnie przejrzano wszelkie wiadomości i dane, znajdujące się w telefonie oraz komputerze. Pytano także o relacje i związki z ukraińskimi wojskowymi.
- Jeśli takie były, to zaczynała się presja psychologiczna. Mówili, że lepiej dla nas będzie, jak wszystko im opowiemy. Coś na kształt KGB - ujawniła.
Hanna zaznaczyła, że nie przeżyłaby tego, gdyby nie ukraińscy żołnierze, którzy przez cały ten czas dbali o wszystkich, którzy znajdowali się w podziemiach Azowstalu.
- Zawdzięczamy im życie: ja, moja rodzina i cała Ukraina - podkreśliła w wywiadzie.
Звернення від людей, котрі живуть в бункерах Азовсталі в блокованому Маріуполі
Zobacz także: Niezwykła historia siostry zakonnej z Ukrainy. Zgłosiła się do wojska i służy w brygadzie pancernej
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.