Krwawa hrabina Tarnowska
Rozkochiwała w sobie mężczyzn i zmuszała ich do... samobójstwa. W 1907 r. zleciła zabójstwo kochanka. O jej procesie było głośno na całym świecie.
17.11.2023 15:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Podczas procesu, który odbywał się w Wenecji, zachowywała się spokojnie. Nie wykazywała żalu ani skruchy. Gdy dziennikarze krzyczeli: "Czy męczą panią wyrzuty sumienia?", mijała ich z obojętnym wyrazem twarzy. Choć miała na sumieniu niejedno życie, twierdziła, że jest niewinna.
Krótkotrwała idylla w Kijowie
Nic nie zapowiadało tak burzliwego życia Marii Tarnowskiej. Urodziła się w Kijowie (według innej wersji w Połtawie) w 1877 roku, w szanowanej rodzinie hrabiego Mikołaja O’Rourke’a. Jej przodkowie pochodzili Irlandii. Przyjechali do Rosji w XVIII wieku za panowania cesarzowej Elżbiety. Ojciec Marii był oficerem marynarki. Po odejściu ze służby rozpoczął pracę w kancelarii kijowskiego gubernatora.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Maria, którą pieszczotliwie nazywano "Maniunia" ("Malutka"), miała szczęśliwe dzieciństwo. Najbliżsi spełniali wszystkie jej zachcianki. Rodzina co roku wyjeżdżała za granicę. Dziewczynkę wychowywały bony i guwernantki. Później rozpoczęła naukę w Instytucie dla Szlachetnie Urodzonych Panien. Jego absolwentki uznawano za dorosłe. A przynajmniej wystarczająco dorosłe do zawarcia małżeństwa.
Rodzice marzyli o najlepszej partii dla ukochanej córki. Ale Maria zakochała się – zresztą ze wzajemnością – w hrabim Wasylu Tarnowskim. Jego rodzina kochała sztukę. W ich majątku gościli i pracowali m.in. Mikołaj Gogol, Ilja Riepin czy Taras Szewczenko. Ten wybór rozczarował obydwie rodziny. Hrabia O’Rourke, w żyłach którego płynęła krew Stuartów, nie uważał Tarnowskich za równych sobie. Z kolei Tarnowscy gardzili mniej zamożnym hrabią. Jednak sprzeciw najbliższych tylko bardziej rozpalił uczucie młodych ludzi. Maria i Wasyl uciekli z Kijowa i pobrali się w tajemnicy.
Doczekali się dwójki dzieci. Do ich dyspozycji oddano dwa wiejskie majątki Tarnowskich. Małżonkowie wiedli pełne przepychu życie: podróżowali po świecie, urządzali huczne przyjęcia, w trakcie których serwowano najdroższe wina i wykwintne dania (np. truskawki nasączone… absyntem). Mąż obsypywał Marię kosztownościami. Sielanka nie mogła jednak trwać wiecznie…
Urocza psychopatka
Na szczęśliwym życiu szybko pojawiły się rysy. Wystawny tryb życia nadwyrężył fortunę Tarnowskich. Wasyl kazał więc żonie ograniczyć wydatki. Maria odmówiła. Doprowadziło do głośnych awantur pomiędzy małżonkami. Tarnowski zaczął szukać pocieszenia w alkoholu. Maria – w ramionach kochanków. Hrabina nawiązała romans m.in. z własnym szwagrem Piotrem. Mężczyzna zakochał się w niej bez pamięci i dał się namówić na… popełnienie samobójstwa. Jego majątek odziedziczyli Wasyl i Maria. Tak hrabina rozpoczęła swoją karierę uwodzicielki.
Psychologowie uważają, że była psychopatką niezdolną do empatii. Powielała schemat zastosowany w przypadku szwagra: rozkochiwała w sobie mężczyznę, przekonywała go do sporządzenia testamentu i doprowadzała do samobójstwa. Udało jej się to aż 13 razy. Nigdy nie ukrywała swojego postępowania. Była wręcz z niego dumna! Kolejnych kochanków prowadzała na groby poprzedników, ale żadnego to nie odstraszyło. Jeden z nich, 23-letni Władimir Sztark, zostawił takie oświadczenie: "Ręczę honorem i przysięgam na wszystko, co posiadam, że podczas mojego pobytu w Kijowie wykonam wszystkie rozkazy Marii Mikołajewny Tarnowskiej. Oświadczam również, że nie będzie to z mojej strony żadne poświęcenie i że nie żądam niczego w zamian. Zawsze będę działać w imię tej czystej miłości, która zawładnęła całym moim życiem".
Zbrodnia i kara
Dzięki zdobytym przez Marię pieniądzom Tarnowscy znów mogli wieść wystawne życie. Ale kobieta zapragnęła rozwodu. Wynajęła adwokata Donata Priłukowa. Prawnik zakochał się w niej, a następnie zostawił żonę i dzieci, przy okazji kradnąc 80 tys. rubli powierzonych mu przez klientów. Priłukow i Tarnowska uciekli do Włoch. Jednak pieniądze szybko się skończyły, więc Maria znalazła kolejną ofiarę – hrabiego Pawła Komarowskiego. Był on bardzo majętnym człowiekiem. Na dodatek niedawno owdowiał i rozpaczliwie pragnął towarzystwa kobiety. Do pocieszenia jego strapionego serca zabrała się Maria.
Gdy ich znajomość się rozwinęła, Tarnowska kazała mu ubezpieczyć się na kwotę 500 tysięcy franków. Beneficjentką miała oczywiście być ona. Zadurzony Komarowski zgodził się, czym podpisał na siebie wyrok śmierci. Na swoje nieszczęście zapoznał kochankę ze swoim znajomym – 23-letnim Aleksandrem Naumowem, który również znalazł się pod urokiem Tarnowskiej. Kobiecie nietrudno było przekonać zakochanego mężczyznę, że została śmiertelnie obrażona przez Pawła Komarowskiego. Naumow poprzysiągł zemstę. W obronie "honoru" ukochanej postrzelił hrabiego. Ten wkrótce zmarł w szpitalu. Wydawało się, że i tym razem zbrodnia ujdzie Tarnowskiej na sucho. Ale policja zatrzymała Naumowa i Marię w Wiedniu, gdzie usiłowali spieniężyć polisę ofiary.
Czytaj też: Sonka Holszańska. Do czterech razy sztuka
Proces w Wenecji
Maria i Aleksander trafili do aresztu. Początkowo śledczy uważali, że była to zbrodnia w afekcie, ale wkrótce zmienili zdanie i oskarżyli parę o morderstwo. Śledztwo trwało ponad dwa lata. Proces, który odbywał się w Wenecji, przyciągnął uwagę prasy na całym świecie. Sala sądowa przypominała teatr w dniu ważnej premiery. Obecna była cała miejscowa śmietanka towarzyska. Damy zakładały najlepsze stroje i klejnoty. Tłumy mieszkańców wylegały na ulice, by obserwować Tarnowską zmierzającą z więzienia do sądu. Towarzyszyli jej karabinierzy i zakonnica. Sprawą zainteresował się sam król Włoch Wiktor Emanuel!
Spekulowano, czy ława przysięgłych zdoła oprzeć się urokowi Marii. Zdołała. Za to jeden z biegłych sądowych zakochał się w hrabinie i doszedł do wniosku, że popełniona przez nią zbrodnia jest wynikiem "ciężkiej choroby kobiecej". W sądzie Maria odpowiadała na rzucane w jej kierunku oskarżenia: "Kiedy jestem spokojna, nazywają mnie cyniczną. Gdybym płakała i straciła panowanie nad sobą, zostałabym określona histeryczką. Nikt nie wie, przez co przechodzę. Czy naprawdę myślicie, że jestem przestępczynią i morderczynią? Jestem słabą i chorą kobietą". Prasa nie dała się jednak zwieść hrabinie: "Ona była niewolnicą pieniędzy i luksusu, których pragnęła za wszelką cenę".
Po kilku miesiącach zapadł wyrok: osiem lat więzienia. Nie wiadomo, czy Tarnowska odbyła zasądzoną jej karę. Jedne źródła mówią, że spędziła za kratami 5 lat, według innych – zaledwie kilka miesięcy. Gdy wyszła na wolność, zakochał się w niej pewien oficer. Poślubiła go i wyjechała z nim do Ameryki Południowej. Prowadziła tam dostatnie życie. Zmarła w 1949 roku w otoczeniu dzieci i wnuków.
Czytaj też: Znienawidzona królowa Bona
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl