Schronisko zostało zalane. "To były ogromne emocje"
Od samego rana w sobotę 14 września psy wyczuwały zagrożenie. Nie były sobą. Każdy z nich zachowywał się inaczej niż zwykle. Jeden z psiaków wpadł w stupor i mimo podwyższającej się wody tkwił w jednym miejscu jak wodowskaz. Po łapach można było poznać, jaki jest jej poziom. Dopiero gdy sięgnęła kłębu, pozwolił się ewakuować.
30.09.2024 10:51
Schronisko dla zwierząt w Konradowej pod Nysą na Opolszczyźnie było najprawdopodobniej pierwszym w Polsce dotkniętym przez powódź. Jest to schronisko gminne, czyli obsługuje siedem gmin, które partycypują w kosztach jego utrzymania.
Gdy przyjechałam do schroniska 20 września w piątek, trwało oczyszczanie terenu, przychodzili też nowi wolontariusze do pomocy. W budynku administracyjnym odszukałam dyrekcję i poznałam też człowieka – legendę dla nysian, Pana Poloneza, jak mówią miejscowi. Stanisław Rogulski nadal jeździ tym cudem polskiej motoryzacji, jest społecznikiem, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych – "żywym pomnikiem", co mocno podkreślała Małgorzata Jurkowska, dyrektorka Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Konradowej, k. Nysy.
Były ratownik WOPR, dziś pan 80-letni, jeździ po Nysie i okolicy, i z samochodu przekazuje aktualne ogłoszenia (ma też własną audycję w Radio ONY). Właśnie podawał informację, że są potrzebne ręce do pomocy w schronisku. Tu w Konradowej tych rąk potrzeba, bo zalało budynek i posesję z boksami, budami, wybiegami dla psów (kotów tu nie ma).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Małgorzata Jurkowska: Niektóre z psów wpadały w panikę, część zamieniała się w posągi, które trzeba było przenosić jak figurki, a dużo psów płakało. Miałam mocno w głowie historię z powodzi w 1997 roku. Schroniskiem zarządzali wtedy inni ludzie i wiele psów się potopiło, ponieważ nie zostały wypuszczone z klatek. Dlatego, gdy widzę tę falę hejtu, jaka wylewa się na schronisko w Kłodzku, gdzie pracownicy otworzyli boksy, by wypuścić zwierzęta to mówię: - zrobili, co mogli najlepszego!
W sobotę mocno lało. Woda wzbierała a pięć dwutygodniowych szczeniaczków właśnie wtedy otworzyło oczy. Zostały przywiezione dzień wcześniej z ich matką. Łącznie w obiekcie przebywało ok. 50 zwierzaków, które tego dnia zostały ewakuowane do innych placówek, czy domów tymczasowych. Dwadzieścia sześć trafiło do Opola, dwanaście przygarnęli pracownicy schroniska w Konradowej, cztery trafiły do Stowarzyszenia Pomocy Zwierzętom ŁAPA, a suczka z maluchami do domu tymczasowego. Przyjechali ludzie z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami z Opola i pomagali w ewakuacji.
– Małgorzata Jurkowska: To nie są zwykli ludzie. To są aniołowie, które mają pochowane skrzydła. Muszę kiedyś do nich wpaść i sprawdzić, w której szafie je trzymają!
Pracownicy schroniska ratowali zwierzęta a TOZ organizował pomoc. Szybko się zjechały różne prywatne samochody. Problem był z załadunkiem psów. Nikt obcy przecież nie mógł podejść do klatek. Zwierzęta były w stresie, panice, agresji. Tylko sami pracownicy czteroosobowo wyciągali opierających się podopiecznych. Niektóre gryzły, inne obsikiwały ludzi, trzeba było też wybranym podać środki uspokajające.
Małgorzata Jurkowska: To były ogromne emocje. Raz na jakiś czas płakałam, bo trzeba było wypuścić z siebie ten nadmiar stresu. Uspokajałam się i działałam dalej. Jak ja płakałam, to Ania [pracownik schroniska] była spokojna, a potem odwrotnie.
Schronisko w dużej mierze zostało uratowane przed katastrofalnym zalaniem dzięki wiceburmistrzowi Nysy, Markowi Rymarzowi, który zorganizował szybką pomoc. Pojawili się strażacy, którzy ustawili dodatkowe worki.
Placówka w Konradowej otrzymała bardzo duże wsparcie rzeczowe i finansowe. Obecnie te środki są przekierowywane do innych schronisk będących w potrzebie. Na przykład nadmiar karmy, której po prostu nie było gdzie składować. Infrastruktura wymaga bowiem oczyszczenia, wyrzucenia śmieci, wyczyszczenia, dezynfekcji i zorganizowania nowych boksów, bud oraz suchych pomieszczeń na składowanie żywności dla zwierząt. Plan jest taki, żeby zrobić pierwsze trzy kojce, żeby Misio, Niuniuś, Orso i Misiek wrócili do domu, bo wymagają największej troski. Trzeba też pomału odciążać tych, którzy tymczasowo się zaopiekowali zwierzętami.
– Jestem tak wdzięczna ludziom! Na przykład pani Mirce z Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej z Opola, do której zadzwoniłam z prośbą, by pomogła zorganizować jakiś ciągnik z przyczepą do załadowania odpadów. Nie dość, że załatwiła, to jeszcze z "łyżką". Przyjechali, ładowali i wywozili. Ile to nam pracy zaoszczędziło! - mówi Małgorzata Jurkowska.
Wszystkie psy zostały uratowane i wkrótce wrócą do domu, bo takie jest właśnie schronisko w Konradowej – pełne domowego ciepła, serca i życzliwości. Psy ślepe, niepełnosprawne mają tu swoje "Staruszkowo" z pokoikami i każdy z osobnym wybiegiem oraz tylko dla nich ogrodzonym trawnikiem. Taki psi azyl. Nie brakuje im wygód, własnych łóżek, nad którymi zamontowano specjalne promienniki ciepła dogrzewające stare kości i stawy w zimniejsze dni.
– Myśmy tu nawet psią miłość mieli – zakochali się w sobie ślepy z głuchą - dodaje Jurkowska.
Wśród schroniskowych piesków jest też Odi ze sparaliżowanymi tylnymi łapkami. To "szef ochrony". Uznaje panią Małgorzatę za swoją królową, a on jest jej rycerzem. Codziennie rano upomina się o swój wózek, by móc patrolować teren. Wózek zniszczyła powódź, a psiak nie chce nowego. Zakupione wózeczki nie odpowiadają Odusiowi, więc obsługa schroniska poszuka kogoś, kto będzie potrafił wyremontować ten zalany, albo zrobić nowy, dokładnie na wzór starego.
W poniedziałek 23 września schronisko jest już po dezynfekcji, gotowe na przyjęcie pierwszych piesków. Na miejscu już jest Odi, Bubuś i Szira, dojechać mają wyczekiwane z utęsknieniem przez opiekunów w Konradowej Niuniuś, Orso i Misio.
Psiaki z Konradowej, Izabella Starzec
Ten materiał prezentujemy w ramach współpracy z Patronite.pl. Autorem jest Izabella Starzec. Możesz wspierać Autora bezpośrednio na jego profilu na Patronite.